Szanowni Państwo!
„Powinni skończyć w politycznym piekle za to, że próbowali wejść do Parlamentu Europejskiego, podsycając nastroje antysemickie” – powiedział o Konfederacji Jarosław Gowin.
Próbowali wejść do PE, ale się nie udało. Ostateczne wyniki wyborów podane przez PKW musiały być dla polityków Konfederacji potężnym zawodem. Jeszcze w czasie wieczoru wyborczego wydawało się, że koalicja sił skrajnej prawicy przekroczy próg wyborczy i zdobędzie kilka miejsc w Parlamencie Europejskim. Ostatecznie Konfederacja zdobyła jednak 4,55 procent głosów i nie dostała się do PE. Poniżej progu wyborczego znalazła się także lista Pawła Kukiza. To ważne, gdyż to właśnie ugrupowanie Kukiz’15 wprowadziło narodowców do Sejmu w roku 2015.
Czy można zatem powiedzieć, że skrajna prawica nie ma dzisiaj w Polsce istotnego znaczenia? Czy też przeciwnie – widzieliśmy próbę wpływania na PiS przez radykalnie prawicową Konfederację? Czy upadek Kukiz’15 (3,70 procent głosów) może przynieść skrajnej prawicy sukces w jesiennych wyborach parlamentarnych?
Do pytań tych podchodzimy w nowym numerze z kilku stron.
Po pierwsze, środowiskom ekstremistycznym po raz pierwszy od wielu lat udało się zjednoczyć w jednolity blok. W tej postaci jest on potencjalnym zagrożeniem ideowym dla Prawa i Sprawiedliwości, choćby poprzez licytowanie, kto w Polsce jest prawdziwie prawicowy. Widzieliśmy to już teraz. W odpowiedzi na zagrożenie ze strony Konfederacji, część polityków PiS-u skłaniała się do radykalnych postulatów. I częściowo przejmowała język skrajnej prawicy. Było to widać choćby podczas debaty przedwyborczej, kiedy to pod wpływem radykalnych haseł Konfederacji, reprezentująca PiS Jadwiga Wiśniewska mówiła o bronieniu polski przed żydowskimi roszczeniami. W tym sensie, po drugie, skrajna prawica – nawet pozostając w opozycji – może radykalizować polską politykę.
W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” Jakub Bodziony pisze o tym, że słaby wynik radykałów jest tylko pozorny, bo na ich niekorzyść wpłynęła rekordowo wysoka frekwencja wyborcza. Oraz że to PiS pomogło zaistnieć Konfederacji, bo „wprowadziło do debaty publicznej hasła podnoszone przez nią dzisiaj, ale samo jest zbyt nieudolne i niedostatecznie radykalne, żeby zaspokoić swój rozbudzony skrajnymi hasłami elektorat”.
O tym, w jaki sposób należy reagować na skrajnie prawicowe postulaty – odcinać się od nich czy włączać je do polityki głównego nurtu – z badaczem skrajnej polityki w naszym regionie prof. Janem Kubikiem rozmawia także Jakub Bodziony. Partie mainstreamowe „mają do wyboru dwie drogi: albo zdecydują się przeciwstawić skrajnej prawicy, która jest populistyczna i w jakiś sposób odrzuca ustalone reguły gry demokracji liberalnej, albo zgodzą się na kompromis w formie jakiegoś związku politycznego z ugrupowaniami radykalnymi”.
Jak to wygląda w polskim przypadku?
„PiS zaczyna flirtować z radykalną prawicą, czego najlepszym przykładem były obchody stulecia odzyskania niepodległości w Warszawie, które obserwowałem, będąc na Marszu Niepodległości. Takie zbliżenia są jak igranie z ogniem”, ostrzega Kubik.
Wreszcie, po trzecie, można zastanowić się nad tym, kim są zwolennicy skrajnej prawicy i zapytać o źródła jej popularności. W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” zabieramy się do tego pytania od innej strony. Tomasz Sawczuk rozmawia socjolożką Weroniką Grzebalską z Polskiej Akademii Nauk, która spędziła ostatnie lata na badaniu polskich grup paramilitarnych i paramilitarnego społeczeństwa obywatelskiego, które w popularnym odbiorze utożsamia się często ze skrajną prawicą.
Grzebalska opisuje, że „idąc w teren, spodziewałam się zobaczyć «męskie» bojówki. A potem trafiłam do organizacji, w której kobiety stanowią 60 procent członków, a jeden z instruktorów jest zadeklarowanym pacyfistą”.
Przekonuje na przykład, że wiązanie popularności grup paramilitarnych z rosnącym wpływem nacjonalistycznej prawicy to zbyt powierzchowna interpretacja. Primo, istnieją one od początku lat 90. Secundo, czas ich największej popularności pokrywa się z zawieszeniem poboru do wojska w 2009 roku. Grzebalska uważa zatem, iż paramilitarne społeczeństwo obywatelskie rozwijało się w odpowiedzi na zwijanie się państwa w sferze obronności. Przekonuje także, że członkowie grup paramilitarnych często identyfikują się z prawicą, ponieważ skłania ich do tego brak oferty ze strony innych grup politycznych.
Wiele wskazuje jednak na to, że jeśli ktoś zbuduje tego rodzaju ofertę do jesieni, będzie to raczej Prawo i Sprawiedliwość.
A to ono przecież właśnie odniosło sukces w wyborach do Parlamentu Europejskiego. I to ono będzie musiało odpowiedzieć, czy podda się wpływowi ugrupowań Konfederacji, czy też zdecydowanie postawi tym wpływom opór.
Od weekendu wiadomo bowiem, że, niestety, zjednoczeni narodowcy znajdują się u progu wejścia do polskiego parlamentu jesienią 2019 roku.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”