[Azja w zbliżeniu] Indie zbroją sąsiadów, a Chiny patrzą
Indie sprzedają broń nawet zbrodniczym dyktaturom w swoim regionie. Mają w tym jednak cel – osłabić wpływy chińskie.
Indie sprzedają broń nawet zbrodniczym dyktaturom w swoim regionie. Mają w tym jednak cel – osłabić wpływy chińskie.
W trzy lata po zamachu stanu, którym zakończyła swój dziesięcioletni eksperyment z demokracją, Tatmadaw – armia Mjanmy – jest w ślepej uliczce. Politycznie reprezentuje już wyłącznie samą siebie.
Izolowani przez świat zachodni przywódcy bojówek walczących z birmańską juntą szukają sojuszników wśród lokalnych watażków i dyktatorów na całym świecie. To właśnie z nimi stworzą „międzynarodówkę dyktatorów”. Nie zbudują lepszego świata, ale mogą podpalić ten, który już istnieje.
Zachód zapomniał już o wojnie w Birmie? Pisze Krzysztof Renik.
1 lutego 2023 roku miną dwa lata od puczu, w wyniku którego obalony został w Mjanmie wybrany demokratycznie rząd Narodowej Ligi na Rzecz Demokracji. Od tamtego czasu toczy się w tym kraju wojna, o której zachodni świat zdążył już zapomnieć.
Armia od lat rekrutuje dzieci i młodzież, najczęściej w wyniku przymusu ekonomicznego i porwań zmusza się kompletnej izolacji. Wpaja im się, że służąc w armii i wykonując rozkazy, mogą czuć się bezkarni, nawet dokonując gwałtów i zbrodni na ludności cywilnej.
„Razem dla Birmy” to hasło akcji humanitarnej na rzecz osób protestujących w obronie birmańskiej demokracji.
Jakub Bodziony rozmawia z Krzysztofem Renikiem o wojskowym zamachu stanu w Birmie, do którego doszło 1 lutego. Czy prodemokratyczne protesty przeciwko generałom mogą zakończyć się sukcesem? Czego obawiają się generałowie? Czy wojsko zdecyduje się na krwawe zduszenie protestów? Jak zareagowali sąsiedzi Mjanmy?
Społeczeństwo birmańskie nie zaakceptowało przewrotu i żąda uwolnienia demokratycznie wybranych przywódców oraz powrotu na ścieżkę prodemokratycznych przemian.
Na scenie międzynarodowej reputacja Aung San Suu Kyi legła w gruzach. Jednak listopadowe wybory potwierdziły jej mocną pozycję prodemokratycznej i reformatorskiej przywódczyni kraju.
Jeśli ktoś popełnia błędy faktograficzne, to trzeba mu to wypominać. Taka jest społeczna rola recenzji, pisze Michał Lubina.
Grzegorz Stern podjął ambitną próbę opisu Birmy wychodzącej z dyktatury. Autorowi „Borderline” zabrakło jednak wiedzy oraz empatii. W konsekwencji jego książka może być wzorem, jak nie pisać o tym kraju.
Moja wiara w konsekwentne budowanie zrębów demokracji w Birmie przez liderów Narodowej Ligi na Rzecz Demokracji jest coraz wątlejsza. Powodów jest wiele, lecz czarę goryczy przelał niedawny wyrok sądu w Rangunie, który skazał dwóch dziennikarzy agencji Reutersa – Wa Lone’a i Kyawa Soe Oo – na siedem lat więzienia za rzekome nielegalne wejście w posiadanie tajnych dokumentów państwowych.
Czy proces Wa Lone’a i Kyawa Soe Oo zakończy się uniewinnieniem, czy wyrokiem skazującym? Trudno w tej chwili powiedzieć. Grozi im do 14 lat za to, że szukali prawdy – nie lepszych i bardziej malowniczych ujęć filmowych, ale właśnie prawdy.
Jeden z największych na świecie kryzysów humanitarnych, rosnące represje wobec prasy oraz zdjęcia zachodzącego słońca na tle tysiącletnich pagód. To główne tematy, które obecnie zobaczymy po wpisaniu do przeglądarki internetowej hasła „Myanmar”. Dwa pierwsze z nich pojawiły się w ciągu ostatniego roku, trzeci od lat przyciąga rzeszę turystów do tego kraju.
„Zmiana” birmańskiej konstytucji jest kolejną fikcją. Od lat wszelkie „zmiany” polegają na tym, że opozycji pozwala się na reglamentowany sprzeciw, a wojskowi przebierają się już w nie w mundur, ale w garnitur.