0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > CELIŃSKI: Usiądź na...

CELIŃSKI: Usiądź na „Tarasie z uroczynem” Mario Couto

Artur Celiński

Usiądź na „Tarasie z uroczynem” Mario Couto

Sięgnąłem po książkę „Taras z uroczynem” Mio Couto i dałem się wciągnąć w magiczny świat smutnego przytułku dla starców w São Nicolau w Mozambiku. Urodzony w Maputo pisarz za narratora swojej opowieści wybrał nieboszczyka – cieślę Ermelindo Mucangę. Pochowano go niezgodnie z tradycją, co sprawia, że Ermelindo nie może zaznać pośmiertnego spokoju i jako xipico, zabłąkany duch, tuła się po ziemi. Jego jedyną nadzieją jest wejście w ciało człowieka, z którym będzie mógł powtórnie umrzeć. Po dwudziestu pięciu latach pojawia się okazja – do odgrodzonego od świata przytułku dla samotnych starców przybywa policjant Izdine Naíta. Celem jego wizyty jest wyjaśnienie śmierci Vasta Excelência, byłego dyrektora tego miejsca. Narrator-nieboszczyk wstępuje więc w policjanta i dzięki temu jest uczestnikiem śledztwa, w którym nie ma ciała, nie ma śladów, a wszyscy świadkowie przyznają się do winy…

Jestem tym policjantem. Utożsamiam się z nim jako czytelnik/podróżnik po świecie sportretowanym przez Couto. Przyjeżdżam do byłej portugalskiej fortecy wojskowej zamienionej w miejsce do umierania. Wkraczam w hermetyczny świat wierzeń i tradycji, o którym tak naprawdę nic nie wiem, i którego nie rozumiem. Świat, w którym nawet „to trawa zjada krowę, a nie odwrotnie”. Przede mną zagadka śmierci Excelência, ale jak się okaże, nie ona jest tu najważniejsza. Spotykam się z ludźmi, których słowa przyzwoity Europejczyk musiałby traktować jako pijackie bajdurzenie. Tutaj, w Mozambiku, wszystko jednak staje się bardzo prawdopodobne. Magia i czary, które wypływają z każdego miejsca odurzają czytelnika niczym zapach kwiatów tytułowego uroczynu.

Chodzę po świecie pełnym podwójnych znaczeń – symboli dekodowanych bogactwem tradycji i kultury tej części Afryki. Towarzysz Ermelindo, Pangolin, to zamieszkujący Azję i Afrykę nieduży ssak o ciele pokrytym łuskami. W Tanzanii wierzy się, że pangoliny potrafią przewidywać nadchodzące wydarzenia w świecie natury. Tytułowy uroczyn (łac. plumeria), to drzewo przez wiele kultur uznawane za cudowne lub powiązane ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. W Bangladeszu jest silnie kojarzone ze śmiercią i zmarłymi. Istotnym elementem są tu również obrzędy i tradycyjne rytuały. A u Couto nieprzestrzeganie odwiecznych reguł przynosi realne konsekwencje.

Jestem w świecie umierania i niewyobrażalnego smutku. Pustki, której nie można zapełnić. Wysłuchuję opowieści Navai Caetano, który „urodził się, wydoroślał i zestarzał się w jeden dzień”, a po wypowiedzeniu ostatniego zdania z historii swojego życia umrze. Poznaję starego Portugalczyka czekającego na śmierć Xidimingo, tkwiącego mentalnie pomiędzy ojczystą Portugalią a Mozambikiem i mającego tylko jedno pragnienie: „Chcę mieć święty spokój, należeć do jednego miejsca, mieć niepodzielne wspomnienia. Żyć jednym życiem. W rezultacie mieć pewność, że umrę za jednym razem”. Rozmawiam z Nãozinhą, miejscową czarownicą, która śpi w starej wannie, bo podczas snu zamienia się w wodę.

Sytuacje i historie, których jestem świadkiem sprawiają, że tajemnica zabójstwa dyrektora przytułku jest już tylko wisienką na torcie. Właściwe danie to przede wszystkim odkrywany przed czytelnikami Mozambik. Całość przypomina „Imię róży” Umberto Eco i misję Wilhelma z Baskerville. Tam jednak chodziło o przyszłość, tu zaś w centrum zainteresowania jest przeszłość. Warto zauważyć, że jest to jednak obraz przemijający – tkany ze wspomnień osób, które stoją na krawędzi życia. Dodatkowo pokrywają go gruzy wojny domowej – tu autor nawiązuje do jak najbardziej realnych wydarzeń, które doprowadziły kraj do ruiny. Policjant odwiedzający przytułek São Nicolau ze swoim dążeniem do ustalenia faktów i znalezieniu logicznych powiązań nie ma tam czego szukać.

„Taras pod uroczynem” to podróż po katakumbach pamięci – niech więc nie dziwi nieboszczyk robiący za przewodnika.

Książka:

Mia Couto, „Taraz z uroczynem”, przełożyła Elżbieta Milewska, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2009

* Artur Celiński, zastępca wydawcy kwartalnika „Res Publica Nowa”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(34/2009)
7 września 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj