Szanowni Państwo!

Od ośmiu miesięcy serbscy studenci dzień w dzień demonstrują przeciw korupcji, zaniedbaniom i przemocy władzy w państwie. Wspierają ich politycy opozycji i zwykli ludzie, choć oni sami podkreślali, że ich protesty nie są polityczne – chodziło o wprowadzenie standardów działania państwa, które teraz tam nie obowiązują. Po katastrofie budowlanej na dworcu w Nowym Sadzie, w której zginęło 14 osób, a kolejne dwie zmarły w szpitalu, studenci domagają się rozliczenia winnych tej tragedii i przemocy, która spotkała potem protestujących przeciw korupcji i zaniedbaniom.

W ostatnich dniach ruch studentów jednak wyraźnie się upolitycznił i domaga się rozwiązania parlamentu i rozpisania nowych wyborów. Młode pokolenie Serbów postanowiło zawalczyć o przyszłość swojego kraju, który mentalnie i ustrojowo może pozostać w Europie, ale może też przesunąć się w stronę Rosji – jak Węgry i Słowacja. Serbia w oficjalnych rankingach jest reżimem hybrydowym albo demokracją wadliwą, ale równie dobrze można ją nazwać dyktaturą. Efekty buntu młodych ludzi mogą zdecydować o tym, czy naprawdę, a nie tylko w deklaracjach będzie należeć do strefy standardów europejskich. Nawet jeśli nie jest to wprost formułowane, to studenci z Serbii walczą o liberalno-demokratyczne zasady.

W czasie wojny z Rosją to szczególnie ważne. Serbia, która oficjalnie jest proeuropejska, utrzymuje też dobre relacje z Rosją, a z powodu historycznych doświadczeń ma do tego szczególne tendencje. Jest polem do ekspansji rosyjskiej i punktem zapalnym Europy. Serbski nacjonalizm ma z kolei wpływ na niepokoje w całym regionie. Zmiana wartości narzucanych przez rząd miałaby więc wpływ na tę część Europy.

Ulice Belgradu, Nowego Sadu, Kragujevacu, Niszu od ponad pół roku zapełniają się ludźmi, którzy chcą państwa na miarę europejską, ale Europa nie wysyła sygnałów, że ich zauważa. Być może przymyka oko na dyktatorski styl sprawowania władzy przez partię rządzącą SNS i jej lidera oraz prezydenta Serbii Aleksandara Vučicia, licząc na stabilność. Jednak młode pokolenie, które żyje w Serbii, chce więcej – stabilności i standardów demokratycznych. 

Czy młode pokolenie buntu tworzy właśnie ruch, który odmieni Serbię politycznie i mentalnie? Czy ewentualny sukces albo porażka tego ruchu będą miały wpływ na młodych ludzi w innych państwach europejskich, które stają się dla nich nieznośnie, na przykład na Węgrzech czy w Słowacji. Ogromny frekwencyjny sukces parady równości w Budapeszcie, zakazanej przez Viktora Orbána, pozwala sądzić, że bunt jest możliwy.

Demokratyczny, nowoczesny i nieustępliwy ruch studencki oraz autokratyczny sposób sprawowania władzy przez serbską partię rządzącą i prezydenta Serbii wydają się wzajemnie wykluczać. Stąd pytanie, czy młodej generacji Serbów uda się odmienić państwo, które ma wpływ na klimat w dużej części Bałkanów poprzez napięte relacje z Kosowem, wspieranie separatystycznej w swych tendencjach Republiki Serbskiej w Bośni i Hercegowinie, trudnych relacji z Czarnogórą zamieszkaną w sporej części przez Serbów.

W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o buncie młodych Serbów, którzy najpierw domagali się rozliczenia winnych katastrofy, a teraz chcą poważnej zmiany – państwa, w którym może funkcjonować nowoczesne, a nie peryferyjne społeczeństwo. Czy im się to należy? Odpowiedź na to jest taka sama, jak na pytanie, czy Bałkany są w Europie. Bo jeśli nie w Europie, to gdzie?

Łukasz Słowiński, uczestnik Programu dla Młodych Dziennikarzy, który organizuje „Kultura Liberalna” w ramach międzynarodowego projektu Perspectives, w reportażu z Serbii pisze o specyfice i celach protestów studentów i o tym, jak reagują na nie władze. Jest to jednak szersza opowieść o europejskim państwie, które staje się coraz bardziej restrykcyjną dyktaturą, oraz o młodych, którzy stopniowo coraz bardziej się przeciw temu buntują. Cytuje studentkę, z którą rozmawiał: „«Czy jesteśmy rozczarowani postawą Europy? Tak, zdecydowanie» – stwierdza Anja Stanisavljević, studentka wydziału filozofii Uniwersytetu w Nowym Sadzie. «Mieliśmy nadzieję, że cała ta sytuacja dotrze do Parlamentu Europejskiego albo innych europejskich czy międzynarodowych instytucji i że zaczną one wywierać presję na nasz rząd i instytucje, żeby w końcu zaczęły robić to, co do nich należy, respektować prawo i brać odpowiedzialność. To nie jest jakaś drobna sprawa. Cały kraj praktycznie płonie. Jasne, nie jesteśmy jeszcze w Unii Europejskiej, ale nadal jesteśmy częścią Europy. Serbia to mały kraj, ale mimo to bardzo ważny ze względu na nasze położenie. Dlatego jesteśmy rozczarowani, że wciąż nikt nie podejmuje żadnych działań»”.

Ziemowit Szczerek, pisarz, który opisuje Europę Środkowo-Wschodnią, między innymi Serbię, mówi, że ruch studencki w Serbii ma szansę stać się znaczącą siłą, która odmieni serbskie społeczeństwo: „Stali się siłą polityczną, mogą coś zaoferować. Tworzą wielki ruch, można powiedzieć, że nawet ludowy” – uważa. „Bardzo doceniam ten ruch. To jeden z niewielu, który u nas, w Europie Środkowej, daje mi nadzieję na to, że możliwe jest zbudowanie społeczeństwa z nowymi wymaganiami wobec władzy i takiego, które może tę władzę kontrolować”. 

Krzysztof Katkowski rozmawia z Ivanem Dukoviciem, czarnogórskim posłem partii DPS i byłym burmistrzem Podgoricy. Duković mówi: „Jeśli w Serbii dojdzie do pozytywnych zmian, to będzie to miało ogromne znaczenie dla całego regionu. Najlepsze, co możemy zrobić, to zapewnić, że region pójdzie drogą modernizacji i integracji z Europą. Sukces w jednym kraju inspiruje innych”.

Zapraszam do czytania tych i innych tekstów w nowym numerze,

Katarzyna Skrzydłowska-Kalukin,

zastępczyni redaktora naczelnego „Kultury Liberalnej”