Bruksela jako Moskwa, czyli dwie drogi postkomunistycznego mimetyzmu
II RP zakończyła się katastrofą, której krótkie upojenie ultra-, super-, turbo- (niepotrzebne skreślić) suwerennością na pięć minut przed zagładą niektórych zachwyca. Rok 1939 powinien być nieustannie odrabianą lekcją, w której suwerenistyczne „non possumus” w ogóle nie powinno być przedmiotem bezkrytycznego zachwytu.