0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Gdzie indziej. Recenzja...

Gdzie indziej. Recenzja książki „Kiedy tata zamienił się w krzak” [KL dzieciom]

Paulina Zaborek

Kiedy wybucha wojna, tata – który do tej pory piekł ciasta w cukierni – musi walczyć, a dla niepoznaki udawać krzak. Toda martwi się, że wróg wpadnie na taki sam pomysł. Jak wtedy poznają, kto należy do jednych, a kto do drugich? Książka Joke van Leeuwen, dzięki przyjęciu perspektywy dziecka, w groteskowy sposób ukazuje bezsens i absurd wojny.

„Kiedy tata zamienił się w krzak” Joke van Leeuwen to niesamowicie aktualna książka, choć wydana po raz pierwszy dwanaście lat temu. Tu i teraz odczytujemy ją przez pryzmat wojny w Ukrainie i sytuacji, w jakiej znaleźli się nasi sąsiedzi, uciekający z domów z jedną torbą, w której zmieścili cały swój dobytek. Zatrzymujący się na krócej lub dłużej za granicą, czyli u nas.

Toda jest jeszcze mała, kiedy zaczynają się walki. Jej tata, który całe życie był cukiernikiem, musi wyjechać, by bronić granic. Wolałby zostać i dalej codziennie piec trzy rodzaje ciasta i dwadzieścia rodzajów ciasteczek, ale nie ma wyboru. Rozmawia o tym z Todą i pokazuje jej książkę o wojsku, w której uwagę dziewczynki przyciąga nieznane jej słowo „kamuflaż”. Tata tłumaczy jego znaczenie i pokazuje ilustrację, na której żołnierz przebrany jest dla niepoznaki za krzak. Wydaje się to Todzie bardzo osobliwe, przez głowę przechodzi jej zaś pytanie: „A co jeśli wróg ma taką samą książkę?”.

Mijają dni, Todą opiekuje się babcia, ale wkrótce w domu przestaje być bezpiecznie. Zapada trudna decyzja: dziewczynka musi wyjechać z kraju. Jej sytuacja i tak jest lepsza niż większości dzieci – ma za granicą matkę, która przyjmie ją z otwartymi ramionami. Gdy tylko Todzie uda się przedostać na drugą stronę…

Babcia wsadza wnuczkę do autokaru pełnego małych uchodźców. Na kartce w zeszycie zapisała adres matki. Niestety, zupełnie jak w „Awanturze o Basię” Makuszyńskiego, kartka ulega częściowemu zniszczeniu i nie udaje się odczytać pełnego adresu. Toda błąka się więc przy granicy, po lesie, jeden wieczór spędza u generała w stanie spoczynku, drugi – ukrywając się wraz z dezerterem w opuszczonej szopie. W końcu trafia do Domu dla Bezdomnych Dzieci. I choć nikt z dorosłych nie potrafi jej pomóc w znalezieniu matki, ona się nie poddaje i znajduje własny sposób, by tego dokonać.

Oryginalnym i niezmiernie wartościowym konceptem książki van Leeuwen jest zachowanie w toku całej narracji perspektywy dziecka. Od samego początku, od rozmowy o tytułowym krzaku, doświadczamy świata oczami małej Tody. Większość rzeczy jest niezrozumiała, zaskakująca, a zachowania dorosłych – dziwne i niepojęte.

Świat, który przemierza Toda w drodze do mamy, jest niepokojąco mroczny, tajemniczy. Wypełniają go ciemność, płacz dzieci, męczące sny, dzień miesza się z nocą, a dobro ze złem. To, co dorośli postrzegają jako wyraz szlachetności i wielkiego serca, dziecko, szczególnie będące w traumie, w lęku, odbiera jako męczące, niepotrzebne. Ścianę wzajemnego niezrozumienia znakomicie oddaje scena, w której mali uchodźcy zostają na siłę obdarowani przez kobiety z lokalnej społeczności pluszakami, często niemal wydartymi z rąk ich własnych dzieci. Te matki oczekują wdzięczności. Docenienia tego wielkodusznego gestu. „Na pewno was to ucieszyło, prawda? […] No, co się mówi?”.

Dojmująca jest samotność Tody w świecie dorosłych. Interesuje ich tylko własna prawda. Każdy skupiony jest na sobie i własnych potrzebach – i w związku z nimi ma konkretne oczekiwania wobec Tody. Podczas przeprawy przez granicę towarzyszące jej kobiety nawet nie myślą, by pomóc. Każą jej się tylko uciszyć, a kiedy wychodzi sama w noc, nawet tego nie zauważają. Generał w stanie spoczynku i jego żona są zainteresowani wyłącznie pielęgnowaniem minionej wielkości, nieustannie dopytując dziewczynkę, czy słyszała o generale i jego bitwach i karząc ją, gdy zachowuje się inaczej, niż oczekiwali. Urzędnik imigracyjny wszystko wie lepiej i zarzuca Todzie kłamstwo, niezależnie od tego, co powie. Im bardziej stara się wyjaśnić swoje położenie, tym jest gorzej: „Pewnie dlatego tak głośno krzyczysz, bo sama w to nie wierzysz”, „Zaczerwieniłaś się […]. Tak się dzieje, gdy ktoś ukrywa prawdę”.

Nawet staruszki, wydawałoby się pragnące pocieszyć dziewczynkę, realizują swoje wewnętrzne potrzeby, wyrywając ją sobie z ramion niczym lalkę i oczekując, że wybierze, która z nich ma być jej „rezerwową babcią”.

W głowach Tody i innych dzieci-uchodźców pojawia się długa lista rzeczy, które robią „nie tak”, takich, za które można je skrytykować, a nawet odrzucić: „Że nie pamiętaliśmy jakiegoś ważnego słowa”, „Że nie kończyliśmy jedzenia, gdy mieliśmy pełny brzuch”, „Że czasem czegoś nie rozumieliśmy i dlatego robiliśmy to na opak”. Autorka wzmacnia swój przekaz, ilustrując te sytuacje prostymi, czarno-białymi rysunkami.

Toda czuje, że nikt nie słucha jej ani innych dzieci, nikt nie próbuje im objaśnić świata. W związku z tym każdy dzień jest wielką niewiadomą, chaosem, niepewnością, kafkowską rzeczywistością, w której Toda porusza się jak we mgle, próbując dostrzec jakieś wskazówki. Dziewczynka ma wrażenie, że sama natura sprzyja jej bardziej niż otaczający ludzie: „Po jakimś czasie na niebie znowu pojawił się księżyc. Widziałam spomiędzy drzew, jak się dla mnie stara”. 

Szczęśliwe co jakiś czas pojawiają się jasne punkciki w tej mgle, takie jak postać dowódcy, który zdezerterował po tym, jak pojął, że nie potrafi krzykiem wydawać rozkazów. On słyszy i rozumie Todę, stara się jej pomóc i okazuje autentyczną troskę.

 

Na uwagę zasługuje też warstwa językowa książki, a konkretnie sposób, w jaki autorka zobrazowała proces odnajdywania się dziecka w sferze obcego języka, który ma jednak liczne podobieństwa do tego mu znanego. Joke van Leeuwen, a za nią tłumaczką książki Jadwiga Jędryas, stworzyły na potrzeby tej opowieści nowy język. Toda bardzo się stara go zrozumieć i używać. Pilnie studiuje napisy reklamowe i szyldy. Czytelnik może wraz z nią zajrzeć do podręcznika, który wręczono dziewczynce w Domu dla Bezdomnych Dzieci. Znajdzie tam ilustrowany słownik, odmianę najważniejszych czasowników (godoć, moć, bytać) oraz najpotrzebniejsze zwroty, takie jak: „Wielgo podzienga” (dziękuję bardzo), „Mogum godoć swojeg imia?” (Czy mogę się przedstawić?), „Jago te lecia?” (Co u ciebie słychać?), a także podstawowe zasady zachowania.

„Kiedy tata zamienił się w krzak” jest momentami gorzką, ale często też zabawną, a na pewno wciągającą opowieścią o losach dziewczynki, która ucieka z ogarniętego wojną kraju i stara się odnaleźć swojej mamę. W głębszej warstwie, świadomie oddziałującej na starszego czytelnika, to poruszające i mroczne w swojej groteskowości studium dojmującej dziecięcej samotności, podobnie jak wydane w 2015 roku (również przez Dwie Siostry) „Ćwir!”, o której to książce pisałam w 342 numerze „KL”.

Ukazanie się tej książki w Polsce w roku wybuchu wojny w Ukrainie sprawia, że w naturalny sposób odczytujemy ją jako komentarz do wydarzeń, które dzieją się teraz, na naszych oczach i których często jesteśmy częścią. Ta uniwersalność książki, napisanej w 2010 roku, przetłumaczonej już na wiele języków i zekranizowanej, a zdającej się opisywać zdarzenia z roku 2022, jest porażająca – podkreśla nie tylko tragiczny absurd działań wojennych, ale i pokazuje, że mimo ofiarności jednostek, w ogólnym rozrachunku wciąż popełniamy te same błędy i nie potrafimy się na nich uczyć. 

 

Książka:

Joke van Leeuwen, „Kiedy tata zamienił się w krzak”, przeł. Jadwiga Jędryas, projekt okładki: Ewa Stiasny, wyd. Dwie Siostry, Warszawa 2022.
Sugerowany wiek odbiorcy: 8+

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 714

(38/2022)
13 września 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj