Marilyn z Lipiec. Recenzja filmu „Chłopi” w reżyserii DK i Hugh Welchmanów
Najnowsza ekranizacja „Chłopów” to świadectwo nie tylko niebywałej pracowitości twórców, ale i pułapek romantyzmu, który zaważył na schematach filmowej opowieści.
Najnowsza ekranizacja „Chłopów” to świadectwo nie tylko niebywałej pracowitości twórców, ale i pułapek romantyzmu, który zaważył na schematach filmowej opowieści.
Nadar był najsłynniejszym francuskim fotografem XIX wieku. Fotografował Dumasa, Sand i Baudelaire’a. Mniej ludzi pamięta, że był również wziętym karykaturzystą i twórcą głośnego Panteonu – litografii, na której sportretował blisko 250 najważniejszych postaci francuskiego świata literatury. Znalazł się na niej tylko jeden Polak. Wybór nie był przypadkowy.
Kiedy naiwny romantyzm zakłada, że polityka rządzi się ideałami i wartościami, naiwny realizm czyni dokładnie odwrotnie. Widzi tylko brutalną grę i starcie sił, wierząc, że rola idei jest zerowa. Obie postawy są błędne, bo przedstawiają sprawy zbyt zerojedynkowo.
Na ogarniające nas rozpacz czy poczucie słabości późna nowoczesność zna jeden środek – rozmaite „techniki życia”, czyli błyskawiczne terapie, coachingi i kursy mindfulness. Koszt zupełnej likwidacji ciemnej strony naszej egzystencji – pisze Stawiszyński – jest jednak zaskakująco wysoki. Jak sobie zatem radzić z lękami i bezradnością? Jedną radę eseista wyraża wprost. Drugą trzeba odszukać na marginesie osobistego, arcylirycznego zakończenia.
„Nasz czas”, pokazywany w 2018 roku na Festiwalu w Wenecji, w końcu można obejrzeć w polskich kinach. Carlos Reygadas opowiada o „otwartym związku” i kontrolowanej zdradzie, co jest przyczynkiem do rozważań nad męskim ego i romantycznym ideałem miłości.
Dziesięć lat później katastrofa smoleńska przestaje być wyrazistym symbolem podziałów rządzących polską polityką. Wywołana przez pandemię koronawirusa recesja gospodarcza, w połączeniu z kryzysem klimatycznym, mówią społeczeństwom „sprawdzam” – nie tylko Polsce.
Warto wreszcie przestać wpajać polskim dzieciom toksyczne popłuczyny po romantyzmie i zamiast tego zacząć uczyć je pokojowego rozwiązywania konfliktów, żeby następne pokolenia nie dały sobie wmówić, że bicie się nawzajem po mordach to najlepsza strategia. Nauka jednoznacznie dowodzi, że taką nie jest.
„Poprzednie generacje tak silnie zawłaszczyły scenę polityczną, że przez długi czas nie było oddechu i przestrzeni dla pokolenia lat 80. Proszę zobaczyć, że mówiąc „młody polityk”, często przywołuje się przykład Rafała Trzaskowskiego, który ma 47 lat!”, mówi znana dziennikarka.
Jeśli strategia Kuisza się przyjmie, może w końcu będziemy mieli liberalizm osadzony w polskim doświadczeniu. To byłby właśnie liberalizm niepodległości!
„Miłosz dość wcześnie zaangażował się w opinię, że twórczość pokolenia wojennego nie ma żadnej przyszłości, bo to skansen postromantyczny, na dodatek cuchnący nacjonalizmem. Potem ze zdumieniem widział, że ich wiersze wchodzą do kanonu lektur”. O konflikcie autorów „Sztuki i Narodu” z Czesławem Miłoszem opowiada profesor Stanisław Bereś.
Debiut Jagody Szelc, nagrodzony na Festiwalu Filmowym w Gdyni i Paszportem „Polityki”, doczekał się licznych pochwał i interpretacji. Niezależnie, czy jest to oniryczna wizja drzemiących w ziemi sił, czy społeczno-polityczny traktat, jedno jest pewne – pokazuje nie tylko to, co tu i teraz, ale i to, co leży gdzieś głęboko w nas.
Szanowni Państwo, zróbmy pewien eksperyment. Do autentycznych wypowiedzi z mediów dodajmy nieco inne tytuły prasowe: „Co się stało takiego, że umiemy już do siebie mówić tylko krwią?” – pytał dziennikarz „Gazety Polskiej” po tym, jak w 2011 r. przed Kancelarią Premiera Tuska podpalił się człowiek. „Samospalenie to krzyk straszliwy. […] Podobne poczucie było w czasach […]
„Nie chodzi o to, żeby robić PiS-owi zarzut, że Piotr Szczęsny się spalił, tylko żeby zdawać sobie sprawę, w jakim miejscu procesu historycznego jesteśmy. Moim zdaniem, jesteśmy w trakcie rewolucji. I jest prawdopodobne, że nie będzie już w Polsce demokratycznych wyborów”.
Branie samobójczej śmierci na sztandary prowadzi do usankcjonowania autodestrukcji jako dopuszczalnej formy działania politycznego. Tego chcemy?
Nawet po 30 latach suwerenności samo zestawienie słów „emerytura” oraz „polskość” brzmi w naszych uszach niepoważnie, niemal groteskowo. Ileż to o nas mówi jako o wspólnocie!