Szanowni Państwo!

Wynik skrajnej prawicy, czyli Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, jest na poziomie poparcia, które w Niemczech osiąga Alternatywa dla Niemiec. Przed obecnym obozem liberalno-demokratycznym stoi więc pytanie o to, jak odzyskać zaufanie społeczne. A przed Rafałem Trzaskowskim, głównym przedstawicielem tego obozu – jak wygrać drugą turę wyborów.

Najważniejsza informacja o polskim społeczeństwie po pierwszej turze wyborów prezydenckich brzmi: Polska skręciła w prawo. I to ostro – o czym rozmawialiśmy podczas nadawanego na żywo wieczoru wyborczego „Kultury Liberalnej”

Rafał Trzaskowski wygrał pierwszą turę, otrzymując 31,36 procent głosów, jednak jest to niewiele więcej niż dostał Karol Nawrocki – 29,54 procent. Różnica między nimi jest minimalna, wynosi 1,82 punktu procentowego. By zdobyć pewną przewagę, Trzaskowski i Nawrocki będą jednak mobilizować tamtych wyborców, co oznacza, że kampania może być jeszcze bardziej brutalna niż dotychczas.

To dlatego, że skrajna prawica, czyli Braun i Mentzen, dostali odpowiednio 14,8 i 6,34 procent głosów, czyli w sumie 21,14 procent. I to do nich będzie zwracał się z całą pewnością Karol Nawrocki. Kandydatów odwołujących się do wartości liberalno-demokratycznych, czyli Adriana Zandberga, Szymona Hołownię, Magdalenę Biejat i Joannę Senyszyn poparło w sumie 15,17 proc. wyborców. Do nich będzie zwracał się z pewnością Rafał Trzaskowski. Wyborców skrajnej prawicy jest więcej, więc wśród nich też będzie musiał szukać poparcia. A to oznacza, że może kontynuować prokonfederacką retorykę sprzed pierwszej tury. 

W tej sytuacji powstaje pytanie, co zrobią wyborcy lewicowi, liberalno-demokratyczni, którzy pokazali obecnej władzy żółtą kartkę. Bo z pewnością tak słabe poparcie podczas decydujących o przyszłości Polski wyborów jest właśnie ostrzeżeniem, że są niezadowoleni z polityki rządu i kampanii wyborczej kandydata KO. To także wskazówka, że Trzaskowski bardziej musi się postarać nie tylko o wyborców Konfederacji, jak dotychczas, lecz także właśnie o tych, których nie satysfakcjonują działania rządzących. A to wymaga innego kursu niż wyznacza Donald Tusk. Ale także skrajnie innego niż wskazuje Sławomir Mentzen i Grzegorz Braun.

Czeka nas więc brutalna kampania wyborcza, która będzie wymagała innych sposobów zdobywania poparcia niż dotychczas. Wskazuje na to fakt, że Karolowi Nawrockiemu nie zaszkodziła sprawa kawalerki przejętej w zamian za opiekę od Jerzego Ż., który znajduje się w domu pomocy społecznej. Kompromitująca przeszłość i afery nie zniechęcają wyborców PiS-u do poparcia tego, co oferuje im to ugrupowanie.

Warto jednak wziąć w tej kalkulacji pod uwagę to, że wyborcy skrajnej prawicy nie muszą mieć wcale właśnie takich poglądów. Hasło „niskie podatki” może im wystarczyć, by poprzeć Sławomira Mentzena i nie słyszeć już jego haseł antykobiecych (o których z resztą niepytany nie mówi). Mogą być to raczej wyborcy zmęczeni duopolem, a więc znowu pokazujący żółtą kartkę obecnym elitom władzy.

O wynikach zdecydowali ci, którzy zdecydowali o wynikach wyborów parlamentarnych w 2023 roku, czyli najmłodsi uprawnieni do głosowania w wieku 18–29 lat. Była to druga co do liczebności grupa głosujących i 36,1 procent z niej poparło Mentzena [Ipsos dla TVN24, Polsat News i TVP]. Wtedy młodzi przesądzili więc o tym, że Polska dostała szansę na powrót liberalnej demokracji, teraz wybrali odwrót od niej albo antysystemowość. Albo znowu – antyduopol, bo drugim najpopularniejszym kandydatem wśród najmłodszych był Adrian Zandberg. Albo po prostu populizm.

Przez Polskę przechodzi prawicowo-populistyczny trend widoczny w Niemczech, we Francji, w Stanach Zjednoczonych czy w Brazylii. Politycy liberalno-demokratyczni muszą konkurować z populistami w szukaniu narzędzi, które pomogą im przekonać do siebie wyborców. Ale także zdiagnozować przyczyny popularności populistów i linie podziałów, które nie przebiegają już tak, jak dotychczas znane. Gdyby tak było, nie zastanawialibyśmy się na przykład teraz w Polsce, gdzie są ci młodzi ludzie, którzy półtora roku temu odsunęli PiS od władzy.

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” Karolina Wigura rozmawia z brazylijskim badaczem populizmu Sergio Costą. Brazylia, co podkreśla Wigura, podobnie jak Polska, rozpoczęła demokratyczną transformację w latach osiemdziesiątych XX wieku, a dziś jest podobnie spolaryzowana między siłami demokratycznymi a populistycznymi. Jednak ostatnie wybory wygrał tam Lula da Silva, lewicowy przeciwnik prawicowo-populistycznego Jaira Bolsonaro. Dziś, podobnie jak obóz liberalno-demokratyczny w Polsce, mimo utrzymywania władzy musi liczyć się z mniejszym poparciem społecznym.

Costa mówi: „Niezadowolenie społeczne można wyrażać różnymi językami. Jeśli istnieje na przykład niezadowolenie z powodu migracji albo strach przed mobilnością kobiet, nie oznacza to automatycznie, że w społeczeństwie brazylijskim albo niemieckim, istnieje pewien kulturowy atawizm rasizmu czy seksizmu”. I tłumaczy: „Brazylijsko-jamajski socjolog Stewart Hall porównuje idee i hasła polityczne do ciężarówek, które «przewożą» znaczenia ideologiczne. Słowa, symbole, narracje – na pierwszy rzut oka, choć mogą wyglądać neutralnie – są w istocie nośnikami transportującymi treści ideologiczne. Użytkownicy mogą nieświadomie «przyjmować przesyłkę», nie zastanawiając się, co właściwie taka «ciężarówka» wiezie. Ale politycy mogą świadomie przygotowywać różne przesyłki, opakowywać na przykład niezadowolenie społeczne na różne sposoby, bardziej albo mniej pasujące do liberalnej demokracji”. 

Zapraszam do lektury tego wywiadu, który z szerszej perspektywy, a nie tylko wynikającej z analizy wyników wyborów, pomaga zrozumieć to, co się wydarzyło w Polsce w ostatnią niedzielę.

Zapraszam również do czytania pozostałych tekstów z nowego numeru,

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin, zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”.