Między sedesem a spluwaczką. Wokół wystawy „Stan rzeczy” w Muzeum Narodowym w Warszawie
Czy przyglądając się wystawie przedmiotów codziennego użytku, możemy zerwać z elitaryzmem jaki przypisano pojęciu sztuki?
Czy przyglądając się wystawie przedmiotów codziennego użytku, możemy zerwać z elitaryzmem jaki przypisano pojęciu sztuki?
Istnieje obyczaj nawiązywania stosunków partnerskich pomiędzy miastami. Gdynia nawiązała je z szesnastoma – nawet w Chinach. Mogłaby nawiązać oficjalny kontakt również z Tel Awiwem. Taki wniosek nasuwa się w każdym razie z wystawy w muzeum POLIN.
„Czekam na polski film, który mógłby zainteresować zarówno polskiego, jak i zagranicznego widza. Nie należy tych dwóch rzeczy przeciwstawiać. Zmieńmy sposób myślenia. Jeśli jest wspaniała historia, to można ją opowiedzieć w taki sposób, by zrozumiano ją pod każdą szerokością geograficzną”.
W tym roku po raz pierwszy na taką skalę malarstwo „popularne” z Konga wkroczyło do europejskich muzeów sztuki współczesnej, zdobywając szerokie uznanie. Kolekcja prof. Bogumiła Jewsiewickiego, wystawiona w BOZAR w Brukseli i Garage Museum w Moskwie, czyni sztukę afrykańskiego kraju jeszcze bardziej rozpoznawalną na świecie.
Tegoroczny zdobywca Złotej Palmy oferuje nam nie tylko prześmiewczy obraz świata sztuki, kształtowanego przez tyranię wirali i sponsorów tylko pozornie otwartych na transgresję. „The Square” to także portrety społeczeństwa odgrywającego rytuały empatii oraz mężczyzn w stanie permanentnego kryzysu.
Berlińska wystawa to przystępny podręcznik studiów nad kolonialną przeszłością, którego jasność wywodu i metodologiczna konsekwencja przekonują i przyciągają. Niekiedy jednak razi on też dydaktyczną natarczywością.
Szpakowaty pan cierpliwie czyści zębatki, młoda dziewczyna pieczołowicie naprawia skraj cesarskiej szaty, grupa ludzi patyczkami do uszu zbiera kurz z wyhaftowanych znaków na parawanach. Skondensowana nuda, która zauroczyła miliony Chińczyków.
Najnowszy film Aleksandra Sokurowa to niezwykła opowieść o Luwrze w czasie niemieckiej okupacji. Balansując na pograniczu fabuły i dokumentu, reżyser analizuje rolę artysty w obliczu konfliktu.
Polityka historyczna rządu Prawa i Sprawiedliwości budzi ostrą krytykę, a wręcz strach. Czy jednak działania obecnych władz faktycznie wnoszą nową jakość w polskie debaty o przeszłości? Może warto raczej spytać, czy marginalizacja, wykluczenie i arbitralność nie są już od lat ich stałymi elementami?
Muzeum Historii Politycznej Rosji to chyba najważniejsze muzeum historyczne w tym kraju. Udało mu się wprowadzić do rosyjskiego muzealnictwa dwa niezbyt często występujące tam elementy: poszanowanie dla prawdy historycznej i nowoczesne techniki narracji muzealnej.
Większość europejskich muzeów żyje z podatków płaconych przez obywateli: wolność słowa powinna wynikać więc z umowy – paktu pomiędzy instytucją, kuratorami i artystami.
Pierre Huyghe organizuje osiedlowe festyny, dokumentuje zmyślone podróże, opowiada o fantazjach psów, mrówek i pszczół. Łączy cały kosmos i znosi wszelkie granice dla fikcji i wyobraźni. Przekonuje – tak, inny świat jest możliwy. I odpowiada tym samym na tak silną dziś potrzebę odkrycia dróg do rzeczywistości innej, niż ta którą znamy.
„Kora” Georges’a Didi-Hubermana zaczyna się od zdjęcia trzech skrawków brzozowej kory. To początek wyprawy do Auschwitz i pierwszy obraz, który towarzyszy filozoficznej medytacji nad tym, co niewyobrażalne.
Terre Haute, miasteczko liczące około 60 tysięcy mieszkańców, leży przy rzece Wabash w stanie Indiana. Ma muzeum proszku do pieczenia, dom, w którym mieszkał Eugene V. Debs – działacz socjalistyczny, który kandydował na prezydenta Stanów Zjednoczonych w 1920 roku i zdobył milion głosów, choć siedział w więzieniu – i muzeum Holokaustu.
Podczas podróży przeważnie mało myślę o swoim mieście. Jasne, zawsze wracam tu z nieskrywaną radością, bo Kraków oznacza dla mnie więcej niż tylko miejsce zamieszkania. To raczej ten stary czas, który płynie tu inaczej, pozwalając na nieco osobny – lepiej rozumiany w całej bodaj Galicji – sposób bycia.