[Feminizując] Polska bez kobiet
Na wojnie, którą od kilku miesięcy prowadzi PiS, muszą być jakieś ofiary. Padnie na kobiety, bo to ofiary najwdzięczniejsze. Historia pokazuje, że gwałty na nich często uchodziły oprawcom na sucho.
Na wojnie, którą od kilku miesięcy prowadzi PiS, muszą być jakieś ofiary. Padnie na kobiety, bo to ofiary najwdzięczniejsze. Historia pokazuje, że gwałty na nich często uchodziły oprawcom na sucho.
Obecnie rządzącym wydaje się, że wraz z władzą nabyli prawo do dzielenia ludzi na swoich i obcych oraz przekazywania społeczeństwu jedynej prawdziwej – bo swojej – prawdy. Ta strategia odbije się czkawką tym, którzy teraz pokazują rzekomej mniejszości, kto tu rządzi.
Odbieranie dzieciom i młodzieży prawa do edukacji seksualnej to wytrącanie im z ręki wiedzy o nich samych – najważniejszego narzędzia w decydujących momentach życiowych.
„Rozmawiamy o prawie do życia płodu, dyskutujemy o DNA, a gdzie w tym wszystkim jest kobieta? Chciałam postawić kobietę w centrum tej dyskusji, przywrócić jej godność i pozwolić odzyskać kontrolę nad swoim ciałem” – mówi Katha Pollitt, amerykańska feministka, autorka właśnie wydanej w Polsce książki „Pro. Odzyskajmy prawo do aborcji”.
Zwycięstwo PiS oznacza cywilizacyjny regres do roku 2005, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie obyczajowe i prawa kobiet.
Decyzja Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że lekarz ma prawo odmówić wykonania swojej pracy, powołując się na tzw. klauzulę sumienia, po raz kolejny zmusza do postawienia pytania: „w jakim państwie żyjemy”?
4 października delegacja polskich biskupów odwiedzi ze specjalną misją papieża Franciszka. Według słów przewodniczącego Episkopatu, Stanisława Gądeckiego, misja ma jeden cel – umocnić rodzinę.
W miniony weekend co rusz przecinały się różne Polski – Polska kongresowa i stadionowa, Polska inteligencka i ta o szerokich karkach, Polska za i przeciw. Trudno się oprzeć wrażeniu, że ta jasna strona mocy miała twarz kobiety.
Osoby, które są przeciwko konwencji antyprzemocowej, są jednocześnie przeciwko ingerencji państwa w prywatne relacje rodzinne. Nie dostrzegają, że ta ingerencja dotyka ich na każdym kroku.
Mamy sezon ogórkowy. Wielu z Państwa prawdopodobnie umknie ta informacja, ale do mnie dotarła. Ministerstwo Edukacji Narodowej znalazło antidotum na brak odpowiedniej liczby żłobków w Polsce – wyśle dwulatki do przedszkola. Czyż to nie genialny pomysł?
Wracam do tematu, który media przemieliły już na wszelkie sposoby, od memów po teksty socjologiczne, do słynnego już spotu Fundacji Mamy i Taty, „zachęcającego” kobiety – w dość szokujący sposób – do macierzyństwa. Wracam, bo choć temat wybrzmiał w mediach, nie zniknął.
Dziś budzimy się w nowej Polsce. To znaczy w starej, ale z nowym prezydentem. I choć na niego nie głosowałam, to zaczynam myśleć, że może to jest jakieś rozwiązanie. Może jego sukces pozwoli na podjęcie działań, do których w przypadku zwycięstwa Bronisława Komorowskiego trudno by nam było się zmobilizować.
Udział Magdaleny Ogórek, kandydatki SLD w wyborach prezydenckich, jej obecność (czy raczej jej brak) w poważnych mediach, a wreszcie spektakularna, choć spodziewana klęska wyborcza to fenomen, na który powinniśmy litościwie spuścić zasłonę milczenia. Ale litości nie mamy.
W nowym numerze „Kultury Liberanej” będzie można przeczytać o tym, jaka edukacja jest najlepsza dla naszych dzieci – państwowa, publiczna, alternatywna? Ja wracam do tego tematu raz jeszcze (i jeszcze mocniej) z hasłem: czas na remont szkoły!
To nie jest tekst interwencyjny, felieton z braku laku czy dlatego, że nowe wyniki badań ogłosił CBOS. To jest propozycja dialogu, rozmowy, wymiany opinii, doświadczeń, marzeń. A chodzi o nasze dzieci.