[Wyszehrad plus] Robin Hood nad Dunajem
Nie chodzi wyłącznie o względy socjalne, ale o dumę narodową, której wyobcowani Węgrzy potrzebują niczym powietrza.
Nie chodzi wyłącznie o względy socjalne, ale o dumę narodową, której wyobcowani Węgrzy potrzebują niczym powietrza.
Narasta napięcie w relacjach między Mołdawią a wspieranym przez Rosję separatystycznym Naddniestrzem. Po ataku na siedzibę władz w Doniecku Ukraina oskarża Kreml o promowanie „turystyki bojówkarskiej”, a zachodnie sankcje odbijają się negatywnie na moskiewskiej giełdzie. W tym czasie Węgrzy i Afgańczycy wybierają nowe władze państwowe.
Stan czysto hipotetyczny. Budapeszt budzi się w wiosenny powyborczy poranek i… musi szukać sobie nowego premiera. Zaskoczenie otwiera oczy kolejnych obywateli, święcie przekonanych, że kolejne wybory niewiele zmienią, a co najwyżej nałożą nieco ograniczeń na rozbuchane ambicje narodowego przywództwa Viktora Orbana.
Nawet jeśli nie do końca jeszcze wyciął, to ostro się do tego szykuje. Stało się już tradycją, że w każdym nowym roku cykl wyszehradzkich felietonów zaczynam od kolejnych pomysłów węgierskiego premiera.