Szanowni Państwo!
„Kto ty jesteś? Polak mały” – mówi patriotyczny wierszyk sprzed ponad stu lat. A ilu jest dziś Polaków? Na koniec 2022 roku było nas 37,766 miliona, jak podaje Główny Urząd Statystyczny – 141 tysięcy mniej niż rok wcześniej. Rodzi się coraz mniej dzieci – wskaźnik dzietności wynosi obecnie 1,26. A do tego w okresie pandemii liczba zgonów była rekordowo wysoka. A zatem będzie nas jeszcze mniej. Mówiło się o tym już od dłuższego czasu, teraz zaś GUS stwierdza oficjalnie: w Polsce mamy niż demograficzny. Według głównego scenariusza w 2060 roku będzie nas 30,4 miliona.
Jakie ma to konsekwencje? Cóż, jedną z głównych jest starzenie się społeczeństwa, a w ślad za tym luka na rynku pracy – ubywa pracowników i potrzeba nowych. Z czasem coraz większa grupa osób w wieku produkcyjnym będzie musiała utrzymywać osoby w wieku emerytalnym. Jak wiadomo, w okresie późnego życia najwyższe są koszty opieki zdrowotnej.
A czy można coś z tym zrobić? Odpowiedzią PiS-u na kwestie demograficzne był przede wszystkim program Rodzina 500+, ale nie poprawił on sytuacji demograficznej. Również promowanie konserwatywnego modelu rodziny, co czyni obecna władza, nie przyniesie raczej zwiększenia dzietności. Z kolei PiS odmawia przygotowania oficjalnej strategii migracyjnej – i jedynie wydaje po cichu wizy umożliwiające podjęcie w Polsce pracy przez obcokrajowców.
Co więcej, ta ostatnia sprawa jest przedmiotem ogromnych emocji politycznych. Widać to choćby w kontekście nowego filmu Agnieszki Holland „Zielona granica”, który w Polsce wywołał obraźliwe komentarze prawicy oraz otrzymał właśnie nagrodę specjalną jury na festiwalu filmowym w Wenecji. Dzieło dotyczy wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej, gdzie trwa proceder przemytu migrantów, władza próbuje wypchnąć ich z powrotem do Białorusi, natomiast aktywiści udzielają im pomocy humanitarnej.
Również jedno z pytań referendum, które ma się odbyć 15 października wraz z wyborami parlamentarnymi, dotyczy polityki migracyjnej Unii Europejskiej – PiS sprzeciwia się w nim systemowi relokacji migrantów, którzy dotarli do UE, mimo że Polska nie musi w nim w tej chwili uczestniczyć ze względu na przyjęcie wielu uchodźców z Ukrainy.
W tym kontekście PiS odwołuje się do szantażu moralnego – ktokolwiek podważa jakikolwiek element polityki władzy w sprawie migracji i granic, ten na pewno jest przeciwko bezpieczeństwu Polski. Temu szantażowi nie powinniśmy ulegać, ale jednocześnie, co oczywiste, trzeba wystrzegać się poglądów i wypowiedzi, które rzeczywiście naruszałyby interes bezpieczeństwa kraju. Strona liberalna potrzebuje zatem języka do mówienia o imigracji, który nie powiela retoryki skrajnej prawicy, a jednocześnie nie jest naiwny politycznie.
Wynik tego wszystkiego jest taki, że w sprawie, która należy do najważniejszych wyzwań strategicznych dla Polski w najbliższych dekadach, nie ma normalnej debaty politycznej. Zamiast tego PiS udaje, że jest przeciwko migracji, chociaż w ostatnich latach przyjmuje do Polski rekordową liczbę imigrantów. Tyle że nie tworzy w związku z tym odpowiedzialnej polityki, a za to szczuje na migrantów, których jest coraz więcej – to nie wróży dobrze na przyszłość.
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” rozmawiamy o demografii i migracji – i o tym, jak mówić o polityce migracyjnej, aby nie powielać języka skrajnej prawicy, a jednocześnie unikać naiwności politycznej.
Maciej Duszczyk, profesor Uniwersytetu Warszawskiego i ekspert od migracji, mówi następująco w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin: „Gdybyśmy szukali nowego języka mówienia o imigracji, a trzeba go szukać, to należałoby powiedzieć, że imigrantom nie należy się więcej niż nam. Kiedy powiemy, że imigranci nie powinni mieć lepszej opieki socjalnej, medycznej, żyć na koszt państwa, w którym się znaleźli, a powinni być traktowani tak samo jak inni, to jest to język, który oddaje realia, ale nie jest ksenofobiczny”.
Profesor Paweł Wojciechowski, przewodniczący Rady Programowej Instytutu Finansów Publicznych, pisze o polskiej polityce demograficznej. Jak przekonuje, koszty demografii będą rosły: „Na bicie na alarm jest już za późno. Lepiej zastanowić się, jakie stosować polityki publiczne, aby ograniczyć negatywne skutki zmian demograficznych. Rządowa «Strategia Demograficzna 2040» (MRPiPS), mająca w założeniu być «pierwszym w Polsce kompleksowym dokumentem mierzącym się z niekorzystnymi trendami w obszarze demografii», zbyt jednostronnie odpowiada na tak sformułowane pytanie”. Jego zdaniem „poza wspieraniem dzietności strategia demograficzna powinna koncentrować się również na wypracowaniu rozwiązań wydłużających aktywność zawodową oraz założeń odpowiedzialnej polityki migracyjnej”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”