Szanowni Państwo!

Mobilizacja wyborcza przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu wywołuje pytania na temat aktualnych podziałów polskiego społeczeństwa. Gremialne poparcie, jakiego Karolowi Nawrockiemu udzielili wyborcy Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, to powód do tego, by zastanowić się, przeciw czemu w rzeczywistości głosowali.

Słychać racjonalne argumenty za tym, że liberalne elity po raz kolejny muszą przemyśleć swoją porażkę. Być może jednak te argumenty są oparte na błędnych założeniach. Dlaczego bowiem zakładamy, że na Trzaskowskiego głosowały elity, a do zwycięstwa Nawrockiego przyczynili się wyborcy antyelitarni? I kim właściwie są współczesne polskie elity? 

Jeśli weźmiemy pod uwagę wykształcenie, to rzeczywiście na Nawrockiego częściej głosowali ludzie z niższym wykształceniem niż na Trzaskowskiego. Jednak przecież już sam Nawrocki ma doktorat, a we władzach popierającej go partii są osoby archetypicznie inteligenckie, jak Jarosław Kaczyński, czy wywodzące się ze środowisk uniwersyteckich, jak Przemysław Czarnek. Dlaczego oni nie znaleźli się za czerwoną linią dla wyborców anty-Trzaskowski, a sam Trzaskowski – tak?

Jeśli zaś elity mierzymy statusem finansowym, to od dawna nie jest tak, że ludzie lepiej wykształceni i wykonujący zawody uchodzące potocznie za prestiżowe zarabiają lepiej niż ci, którzy zajmują się usługami czy pracą fizyczną. Na egzotycznych wakacjach spotykają się obie grupy społeczne i tę drugą stać często na więcej niż pierwszą. Przynależność do klasy średniej nie kojarzy się już z prestiżem i elitarnością. W tym sensie teoretycznie elitarny Trzaskowski nie może wywoływać zazdrości na przykład u szefa ekipy remontowej. Ten drugi może mieć znacznie lepsze możliwości finansowe od sporej części doktorów i profesorów.

Jeśli więc nie jest pewne, czy głos przeciw Trzaskowskiemu był głosem przeciw elitom, to nie jest także pewne, kim są współczesne polskie elity, a kim antyelity. Jak kształtują się współczesne polskie klasy społeczne? Te pytania na pewno powinni zadawać sobie politycy i ludzie zainteresowani strukturą polskiego społeczeństwa. O krystalizującej się klasowości pisze w swoim felietonie Jarema Piekutowski.

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” Wojciech Engelking zadaje kolejne ważne pytanie – czy elity w ogóle istnieją? Czy ich wyobrażone istnienie można uzasadnić samą niechęcią do nich? I jaki związek z tą niechęcią ma wejście w dorosłość pokolenia, które właśnie zaczyna dziedziczyć majątki? Pisze: „Zacznijmy od podstawowego pytania: na jakiej zasadzie taki społeczny twór jak elity w ogóle istnieje? Czy można to istnienie obiektywnie i empirycznie stwierdzić, powiedzieć, że z takiego a takiego dającego się zaobserwować powodu ten czy ów zalicza się do elit? […] Podobnie jak Trzaskowski, posiada Nawrocki więcej niż jedną nieruchomość. A jednocześnie przecież nikt przy zdrowych zmysłach by go do elit nie zaliczył. […] Dlaczego panuje […] przekonanie, iż posiadacz willi pod Końskimi i kilku sportowych aut jest ludem, warszawski profesor zarabiający ułamek jego dochodów zaś elitą?”.

Zapraszam Państwa do czytania tego tekstu i innych w nowym numerze „Kultury Liberalnej”.

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,

Zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”