Szanowni Państwo,

„Idę ich wszystkich wypieprzyć stamtąd na zbity łeb” – ostro zapowiadał w jednym z wywiadów udzielonych jeszcze przed wyborami Piotr Liroy-Marzec startujący z list ruchu Pawła Kukiza. Wydawać by się mogło, że mało było w historii III RP tak egzotycznych składów polskiego parlamentu, jak w obecnej kadencji.

Dla wielu szokiem były nie mocne słowa, lecz fakt, że Paweł Kukiz, muzyk bez doświadczenia politycznego czy środków, zyskał poparcie kilku milionów Polaków. To jednak w ostatnim 25-pięcioleciu nic nowego. Artyści od wielu lat biernie i czynnie angażują się w politykę. Przykładu błyskotliwej kariery politycznej o początkach w Hollywood dostarczył Ronald Reagan, a kilka dekad później również Arnold Schwarzenegger, który w latach 2003–2011 piastował stanowisko gubernatora w najludniejszym stanie USA, Kalifornii.

Także w polskim parlamencie nie brakowało gwiazd znanych z innych dziedzin życia, choć trzeba przyznać, że nad artystami – takimi jak senator Krzysztof Cugowski z Budki Suflera, poseł Janusz Rewiński czy Krzysztof Ibisz – zdecydowanie dominowali sportowcy. W ławach poselskich zasiadali lub zasiadają m.in. byli piłkarze: Roman Kosecki, Cezary Kucharski i Jan Tomaszewski, siatkarz Paweł Papke, bokserka Iwona Guzowska czy lekkoatleta Szymon Ziółkowski.

Przy całym uznaniu dla tych postaci, trudno uznać, by którakolwiek z nich zapisała się na trwałe w historii polskiej polityki – ich kariery przebiegały lub przebiegają po cichu i często tak też się kończą. Czy wybory z roku 2015 przyniosły pod tym względem zmianę?

Sukces Kukiza był zaskakujący nie ze względu na jego artystyczną karierę, ale na sposób, w jaki przekonywał do siebie Polaków – programowo odmawiając przygotowania programu i zapraszając do jednej partii przedstawicieli skrajnie różnych środowisk: od Ruchu Narodowego, przez byłych dysydentów odwołujących się do dziedzictwa „Solidarności”, aż po radykalnych liberałów gospodarczych. Wszystkich ich łączyła tylko wyrażana ogólnikowo złość i niezgoda na dalsze trwanie „systemu” oraz… poparcie dla Jednomandatowych Okręgów Wyborczych.

Analitycy przepowiadali szybki rozpad formacji Kukiz’15, ale 9 miesięcy po wyborach ruch nadal istnieje, mimo straty trzech posłów z Kornelem Morawieckim na czele oraz odejścia Roberta Winnickiego po tym, jak ujawniono nagranie, na którym Paweł Kukiz nieparlamentarnie wyraził swój negatywny stosunek do narodowców.

Klub przetrwał. Jednak wciąż niełatwo określić, co tak naprawdę – poza złością na polską rzeczywistość – spaja jego członków. W głosowaniach nad najważniejszymi ustawami bieżącej kadencji posłowie Pawła Kukiza głosują dowolnie. W czasie lutowego głosowania programu Rodzina 500+ 14 członków klubu zagłosowało „za”, 11 – „przeciw”, a 13 (w tym Paweł Kukiz) wstrzymało się od głosu. Dwóch w ogóle nie pojawiło się na sali. Podobnie było w przypadku ustawy antyterrorystycznej – 16 posłów było „za”, 9 – „przeciw”, 8 wstrzymało się od głosu, zaś 3 w ogóle nie wzięło udziału w głosowaniu.

„Problem wszystkich innych partii polega na tym, że one są mono. Nasze ugrupowanie jest kolorowe i naprawdę reprezentuje obywateli, każdy aspekt” – mówi poseł Piotr Liroy-Marzec w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. Raper od początku był jedną z gwiazd ugrupowania Pawła Kukiza – i to nie tylko ze względu na muzyczną przeszłość, ale i mocne oceny polskiej sceny politycznej.

W rozmowie z „Kulturą Liberalną” poseł próbuje niuansować sens dawnych słów: „Nie chodziło tylko o to, żeby wypieprzyć ludzi nie wiem… z kopa, tylko przełamać ten system”. To „przełamywanie” na razie niespecjalnie posłowi wychodzi, ponieważ – jak sam przyznaje – większość decyzji partia rządząca podejmuje bez oglądania się na sugestie opozycji. Mimo to Liroy-Marzec wyrósł na jednego z najaktywniejszych i najbardziej sumiennych posłów Kukiz’15. Konsekwentnie walczy o legalizację marihuany dla celów medycznych, głośno – i wbrew woli większości klubowej – wypowiada się przeciwko ustawie antyterrorystycznej, prowadzi konsultacje w regionie, zgłasza interpelacje (61) i jest obecny podczas zdecydowanej większości głosowań (93,73 proc.). Czy jednak cała ta aktywność przynosi konkretne owoce? Czy przykład Liroya-Marca jest dowodem na to, że ludzie znani z innych dziedzin życia mogą odnaleźć się w polskiej polityce?

Innego zdania jest Krzysztof Skiba, który w rozmowie z Julianem Kanią twierdzi, że „muzyk z legitymacją partyjną na czole, jak Paweł Kukiz, ostatecznie zawsze szkodzi sobie, bo politycy każdą znaną osobę wykorzystają do swoich celów”. Pytamy zatem, dlaczego sam Skiba od polityki nie stroni – występuje na manifestacjach KOD-u, pisze teksty wyśmiewające polityków rządu i regularnie występuje w telewizyjnych programach publicystycznych?

„Polska debata polityczna zmierza do punktu, w którym zabraknie ostrych słów i pozostanie nam się tylko bić. Staram się przedstawiać swoje racje na wesoło i bez nienawiści, żeby ta beczka prochu nie wybuchła”, przekonuje Skiba.

Jednak Jacek Jędrzejak, czyli kolega Skiby z zespołu, stwierdził niedawno, że inspiracją nowego albumu grupy był „poziom wk***nia” sytuacją polityczną.

Z jednej strony okazuje się więc, że obu polskich artystów, przynajmniej w tym jednym punkcie, wciąż więcej łączy niż dzieli. Z drugiej jednak strony stosunek do polityki, oparty na irytacji czy zniecierpliwieniu „wszystkim”, ukazuje swoje ograniczenie. Pozytywny program, który miałby zastąpić krytykowany stan rzeczy, pozostaje daleki od doprecyzowania.

 

Zapraszamy do lektury!

Redakcja „Kultury Liberalnej”


 

Stopka numeru:

Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.

Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Julian Kania, Jakub Bodziony, Konrad Gałuszko.