Szanowni Państwo!
Ostatnie lata przyniosły nam głównie hipotezy o końcu liberalizmu. Oskarżenia o wykorzenienie, indywidualizm, permisywizm, kosmopolityzm i inne „-izmy” powtarzane są do znudzenia. Niektórzy sądzą nawet, że odkrywają coś doniosłego. Sęk w tym, że lista tych lamentów ma co najmniej dwa stulecia. Złośliwi sięgną dalej w przeszłość.
Zamiast tego – postanowiliśmy raczej zabrać się do pracy. W gruncie rzeczy sytuacja społeczno-polityczna jest bowiem pod wieloma względami nowa. Pod koniec roku Anne Applebaum, Timothy Garton Ash, Jarosław Kuisz i Karolina Wigura zastanawiali się na naszych łamach, jakim powinien prezentować się liberalizm w 2021 roku.
Obecnie chcielibyśmy przyjrzeć się przyszłości konserwatyzmu. Na pewno zmuszają do tego wydarzenia w Stanach Zjednoczonych, gdzie za zachętą „konserwatywnego” prezydenta Donalda Trumpa tłum wdzierał się na Kapitol. Świat przecierał oczy ze zdumienia. Partia konserwatywna w USA wydaje się podzielona jak nigdy. Jednakże w XXI wieku, gdy teoretycznie znów modne są hasła konserwatywne, oni de facto przesuwani są na margines.
Ich miejsce zajmują raczej radykałowie, populiści, którymi są „współcześni reakcjoniści” – o czym mówił „Kulturze Liberalnej” Mark Lilla, ostrzegając w 2016 roku, że: „Współczesnym reakcjonistom bliżej jest do rewolucjonistów”.
Nowi gracze polityczni „kradną” język konserwatystów, by urządzać tak niekonserwatywne wydarzenia, jak zdobywanie Kapitolu.
Niegdyś dla osób o konserwatywnym temperamencie pewną ostoją mogły być apele o powrót do „dawnych, lepszych czasów” pod konserwatywnym szyldem.
Sukcesy tego ruchu, który swój marsz po władzę rozpoczął po 2015 roku, mogliśmy zaobserwować w Stanach Zjednoczonych (hasło „Make America Great Again”) czy podczas powrotu Prawa i Sprawiedliwości do władzy – gdy zapowiadało „odbudowę Polski”, która wtedy miała „być w ruinie”.
Jednak konserwatyzm reprezentowany przez Trumpa czy Kaczyńskiego ma niewiele wspólnego z poszanowaniem tradycji i stopniowymi zmianami (przed laty Marcin Król zwracał uwagę, że zasada „cel uświęca środki” w ogóle nie mieści się w horyzoncie konserwatywnego myślenia). Umiarkowany konserwatyzm stracił na znaczeniu. Kurczy się przestrzeń na merytoryczną dyskusję programową.
Widać to na polskim podwórku. Pod koniec roku w „Rzeczpospolitej” ukazał się wywiad z Jarosławem Kaczyńskim. W obszernej rozmowie Michała Kolanki z prezesem PiS-u kwestie programowe prawie nie zaistniały.
Czy to oznacza, że po pięciu latach rządów Zjednoczona Prawica jest ideowo zużyta? Biorąc pod uwagę, jak PiS zdemolowało kolejne instytucje – od kultury, poprzez sądownictwo, aż po wojsko i dyplomację – a polityka kadrowa władzy ma na celu jedynie wymianę poprzednich elit na własne, modernizacyjne obietnice premiera (kto jeszcze pamięta o haśle miliona polskich aut elektrycznych do 2025 roku?) brzmią groteskowo.
W ostatnich latach dramatycznie zmieniły się też media, na czele z publicznymi, a przecież to właśnie one w dużej mierze są odpowiedzialne za to, w jakich warunkach i na jakich zasadach rozmawiamy o polityce. Konsumujemy więcej treści w jeszcze szybszym tempie, a to nie sprzyja ani merytorycznej dyskusji o rozwiązaniach programowych, ani refleksji nad żadną ideą, także konserwatywną.
Dlatego w najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” pytamy przedstawicieli konserwatywnych środowisk, czy PiS nie zawiodło ich konserwatywnych nadziei. Czy i jakie oczekiwania mają jeszcze konserwatyści wobec partii Kaczyńskiego?
Odpowiedzi nie napawają optymizmem.
„Debata publiczna, media, ekonomia naszej uwagi, zmieniły się tak bardzo, że na demokratyczną porażkę skazane są na równi klasycznie rozumiany konserwatyzm, republikanizm czy liberalizm. Bo po prostu są próbą zbyt poważnego, konsekwentnego odpowiadania na pytania, na które konsekwentna odpowiedź nikogo nie interesuje” – mówi, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem prezes Klubu Jagiellońskiego Piotr Trudnowski.
O krok dalej idzie Bartłomiej Radziejewski, prezes Nowej Konfederacji, który sposób, w jaki obecnie prowadzimy dyskurs i życie publiczne, nazywa „nowoczesnym barbarzyństwem”.
Krytycznie o PiS-ie i stronnikach dobrej zmiany wypowiada się również Piotr Zaremba. W rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin z „Kultury Liberalnej” publicysta twierdzi, że jest „raczej skazany na stanie z boku i recenzowanie. Nie widzę szansy na entuzjazm i na wskazanie swojego polityka, czy swój obóz polityczny. Ja się generalnie w najbliższych latach nie wiele po polityce spodziewam. W poprzednich latach byłem bardziej skłonny do chwalenia PiS-u, ale spodziewałem się, że na dłuższą metę nie będzie dobrze, bo słyszałem ich zapowiedzi przed wyborami, przede wszystkim w sprawie sądów”.
W aktualnym numerze ukazuje się także rozmowa z Jakubem Wiechem, zastępcą redaktora naczelnego portalu Energetyka24.com i autorem niedawno wydanej książki „Globalne ocieplenie. Podręcznik dla zielonej prawicy”, który przekonuje, że konieczny jest zwrot prawicy w stronę ekologii, inaczej konserwatyści odejdą w niebyt.
Na zakończenie, by nie popadać w desperację, może warto zwrócić uwagę na jedno z podobieństw współczesnych liberałów i konserwatystów.
Zarówno liberałowie, jak i konserwatyści mają też umiejętność mówienia „nie wiem” i „to zależy” – określeń pokornych, rzadko przechodzących przez gardło populistom w XXI wieku – a jakże istotnych dla jakości debaty publicznej.
Populistów-reakcjonistów irytuje zresztą sama gotowość do poważnej wymiany zdań z ideowymi adwersarzami.
Tym bardziej zapraszamy Państwa do lektury i komentarzy!
Redakcja
Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Skitterphoto; Źródło: Pexels