Ewelina Adamik: 10–16 lipca w Sopocie i Gdańsku odbędzie się już trzecia edycja Baltic Opera Festival, prezentująca wyjątkowy repertuar w wykonaniu światowej klasy artystów. Na początek chciałabym jednak wrócić do 2023 roku i zapytać o genezę jednego z największych plenerowych wydarzeń operowych w Europie. Kiedy narodził się w pana głowie pomysł organizacji BOF w Operze Leśnej?

Tomasz Konieczny: Festiwal tworzymy wraz z dyrektorem festiwalu Rafałem Kokotem, dyrektorem Pawłem Marcem, odpowiedzialnym za organizację i koordynację pracy artystycznej, i dyrektorem Opery Bałtyckiej – Romualdem Wiczą-Pokojskim. Geneza była dość prosta. Przeżyliśmy czas pandemii, a ja zainspirowany postacią tenora Petera Svenssona, który stworzył wtedy spontanicznie festiwal wagnerowski na austriacko-czeskiej granicy, w amfiteatrze w Mikulovie, pomyślałem, że scena Opery Leśnej może sprawdzić się równie dobrze. Zarówno w pandemii, jak i po jej zakończeniu.

Chciałem dać pracę kolegom i koleżankom freelancerom. Proszę zauważyć, że w nazwie sopockiej sceny widnieje słowo „opera”. Jest to też przede wszystkim miejsce ze wspaniałymi warunkami akustycznymi i kapitalnym kanałem orkiestrowym, który przez lata był nieużytkowany.

Zatrzymajmy się na moment przy historii obiektu. W dwudziestoleciu międzywojennym, od 1924 roku na scenie tej był wystawiany coroczny Festiwal Wagnerowski. Natomiast pana kariera śpiewaka operowego w dużej mierze opiera się na repertuarze niemieckojęzycznym. Czy istnieje tutaj pewna zależność?

W swojej koncepcji BOF nawiązuje przede wszystkim do pierwotnej tradycji tego miejsca. Od 1909 roku do pierwszej wojny światowej grano tam wyłącznie opery romantyczne, których libretta wybrzmiewały w nostalgiczno-tajemniczej przestrzeni leśnej. Wykorzystywano wówczas las jako naturalną scenografię. Później ugruntował się Festiwal Wagnerowski, o którym pani wspomina, nazywany „Bayreuthem Północy”.

fot. Krzysztof Mystowski

Przed drugą wojną światową miejsce to stało się, niestety, tubą propagandową. Pewnie dlatego nie kontynuowano tradycji spektakli operowych po wojnie. My powoli odzyskujemy scenę Opery Leśnej dla opery właśnie. W przyszłości z pewnością pojawią się również polskie tytuły. Będziemy starali się pokazywać światu także to, co proponuje nasza wspaniała literatura.

Porozmawiajmy w takim razie o programie. Czym zaskoczy nas festiwal w tym roku?

Przyznam szczerze, że jestem fanem Aleksandra Nowaka i będę bardzo ciekaw jego kompozycji – „Głos Potwora”. Widać w niej inspirację postacią z filmu „Europa Europa” Agnieszki Holland i losami Salomona Perela, Żyda ukrywającego się w czasie drugiej wojny światowej w szeregach Hitlerjugend. Opera będzie miała swoją prapremierę w Poznaniu na festiwalu Malta, a później zostanie pokazana u nas.

Zaprosiliśmy również Teatr Wielki – Operę Narodową ze spektaklem „Wòlô Bòskô”, który jest śpiewany przez pomysłodawcę spektaklu, barytona Damiana Wilmę, i mówiony po kaszubsku przez znakomitą aktorkę Danutę Stenkę. Natomiast jeśli chodzi o nasze produkcje festiwalowe, to zaproponowaliśmy między innymi „Salome”…

…operę Richarda Straussa na podstawie dramatu Oscara Wilde’a, zresztą świetnie zilustrowanego przez Aubreya Beardsleya. Artyści wówczas wywołali spory skandal z powodu obecnej w dziełach demonicznej erotyki. Zauważyłam, że jest pan autorem koncepcji inscenizacyjnej, skąd pomysł, aby zaproponować widzom „Salome”?

Usiadłem w tamtym roku na widowni Opery Leśnej przed premierą „Turandot” [spektakl operowy grany w poprzedniej edycji – przyp. red.]. Zjawiła mi się wówczas konkretna wizja sceniczna. „Salome” rozgrywa się w całości w plenerze, w ogrodach pałacowych, na tarasach. Czytając po raz kolejny Wilde’a, gdyż występuję w wielu produkcjach jako święty Jan Chrzciciel, czyli Jochanaan, zrozumiałem, że treść „Salome” jest bardzo aktualna. Opera została osadzona w konkretnej przestrzeni polityczno-religijno-społecznej – w dzisiejszej Strefie Gazy.

Poza tym istotny jest sportretowany konflikt pomiędzy dwoma plemionami, a także światem władzy, bogactwa i biednym społeczeństwem. Zresztą w Polsce również mamy do czynienia z dwoma plemionami, a w tej chwili, jak się okazało, raczej z kilkoma, często, niestety, mrocznymi… Artyści nie mogą być obojętni na aktualne problemy. Dopowiem tylko, że obsada spektaklu jest wybitna. W roli Salome – Jennifer Holloway, amerykańska sopranistka, w roli Heroda – Gerhard Siegel, Herodiadę natomiast zaśpiewa Claudia Mahnke, a Jochanaana – Oleksandr Pushniak. Autorem koncepcji scenografii jest Boris Kudlička. Zagra znakomita Sinfonia Varsovia pod batutą dwóch dyrygentów: Yoela Gamzou i Piotra Jaworskiego.

Postać Jana Chrzciciela mierzy się z wykluczeniem, podobnie jak Jezus Chrystus z Ewangelii według świętego Łukasza. Wspominam o tej analogii nie przypadkiem, gdyż podczas BOF będziemy mogli po raz pierwszy zobaczyć na deskach Opery Leśnej „Pasję wg św. Łukasza” Krzysztofa Pendereckiego.

Myślę, że to najlepsze dzieło oratoryjne Pendereckiego. Pokusiliśmy się o interpretację sceniczną w reżyserii Barbary Wiśniewskiej. Obsada, podobnie jak w „Salome”, jest międzynarodowa, są to artyści parający się gatunkiem, jakim jest oratorium. W roli basa mamy Matthiasa Goernego, w roli barytona wystąpi Adrian Eröd, syn wspaniałego kompozytora, który przyjaźnił się z Pendereckim. Pojawi się również ukraińska sopranistka – Olga Bezsmertna. W postać Ewangelisty wcieli się jeden z najpiękniejszych polskich głosów aktorskich, Krzysztof Gosztyła. Usłyszymy Sinfonię Varsovię pod batutą dyrygenta Bassema Akiki, a także cztery wybitne chóry, których koordynatorką będzie Agnieszka Franków-Żelazny.

Natomiast w tym roku BOF zainauguruje „Podróż zimowa” Franza Schuberta, podczas której wybrzmi poezja Wilhelma Müllera i Kamila Baczyńskiego. Co ciekawe, podczas spektaklu pojawią się projekcje wideo notatnika Kazimierza Fidlera, pana pradziadka, który udokumentował pobyt w obozie koncentracyjnym w Buchenwald.

Spektakl, który odbędzie się w przestrzeni „100czni” w Gdańsku, został wykonany, zaprojektowany, przemyślany, wyreżyserowany i stworzony przez mojego młodszego brata Łukasza Koniecznego, również śpiewaka operowego. Teksty naszego pradziada wcześniej nie były opublikowane, zresztą Fidler notował je w kalendarzu gestapowskim, z którego wydrapał wrogiego orła.

Co ważne, bohater znowu jest samotnym wędrowcem. Z jednej strony podejmujemy temat aktualnej polityki – wykluczania ludzi podczas wojen. Z drugiej – zależało mi również na podjęciu wątku samotności w nowoczesnym świecie, wynikającej z rewolucji technologicznej. Do tego wszystkiego dochodzi też odcięcie człowieka od natury, o czym, mam nadzieję, przypomni nam przestrzeń Opery Leśnej.

Marzy mi się, by BOF pozwalał spełniać aspiracje ludzi, którzy na co dzień nie występują profesjonalnie na scenie, więc na przykład w „Salome” statystami być może będą podopieczni Puckiego Hospicjum świętego Ojca Pio, założonego przez ojca Jana Kaczkowskiego. Organizujemy również kurs mistrzowski dla młodych śpiewaków, który poprowadzą (i także podczas koncertu finałowego wystąpią): Olga Bezsmertna i Rafał Siwek.

Izolacja i samotność to jedno, ale wydaje się, że współcześnie tracimy również pewien kompas wartości. W wywiadzie dla Culture.pl wspomniał pan o tym, że ludzie masowo odchodzą od religii, ale potrzebują czegoś w zamian. Czy spektakle operowe – dodatkowo w tak wyjątkowej scenerii – mogłyby zaproponować odbiorcom coś na kształt przeżycia metafizycznego? Mnie pewne wrażenie katharsis towarzyszyło podczas zeszłorocznej edycji.

Nie możemy zapominać, że teatr wyrósł na misteriach religijnych, zatem w jego genezie leży mistyczne przeżycie. Myślę, że głębokie doświadczanie sztuki, dzięki muzyce scenografii i temu, co jest najważniejsze w operze, czyli ludzkiemu głosowi, może poruszyć serca i dusze odbiorców.

Wierzę w magię Opery Leśnej. Jest to miejsce posiadające wyjątkową atmosferę, która sprzyja możliwości przeżywania metafizycznych doznań. Cieszę się, że pani tego doświadczyła. Ja też tego w Operze Leśnej doświadczam i dzięki temu mam siłę, by walczyć o kolejne odsłony festiwalu.

Źródło: Baltic Opera Festival / aut. Agnieszka Cytacka

Jesteśmy dużym, dobrze prosperującym krajem, a kultura w Polsce wciąż jest „ceniona” na poziomie najniższej krajowej albo nawet poniżej najniższej krajowej. Tak nie może być. Musimy to zmienić. Kultura świadczy o jakości narodu, świadczy o jego tożsamości i to kultura powoduje, że możemy być dumni z własnej tożsamości, z własnego kraju. A to kosztuje.

Wspomnę tylko, że polskie prawo podatkowe jest, niestety, tak skonstruowane, że nie przynosi korzyści potencjalnym prywatnym sponsorom. Na pytania polityków, czy nie możemy znaleźć takiego sponsora, który wspierałby BOF, odpowiadam, że najpierw trzeba stworzyć odpowiednie prawo. Będę zatem dążył do tego, aby wskazywać politykom, nawet tym, którzy nie interesują się sztuką, że kultura jest ważna i świadczy o sile danego narodu.

Jest pan cenionym na całym świecie basem-barytonem, zatem pana głos nomen omen ma wielkie znaczenie również przy tworzeniu międzynarodowej kultury. Jakie wyzwania zawodowe pojawią się na pana drodze w najbliższym czasie?

W najbliższym sezonie czekają mnie przede wszystkim dwie bardzo ważne premiery. W listopadzie będę wykonywał w The Metropolitan Opera partię Mandryki w „Arabelli” Straussa, natomiast chwilę później pojawię się na scenie w Barcelonie, w nowej produkcji – „Tristana i Izoldy”. W tym samym tytule wystąpię również wiosną w Met, także w premierze. W najbliższym czasie zagram też w tytułowej roli w premierze „Borysa Godunowa” w reżyserii Kirilla Serebrennikova, którego w swoim czasie rosyjski aparat represji poddał aresztowi domowemu. To spektakl antyreżimowy, ale przede wszystkim wyjątkowe widowisko, co mnie cieszy.

 

Pełny program Baltic Opera Festival dostępny na stronie balticoperafestival.pl

Najbliższe spektakle operowe Tomasza Koniecznego można sprawdzić na stronie tomasz-konieczny.com