Demokraci wygrali prezydenturę, ale przegrali wiele bitew
Biorąc pod uwagę entuzjazm przedwyborczy u demokratów, złą sytuację w kwestii koronawirusa w USA oraz przedwyborcze sondaże, wygrana Bidena i jego partii nie jest oszałamiająca.
Biorąc pod uwagę entuzjazm przedwyborczy u demokratów, złą sytuację w kwestii koronawirusa w USA oraz przedwyborcze sondaże, wygrana Bidena i jego partii nie jest oszałamiająca.
Po czterech latach strachu i wstydu nastał moment nadziei i dumy. Ameryka powstrzymała autorytarnego populistę od zniszczenia jej demokratycznych instytucji. Zebraliśmy się w bezprecedensowej liczbie, aby, choć małą różnicą głosów, pokazać, że Trump nie jest prawdziwą twarzą tego kraju.
Tuż po ogłoszeniu w USA pierwszych sondażowych wyników wyborczych doszło do sytuacji bez precedensu. Trump nie uznał porażki i – nie mając żadnych dowodów – podważył legalność demokratycznych wyborów. Czyżby obawiał się o swoją sytuację finansową? Przyczyny leżą o wiele głębiej.
Jak to jest, że po czterech latach skandali i tysiącach tweetów, które dla „normalnego” polityka byłyby zabójcze, ponad 40 procent Amerykanów nadal chce głosować na Donalda Trumpa?
Zamieszki, szalejąca przestępczość, przymusowe odbieranie broni palnej, meksykańskie gangi w sąsiedztwie, likwidacja przedmieść. Taką wizję Ameryki pod rządami Joe Bidena kreują republikanie.
Szanowni Państwo! W Polsce jeszcze nie opadł kurz po pierwszej turze wyborów prezydenckich. Przez najbliższe dwa tygodnie będzie trwać zacięta kampania, która zadecyduje o tym, kto zasiądzie w Pałacu Prezydenckim. Nie mniej zażarta rozgrywka toczy się również za oceanem, a oba te wydarzenia połączyła niedawna wizyta Andrzeja Dudy w Białym Domu. Trudno powiedzieć, czy przyniosła […]
Żaden republikański kongresmen – choćby i prywatnie uważał Trumpa za niebezpiecznego szaleńca – nie odważył się zagłosować przeciwko niemu i zaryzykować utraty stanowiska w przyszłorocznych wyborach. W Senacie – dokąd teraz przeniesie się cała procedura i odbędzie się sąd nad postawionym w stan oskarżenia prezydentem – czeka nas, niestety, to samo.
Trump wygrał, bo zdołał przekonać do siebie większość „niezależnych”, ale przede wszystkim odnalazł całą grupę wyborców, do których przemówił na zupełnie innym poziomie. Czy wśród demokratów jest ktoś, kto potrafi porwać za sobą tłumy, bo mówi „słucham was”, „jestem waszym człowiekiem”, bo oferuje atrakcyjną wizję przyszłości?
O ile jeszcze parę miesięcy temu zdecydowana większość obywateli sprzeciwiała się impeachmentowi, o tyle dziś, po ujawnieniu ukraińskiej afery, zwolenników i przeciwników jest już mniej więcej tyle samo. To szybka zmiana.
Amerykańscy republikanie i brytyjscy konserwatyści – dwie potężne partie z historią sięgającą połowy XIX wieku zostały w ciągu dosłownie kilkunastu miesięcy rozbite przez demagogicznych outsiderów. Wnioski z tej lekcji powinni wyciągnąć także liderzy polskich ugrupowań. Wkrótce może być za późno.
„Donald Trump ma znakomitą intuicję polityczną, nie boi się eksperymentować. Podczas swoich wieców rzuca różne hasła, a kiedy widzi, że któreś z nich „chwyta”, brnie dalej. […] Świetnie sprawdza się w poniżaniu swoich rywali i wrogów, ale gubi się w podstawowych mechanizmach rządzenia”, mówi politolog z Uniwersytetu Harvarda.
W oczach wszystkich – mediów, opinii publicznej i samego Trumpa – zbliżające się wybory będą referendum nad dwoma latami jego prezydentury.
Nawet w epoce Trumpa, to co wydarzyło się wczoraj przed senacką komisją sprawiedliwości, było czymś zdumiewającym i zawstydzającym.
„To jest najbardziej skorumpowana administracja w historii Stanów Zjednoczonych. Pod każdym względem. Prezydent nadal prowadzi firmę o zasięgu globalnym i otrzymuje pieniądze od ludzi z całego świata. To w oczywisty sposób wpływa na jego decyzje polityczne”, twierdzi autor książki „Trumpocracy. The Corruption of the American Republic”.
Nie tylko w Polsce szykuje się walka o Sąd Najwyższy. 81-letni sędzia Anthony Kennedy oświadczył właśnie, że 31 lipca, po trzydziestu latach w amerykańskim Sądzie Najwyższym, przechodzi na emeryturę. Zwolnienie jednego z dziewięciu miejsc w najważniejszym sądzie Stanów Zjednoczonych zawsze jest ważnym wydarzeniem, ale waga decyzji Kennedy’ego jest wprost proporcjonalna do wagi jego głosu.