Pozwólcie mi napisać do Was moim własnym językiem [List do redakcji]
Ja też jestem kobietą. Należę do środowisk kobiecych, które solidaryzują się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Wyjaśnię Wam dlaczego.
Ja też jestem kobietą. Należę do środowisk kobiecych, które solidaryzują się z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. Wyjaśnię Wam dlaczego.
Wystąpienie Kaczyńskiego mnie zmroziło. W czasie mojego życia nie potrafię przypomnieć sobie bardziej nieodpowiedzialnego i destrukcyjnego działania członka rządu i osoby w rzeczywistości kierującej państwem.
Nasz tygodnik opowiada się przeciwko światopoglądowemu dyktatowi fundamentalistów, a za prawami kobiet i swobodą wyboru.
Sytuacja kobiet na rynku pracy niewątpliwie się poprawia. W Polsce kobiety są coraz lepiej wykształcone, częściej zajmują wyższe stanowiska, a różnica w pensjach pomiędzy kobietami a mężczyznami jest jedną z najniższych w Europie. Co nie znaczy, że nie ma w tym zakresie już nic do poprawienia.
Rynkiem rządzi płeć. Aby przewartościować tę logikę, konieczne są zdecydowane działania państwa. Najważniejsze z nich to wprowadzenie obowiązkowego podziału urlopów rodzicielskich między partnerów i stworzenie mechanizmu elastycznych powrotów do pracy po urodzeniu potomstwa.
Szanowni Państwo! „Linia podziału – a może nawet przepaść – przebiega dziś między starszym a młodszym pokoleniem Polaków oraz ich diametralnie różnymi doświadczeniami życiowymi. Te dwa pokolenia zupełnie się ze sobą nie komunikują” – pisaliśmy w „Kulturze Liberalnej” już w połowie 2015 roku. Zwracaliśmy uwagę, że pokolenie polityków, które dominuje na krajowej scenie, jest wypalone. […]
Co może pójść nie tak? Wystarczy przecież cofnąć zakaz i karni Chińczycy rzucą się do powiększania rodzin. Coś jednak poszło nie tak.
Pierwsze feministki narażały życie i zdrowie, abyśmy my mogły głosować i kandydować w wyborach, pracować, studiować. Jednym z wyrazów naszej wdzięczności i pamięci o nich powinny być żeńskie końcówki nazw zawodów”, mówi zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.
Ciężko jest wyjść poza ramy tego, co stanowi nasze najbliższe otoczenie. Czasem warto jednak choć na chwilę oderwać się od telewizji, radia czy komputera, które bombardują nas informacjami o tym, co dzieje się na Wiejskiej, i poobserwować kawałek przysłowiowej „reszty świata”. Zakończony właśnie Brave Festival we Wrocławiu to najlepszy tego przykład.
Lewicowa emancypacja jest często antagonistyczna, zbudowana na przeciwstawianiu sobie mężczyzn i kobiet. Wymownym przykładem jest hasło „mój brzuch – moja sprawa”. Zgodnie z takim sposobem myślenia aborcja to sprawa wyłącznie kobiet, a mężczyźni mogą albo nas poprzeć albo siedzieć cicho.
„Jestem chłopem z urodzenia. Dla mnie się liczy pragmatyzm. Niemal codziennie spotykam się z 3–4 profesorami, przedstawiają mi swoje wizje i one są fantastyczne, bo inna polityka jest możliwa. Tylko co dzieje się dwa lata po przedstawieniu tej wizji? Kocham analizy, których nikt nie rozumie”, mówi przewodniczący SLD.
Pamiętam, jak w setkach wywiadów pytano mnie o to, jakie rezultaty dał Kongres Kobiet, jakie ustawy powstały dzięki jego postulatom? Prawie żadne, ale nie o to chodziło. W polityce nie wszystko daje się interpretować poprzez programy, cele, efekty, partie i wielkość narcystyczną przywódcy.
Moje przekonanie, że liberalna i konserwatywna lewica mogłyby porozumieć się „na trupie kobiety”, czyli pod warunkiem porzucenia walki o prawa reprodukcyjne kobiet, nie było bynajmniej radą, ani też postulowaną strategią działania. Coś takiego moim zdaniem absolutnie nie powinno mieć miejsca.
Wybuchające raz po raz oburzenie, dotyczące absurdów wykładanych pod szyldem edukacji seksualnej finansowanej przez państwo, wiąże się z emocjami, ale to tylko jeden aspekt znacznie szerszego problemu. Polityka rodzinna PiS-u wygląda tak, jakby rząd naprawdę chciał zrealizować obietnicę złożoną przez Jarosława Kaczyńskiego wspólnie z Viktorem Orbánem – obietnicę kulturalnej kontrrewolucji.
Przyszłość praw reprodukcyjnych w Polsce zależy od nas wszystkich. W naszym myśleniu nadal obecne są schematy powodujące, że o aborcji mówimy tylko wtedy, gdy musimy bronić się przed fundamentalizmem.