Szanowni Państwo!
W ubiegłym tygodniu polska policja zatrzymała szesnastolatka podejrzanego o próbę podpalenia Synagogi Nożyków w Warszawie. Tymczasem policja amerykańska interweniowała na terenie uniwersytetów, aresztując łącznie ponad 1000 demonstrantów – zarówno protesty, skierowane przede wszystkim przeciwko izraelskiej polityce w Strefie Gazy, jak i działania policji, wywołały wielkie kontrowersje w debacie publicznej. W wielu sytuacjach wydarzyła się realna przemoc, a nie wymiana poglądów.
To tylko ostatnie przykłady, które pokazują, jak znaczenie obecnej wojny wykracza poza Izrael i Palestynę. Walka dotyczy również postrzegania stron konfliktu na świecie – i już samo nazwanie wojny w określony sposób jest przedmiotem kontrowersji. Jeśli powiedzieć „wojna w Strefie Gazy”, można narazić się na zarzut, że wojna nie zaczęła się kilka tygodni ani miesięcy temu, lecz kilka dekad wcześniej. Zdefiniowanie, kto jest w trwającym konflikcie ofiarą, a kto agresorem, było argumentem w debacie o tym, czy Stany Zjednoczone powinny przyznać, czy wstrzymać pakiet pomocowy Izraelowi.
W największym uproszczeniu dominują dwa przeciwstawne pakiety argumentów. Jeden taki, że Palestyńczycy odmawiają Izraelowi prawa do istnienia na terenach, które zajmuje, atak Hamasu na niewinnych cywilów był zaś zbrodnią podobną do Holokaustu. W konsekwencji Izrael musi bronić własnych obywateli i pokonać Hamas, bo inaczej nigdy nie będzie bezpiecznie.
Drugi pakiet jest taki, że Palestyna ma prawo bronić się przed izraelską okupacją, tymczasem Izrael dokonuje ludobójstwa na niewinnych ofiarach, zabijając dzieci, zwykłych mieszkańców Strefy Gazy i blokując pomoc humanitarną. A przy tym wszystkim stosuje moralny szantaż antysemityzmu, nieuczciwie nadużywając odniesień do Zagłady.
Obie strony zazwyczaj dostrzegają, że rządy w Izraelu sprawuje nacjonalistyczna, skrajna prawica.
Warto zastanowić się głębiej nad tym, skąd się biorą owe dwie przeciwstawne perspektywy. Dlaczego jedni dostrzegają wyraźniej dzieci ginące w Strefie Gazy, a inni te zabite albo porwane podczas ataku Hamasu? Dlaczego jednych bardziej porusza budowa żydowskich osiedli na Zachodnim Brzegu, a innych ataki terrorystyczne na terenie Izraela?
W sporach na ten temat szczególne emocje budzi przywoływanie Zagłady na poparcie racji Izraela. Jednak argument Zagłady jest żywy i może działać raczej na Zachodzie, gdzie powstała i rozwinęła się zbrodnicza ideologia nazizmu. Kraje arabskie czy afrykańskie odwołują się chętniej do doświadczenia kolonializmu. Tymczasem współczesny Izrael powstał po drugiej wojnie światowej na terenie brytyjskiego Mandatu Palestyny. „Dlaczego Palestyńczyków należy wywłaszczać i karać za zbrodnie, w których uczestniczyli wyłącznie Europejczycy?” – zastanawia się w swoim eseju dla „London Review of Books” indyjski intelektualista Pankaj Mishra.
Rzeczowa dyskusja na ten temat jest bardzo trudna, ponieważ wymaga uwzględnienia głębokich krzywd poszczególnych ludzi i narodów, a jednocześnie chłodnego ważenia faktów i możliwości politycznych.
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o sytuacji Izraela i Palestyny – co się dzieje w Strefie Gazy i czy istnieje perspektywa sprawiedliwego pokoju?
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”