[SAWCZUK W PONIEDZIAŁEK] Jedna lista opozycji: tak czy nie?
Nerwowa debata na temat jednej listy ma złe skutki dla opozycji. Zwiększa poziom negatywnych emocji po stronie opozycyjnej, a to nie rozwiązuje żadnego problemu.
Nerwowa debata na temat jednej listy ma złe skutki dla opozycji. Zwiększa poziom negatywnych emocji po stronie opozycyjnej, a to nie rozwiązuje żadnego problemu.
„Przede wszystkim podkreślam, jak dużo nas łączy wśród wszystkich partii demokratycznych. Od Lewicy, przez Zielonych, Platformę Obywatelską, po Szymona Hołownię i PSL – naprawdę dużo więcej nas łączy, niż dzieli” – mówi szefowa Zielonych Urszula Zielińska w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem.
Po raz pierwszy od dłuższego czasu mamy zgodność na opozycji, tyle że nie jest to zgodność, która prowadziłaby do zjednoczenia, lecz wspólne stanowisko, że na razie nie ma mowy o zjednoczeniu. Jak wpływa to na przyszłość opozycji?
Koalicja Obywatelska krytykuje Lewicę za porozumienie z rządem w sprawie głosowania nad Funduszem Odbudowy. Ale sama nie ma lepszego pomysłu politycznego.
Można było przewidzieć, że jeśli po stronie opozycyjnej nie zajdą zmiany programowe i organizacyjne, to opozycja nie zmobilizuje wyborców i przegra. Jakie lekcje na temat polskiej polityki płyną z ostatnich czterech lat rządów PiS-u?
„PSL w sobotę podjęło decyzję: nie chce iść z SLD i Wiosną. Krąży plotka, że Władysław Kosiniak-Kamysz miałby zostać kandydatem na prezydenta, a Schetyna na premiera. I to nie byłby zły plan. PSL w koalicji z PO, a obok lewicowa lista – te klocki po prostu pasują”, mówi Maciej Konieczny z partii Razem.
Robert Biedroń wystartował z nową partią polityczną, a Grzegorz Schetyna jest coraz bliżej zjednoczenia partii opozycyjnych pod swoim sztandarem. Czy w tej układance jest jeszcze miejsce na powrót Tuska do polskiej polityki?
Co łączy zwolenników wszystkich partii opozycyjnych? To proste: poparcie dla Władysława Kosiniaka-Kamysza jako kandydata na premiera.
W ostatnich dniach wiele mediów w Polsce zażarcie broniło prawa obywateli do organizowania parad równości. I słusznie. Ale te same media jednemu z niewielu otwartych gejów w krajowej polityce zabraniają dokładnie tego, czego domagają się uczestnicy parady równości. Prawa do bycia sobą.
„Jestem przekonana, że istnieje bardzo duża grupa osób, która pragnie państwa bezpieczeństwa socjalnego, a jednocześnie nie chce mowy nienawiści, Misiewiczów, łamania Konstytucji czy propagandy medialnej”, mówi posłanka Platformy Obywatelskiej.