[Bliski Wschód] Bracia muzułmanie? „Charlie Hebdo” w prasie arabskiej
Lektura relacji mediów arabskich przypomina, że terroryzm i fundamentalizm są dla bliskowschodnich społeczeństw o wiele większym i bliższym problemem niż dla paryżan.
Lektura relacji mediów arabskich przypomina, że terroryzm i fundamentalizm są dla bliskowschodnich społeczeństw o wiele większym i bliższym problemem niż dla paryżan.
Szanowni Państwo, kilka dni po gigantycznej demonstracji w obronie wolności słowa, która przeszła ulicami Paryża, francuski komik Dieudonné został aresztowany za… wpis na Facebooku. Krytykowany za antysemickie skecze showman nie wzywał w nim do nienawiści rasowej ani nie pochwalał terroryzmu. „Je me sens Charlie Coulibaly” („Czuję się jak Charlie Coulibaly”) – do aresztowania wystarczyło połączenie […]
Jednym z moich zwyczajów jest to, że po każdym ważniejszym wydarzeniu politycznym czy społecznym wchodzę w obszar polskiego internetu, który określiłbym jako „prawicowy”, „konserwatywny” czy „narodowo-katolicki”. Nie inaczej uczyniłem po zamachu na redakcję „Charlie Hebdo”.
„Jeśli wrzucisz moje prochy do sedesu, to codziennie będę oglądać twoje pośladki” – miał powiedzieć do żony Georges Wolinski (1934–2015). To tylko próbka wisielczego humoru, który lepił redakcję pisma „Charlie Hebdo”, konsekwentnego do tego stopnia, że jeden z ocalałych pracowników – w chwili, gdy już strzelano z karabinów maszynowych – nadal sądził, że to jakiś gruby żart.
O ataku terrorystycznym na „Charlie Hebdo”, debacie nad wolnością słowa, o obronie kultury francuskiej i nagonce antyislamskiej mówi autor scenariuszy komiksowych współpracujący z francuskimi artystami.
Rocznice często są przekleństwem dla historyków. Opasłe publikacje i tłumnie uczęszczane ceremonie rzadko przyczyniają się do głębokiego myślenia o historii. Mogą co najwyżej pomóc wypracowaniu jakiejś formy dialogu międzynarodowego.
Dokładnie rok temu pisaliśmy na łamach „Kultury Liberalnej” [1], że mówiąc o katastrofie smoleńskiej można w Polsce wybierać jedynie między rolą oportunistycznych pupilków rządu a szalonych wietrzycieli spisku. Od tamtego czasu niewiele się zmieniło. W rocznicę katastrofy Tomasz Sawczuk wskazuje, dlaczego tak się stało, a także zastanawia się, czy polska polityka będzie w stanie wyciągnąć z tamtych wydarzeń jakąkolwiek naukę na przyszłość.
Dokładnie rok temu na dworcu w Wołgogradzie, pijąc herbatę i zagryzając ją „pirożkiem”, żartowałem ze swoją towarzyszką podróży z zainstalowanych tam bramek wykrywających obecność metali. Przechodziłem przez nie w Rosji tysiące razy, a one tysiące razy brzęczały, co nie wywoływało żadnego zainteresowania. Z oddali obserwowałem pracę wołgogradzkich strażników polegającą głównie na siedzeniu i wpatrywaniu się przed siebie.
22 listopada mija 50 lat od zabójstwa Johna F. Kennedy’ego. Chociaż funkcję głowy państwa pełnił jedynie przez 1036 dni, w plebiscytach na najwybitniejszych prezydentów w historii Amerykanie konsekwentnie przyznają mu jedno z pięciu najwyższych miejsc. Historycy, dziennikarze i politolodzy są znacznie bardziej sceptyczni, umieszczając go zwykle w połowie drugiej dziesiątki. Skąd ta rozbieżność i kto ma rację?
Emilia Kaczmarek Nie bierzmy przykładu ze Szwecji „Lenart Thorin wrócił do swojego gabinetu. Nad Sztokholmem zapadał listopadowy półmrok, mżyło, drobne krople deszczu uderzały o szyby. Komisarz patrzył zafrasowany na leżące przed nim papiery. Coś mu się nie zgadzało. Miał za sobą wiele lat pracy, ale nigdy dotąd nie miał do czynienia z przypadkiem, kiedy nie […]
Kiedy w pobliżu indyjskich granic rozlegają się strzały, w New Delhi zaczyna być gorąco. Szczególnie wśród polityków opozycji. Rządzący oskarżani są wówczas przez nich o zdradę interesów narodowych i brak troski o bezpieczeństwo Matki Indii. Gdy w wyniku takich strzałów giną indyjscy żołnierze, sprawa staje się jeszcze gorętsza i osiąga temperaturę wrzenia.
Okładka najnowszego magazynu „Rolling Stone” wywołała w Stanach Zjednoczonych burzę. Widnieje na niej sympatyczny, kudłaty młodzieniec. Ni to Jim Morrison, ni Bob Dylan. W rzeczywistości to Dżohar Carnajew, współautor zamachu bombowego na bostoński maraton. Czy taka osoba powinna znaleźć się na pierwszej stronie tego właśnie czasopisma?
Magdalena M. Baran Lecąc sobie „w kulki” Na taką broń wcale nie trzeba pozwolenia. Ot, kilka groszy. Asortyment ogromny – od najprostszych pistolecików, przez strzelby (kolorowe lub czarne – „dla prawdziwych facetów”) aż po broń przypominającą karabiny maszynowe. Każdy może znaleźć coś wedle własnego gustu. Jedni w chińskim markecie, drudzy na przykościelnym odpuście, jeszcze inni […]