Nie bez powodu. „The Post-Truth Era” [1], choć powstała ponad 12 lat temu, czyta się, jakby trafiła do księgarń dzień po sukcesie Donalda Trumpa. Co więcej, po lekturze zwycięstwo kandydata Republikanów przestaje sprawiać wrażenie niewytłumaczalnej anomalii, a jawi się raczej jako logiczna konsekwencja trendów obserwowanych w amerykańskiej – czy szerzej: zachodniej –kulturze od dekad.

Jak często kłamiemy? Książkę otwiera opis eksperymentu psychologicznego, w którym 121 studentów poproszono o 10-minutową, towarzyską rozmowę z nowo poznaną osobą. Następnie badani mieli ocenić, ile razy w tym czasie skłamali. Większość była przekonana, że wszystko, co powiedzieli, było zgodne z prawdą. W rzeczywistości kłamali średnio, co… 3,3 minuty.

faciejew

Na kolejnych stronach autor na podstawie niezliczonych eksperymentów i z życia wziętych przykładów pokazuje, jak powszechne są kłamstwa w otaczającym nas świecie. Keyes nie oszczędza nikogo. W książce pojawia się oczywiście Trump, który po publikacji napisanej wspólnie z dziennikarzem Tonym Schwartzem książki „The Art of the Deal” przekonywał, że wydrukowano 200 tys. jej egzemplarzy, że słynny program telewizyjny „Today Show” chciał z nim przeprowadzić pięć wywiadów, a numer „New York Magazine”, w którym ukazał się fragment książki, sprzedawał się najlepiej w historii gazety. Żadne z tych      twierdzeń nie było prawdą. W książce pojawia się również Hillary Clinton, która na przykład na spotkaniu ze słynnym alpinistą sir Edmundem Hillarym przekonywała, że imię otrzymała właśnie na jego cześć. Problem w tym, że czasie kiedy żona Billa Clintona przychodziła na świat o słynnym himalaiście nikt jeszcze nie słyszał.

Nie brakuje jednak przykładów i kłamstw znacznie poważniejszych. Książka Keyesa aż roi się od polityków, którzy wszem wobec opowiadali o swoich sukcesach w uniwersyteckich drużynach futbolowych czy bohaterstwie wykazanym podczas którejś z amerykańskiej wojen, choć sportu nie uprawiali, a prochu nigdy nie wąchali. Mimo to fałszywe opowieści regularnie trafiały do autoryzowanych biografii, a nawet autobiografii. Pojawiały się także w najlepszych gazetach, których najwybitniejsi autorzy potrafili przesyłać reportaże z najodleglejszych zakątków świata, nie ruszając się ze swoich mieszkań. Rozbrajający jest przykład słynnego komika Jaya Leno, który zapłacił swojemu przyjacielowi 1000 dolarów za… zgodę na wykorzystanie faktu z jego życia we własnej autobiografii. Przyłapany na kłamstwie nie potrafił zrozumieć, na czym polega problem – przecież za prawa do tej opowieści słono zapłacił. Sylvester Stallone z kolei uczciwie [sic!] przyznał grupie studentów, że bez podkolorowania swojego życiorysu na sukces w przemyśle filmowym mają mizerne szanse.

tarkowski

Cóż w tym wszystkim zaskakującego? Ludzie kłamią, kłamali i zapewne kłamać nie przestaną. Keyes otwarcie zresztą przyznaje: „Nie ma dowodów na to, że pierwsi Amerykanie byli uczciwsi od swoich potomków”. Na czym więc polega owa mityczna epoka post-prawdy, której nadejście zapowiadał Keyes, co powtarzają dziś wszystkie znaczące media?

Zdaniem autora jedną z najważniejszych jej cech jest „zagubienie piętna, jakim wcześniej obarczano kłamstwo. […] Kłamanie stało się w zasadzie wykroczeniem, za które nie sposób kogokolwiek obwiniać”. A kategorie uczciwości i nieuczciwości zatraciły swój binarny, zero-jedynkowy charakter. Dawne kłamstwa zostały zastąpione niejednoznacznymi stwierdzeniami, które, choć nie odpowiadają prawdzie, trudno też zakwalifikować jako jawne łgarstwa. Zamieszania dopełniają liczne postmodernistyczne teorie, przekonujące, że prawda zawsze jest pojęciem względnym, oraz dziesiątki wyrażeń stawiających kłamstwo w bardziej korzystnym świetle.

I tak Amerykanie już nie „kłamią”, ale „przesadzają”, „błędnie się wyrażają”, „wyrażają mylny osąd”, „selektywnie ujawniają informacje”, „kontekstualizują”, „maskują prawdę”, „zaginają” ją lub „słodzą”, czy wreszcie „przedstawiają prawdę w korzystnym świetle”. Bywa też, że kłamiąc, służą „większej prawdzie” lub docierają do „prawdy właściwej”. Wszystkie opisane przez Keyesa tendencje gwałtownie wzmacnia rozwój technologii komunikacyjnych z internetem na czele, dzięki któremu każdy z nas może wypuścić w świat kłamstwo do złudzenia przypominające prawdziwą informację.

keyes

Konsekwencje? Przede wszystkim podważenie wzajemnego zaufania, a przez to zniszczenie międzyludzkich więzi, podniesienie szeroko rozumianych kosztów relacji społecznych oraz postępujące zobojętnienie na kłamstwo w przestrzeni publicznej. Tymczasem, jak powiada Keyes, „jedną z cech charakterystycznych zdrowej demokracji jest zdolność jej obywateli do wyrażenia wściekłości, kiedy są oszukiwani”. Czy po prezydenturze Donalda Trumpa takie uczucie jeszcze w kimkolwiek przetrwa?

 

Przypis:

[1] Ralph Keyes, „The Post-Truth Era: Dishonesty and Deception in Contemporary Life”, St. Martin’s Press, 2004.

 

*Ikona wpisu: fot. Kconcha. Źródło: pixabay.com [CC 0]