0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Feminizując] Hipokryzja cenniejsza...

[Feminizując] Hipokryzja cenniejsza od prawdy?

Katarzyna Kazimierowska

Odbieranie dzieciom i młodzieży prawa do edukacji seksualnej to wytrącanie im z ręki wiedzy o nich samych – najważniejszego narzędzia w decydujących momentach życiowych.

Kilka dni temu świat obiegła wiadomość, że słynny manifest nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie „We should all be feminists” został przetłumaczony i rozdany 16-latkom w szwedzkich szkołach. Po to, by młodzież zrozumiała, że nikt nie jest gorszy ze względu na płeć, a myślenie stereotypami płciowymi szkodzi nam wszystkim. Wspaniale, gdyby i polska młodzież mogła na podstawie manifestu Adichie dowiedzieć się, co to znaczy być feministką/feministą i dlaczego feminizm to propozycja zmiany sposobu myślenia, na której mogą skorzystać całe społeczeństwa. Ale tak się nie stanie, bo Ministerstwo Edukacji nie wprowadzi eseju Adichie jako obowiązkowego do szkół. Nie zgodzi się na to Kościół, który słowo gender uważa za zło wcielone, a feminizm za wrogą cywilizacji życia ideologię. A kto podniesie rękę na Kościół, ten podniesie rękę na Polskę – powiedział kilka dni temu prezes PiS, Jarosław Kaczyński, czyli szara eminencja i naczelny monter obecnego rządu. Zatem szans nie ma. A szkoda.

Esej Adichie można uznać za intelektualny zbytek w państwie, gdzie edukacja jest polem politycznej rozgrywki, a nie obszarem, o który państwo troszczy się szczególnie. I tak program gimnazjów ma być przez nową władzę wygaszany (czy też wyciszany, nie nadążam za najnowszą nomenklaturą), a obowiązek posyłania sześciolatków do szkół cofnięty. Polskie dzieci są ewidentnie głupsze i mniej dojrzałe, skoro działania edukacyjne, które w Europie Zachodniej przynoszą efekty, u nas są z góry skazane na porażkę, przynajmniej w oczach PiS. Ale nie o tym jest ten felieton.

Chciałabym go poświęcić wojowniczym słowom nowej minister edukacji, Anny Zalewskiej, która buńczucznie zadeklarowała, że nie wpuści seksedukatorów do szkół, a edukacja seksualna to pole działania dla rodziny, a nie szkoły. Tak jej dopomóż Bóg. Minister Zalewska wyznała, że „zewnętrzne zespoły są zagrożeniem dla dzieci, bo ich nie znają. Mogą im tylko zaszkodzić. Trzeba szanować intymność młodych ludzi. Poza tym wychowanie jest po stronie rodziców. To rodzic jest najważniejszy”.

Ja też jestem za szacunkiem dla intymności młodych ludzi. I uważam, że z tego szacunku powinna zrodzić się chęć pomocy młodzieży w chronieniu swojej intymności, a nie stawanie tej pomocy na drodze. Pani minister najwyraźniej nie wie, kim są i jak działają seksedukatorzy. To zazwyczaj również młodzi ludzie, o średniej wieku niższej niż u nauczycieli z gimnazjów i liceów. Na pewno młodsi duchem i niewtłoczeni przez system w schematy, poza które szczególnie trudno wyjść. To też osoby przygotowane do rozmów z młodzieżą na trudne tematy, a do takich należą pogadanki o perypetiach ciała i jego seksualnych doznaniach. I nie sądzę, by na takie rozmowy byli gotowi rodzice, zwłaszcza ci o dość konserwatywnym podejściu do życia seksualnego ich dzieci. Moi gotowi nie byli, rodzice moich znajomych, często o dekadę młodszych, również. Takie rozmowy wymagają nie tylko przełamania krępującej bariery, ale też ogromnej dojrzałości i otwartości ze strony rodziców na to, o co mogą zapytać i co do powiedzenia mają w temacie ich dzieci.

Seksedukacja to przede wszystkim nauka o tym, że każdy ma prawo do wyrażania swojej seksualności, ale przede wszystkim ma prawo do powiedzenia „nie” i do ochrony swojej intymności. Tego dzieci i młodzież nie dowiedzą się od znajomych.

Katarzyna Kazimierowska

Żyjemy w świecie, w którym z twardym porno w internecie stykają się już polskie ośmiolatki! Szokujące, prawda? Wielu rodziców nie chce tej prawdy przyjąć do wiadomości, ale tak się dzieje. Dlatego rozmowę trzeba zacząć dużo wcześniej, a nie wtedy, gdy w telefonie nastolatka znajdzie się rozbierane zdjęcia jego koleżanek z klasy, ani nie wtedy, gdy nastoletnia córka powie, że chyba jest w ciąży, ale nie jest pewna, bo „to był chyba tylko petting”. Nie wymyślam tych historii, pojawiają się one na forach dla rodziców przerażonych głupotą własnych dzieci. Tylko, że ich dzieci nie są głupie. Po prostu odmówiono im prawa do podstawowej wiedzy o ich ciele i jego reakcjach, nauki o przyczynach i skutkach pewnych zachowań.

Kilka tygodni temu w mediach pojawiła się wstrząsająca informacja o gwałcicielu z Trójmiasta, niejakim „Krystku”, który zmanipulował i wykorzystał seksualnie kilkadziesiąt nastolatek. Jedna z jego ofiar, zaledwie 14-letnia, popełniła samobójstwo, gdy ten ją zgwałcił. Polska w szoku, tymczasem matka zaczęła dostawać komentarze na forach, że nie przypilnowała „puszczalskiej dziewuchy” i że to wszystko galerianki były. Nikt nie zastanowił się, że „Krystek” wykorzystał niewinność i niewiedzę tych dziewczyn – także niewiedzę seksualną. Ale taka wiedza to już edukacja seksualna. Rodzice bardzo często nie potrafią przekazać dziecku właściwych informacji, ograniczając się do standardowych upomnień typu: „nie zadawaj się z niewłaściwymi chłopakami”. Matka tej 14-latki w życiu by nie pomyślała, że jej córkę skrzywdzi dorosły mężczyzna.

Nie wyobrażam sobie, że sensowną i bardzo trudną wiedzę przekazują dzieciakom nauczyciele polskiego, historii czy katechezy. Bo dzieci bardzo wcześnie przyswajają sobie buntowniczą myśl, że „nauczyciel – twój wróg”. Nauczycielom z założenia się nie ufa, a na pewno się ich nie słucha w kwestiach życiowych. Nauczyciel ma być autorytetem od wiedzy szkolnej, a nie od doświadczeń seksualnych. Seksedukator, właśnie osoba z zewnątrz, niepowiązana ze szkolnym piekiełkiem, ma szansę dotrzeć do zbuntowanych i nieufnych często nastolatków. Bo jest osobą, która wreszcie potraktuje ich nie tylko po partnersku, ale także zwyczajnie serio. A mówimy o kluczowej dla postrzegania samego siebie i swojej wartości sferze – tu niewiedza może skutkować tragedią i złamanym życiem.

Jakiś czas temu przeprowadziłam wywiad z Eriką Lust, znaną w branży, bo reżyserką wyjątkowych filmów dla dorosłych. Jej produkcje nazywane są feministycznymi – a tak naprawdę wystarczyłby określenie „ludzkimi” – filmami porno. Różnią się od tego rodzaju standardowych produkcji tym, że kobiety nie są traktowane jak przedmioty, a seks pokazany jest jako coś, co daje radość (tak, radość) i przyjemność obu stronom, nie ma tu bólu, przemocy i wykrzywionych twarzy. Bezpiecznie czują się aktorzy i widz, który taką produkcję ogląda. A przecież bezpieczeństwo to podstawa w temacie seksu. Lust powiedziała, że najważniejszymi dla niej lekcjami w szkole były te prowadzone przez seksedukatorów – nigdzie nie nauczyła się tyle o seksualności człowieka, ale też o jego prawie do prywatności, intymności i ochrony siebie.

Bo seksedukacja to przede wszystkim nauka o tym, że każdy z nas jest wartościowym człowiekiem i ma prawo do wyrażania swojej seksualności, ale ma przede wszystkim prawo do powiedzenia „nie” i do ochrony swojej intymności. A tego dzieci i młodzież nie dowiedzą się od znajomych, na forach, czy oglądając filmy z twardym porno. Nie wiem, jak o seksie opowiedziała pani minister swoim dwóm córkom, ale śmiem podejrzewać, że większość polskich rodziców tego nie robi w ogóle. W naszym społeczeństwie hipokryzja jest często cenniejsza od prawdy i to właśnie hipokryzja zaczyna dominować w decyzjach naszego rządu. Szkoda, że ucierpią na tym najmłodsi i niewinni – czyli tak naprawdę przyszłość narodu.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 360

(48/2015)
7 grudnia 2015

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj