0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > DEBATA: o książce...

DEBATA: o książce „Feminizm jako filozofia społeczna. Szkice z teorii rodziny” autorstwa Ewy Majewskiej

Zapraszamy do lektury zapisu spotkania, które zostało poświęcone nowości książkowej pt. „Feminizm jako filozofia społeczna. Szkice z teorii rodziny”, autorstwa dr Ewy Majewskiej*. W debacie udział wzięli: Autorka, Agnieszka Mrozik oraz Jarosław Kuisz.

feminizm1

Agnieszka Mrozik: „Feminaria” to spotkania społeczno-kulturalne, które zainicjowaliśmy w Instytucie Badań Literackich. Punktem wyjścia dla nich są najnowsze publikacje z szeroko rozumianej problematyki gender studies. Spotkaliśmy się dzisiaj, aby rozmawiać o książce „Feminizm jako filozofia społeczna”. Ewa Majewska dokonuje w niej przeglądu nowożytnych i współczesnych teorii filozoficznych, z których wyłuskuje bardzo rozproszone informacje na temat relacji między płciami, na temat wizji rodziny oraz koncepcji ról płciowych, pokazując nieodmiennie ich uwikłanie w relacje władzy.

Książka składa się ze szkiców poświęconych wybranym filozofom m.in. Carlowi Schmittowi, Johnowi Locke’owi, Janowi Jakubowi Rousseau. Dlaczego akurat ci filozofowie, dlaczego nie inni? Wybór może być podyktowany sympatiami, ale być może istnieje odmienny klucz doboru tych nazwisk. Moim zdaniem, celem autorki było zwrócenie uwagi na splatanie się teorii filozoficznej z praktyką. W wypadku Carla Schmitta autorka pokazuje, jak bezpośrednio relacje w rodzinie przekładają się na relacje władzy i hierarchii w społeczeństwie czy w państwie. Analizując innych filozofów – Johna Locke’a czy Jana Jakuba Rousseau – twórców teorii umowy społecznej, podkreśla ich jedynie pozorny egalitaryzm w pojmowaniu rodziny i ról płciowych w ramach tej rodziny. Zwraca uwagę, że spora grupa społeczności, m.in. kobiety, nie zostaje objęta nową umową społeczną. Większość myślicieli wymienionych przez autorkę postuluje uniwersalistyczne pojmowanie podmiotu praw człowieka, emancypacji, za którymi kryje się jednak męsko-centryczne pojmowanie świata. Podmiot rozumny to podmiot męski. Bardzo ścisły jest podział na sferę prywatną, do której wtłoczone zostały kobiety, i sferę publiczną, zdominowaną przez mężczyzn. W konsekwencji ze sfery publicznej wykluczone są nie tylko kobiety, ale też to, co tradycyjnie jest za kobiece pojmowane: cielesność, emocjonalność, ból, empatia, starzenie się, relacje międzyludzkie. To wszystko zostaje przesunięte w sferę prywatną, unieważnione, potraktowane jako mniej znaczące.

Majewska analizuje teorie wybranych filozofów opierając się na aparacie krytyki feministycznej. Jej celem nie jest zaprezentowanie teorii feministycznych, ale pokazanie krytycznego aparatu feministycznego w działaniu, jego znaczenia dla dekonstrukcji filozofii społecznej. W tym sensie jest to książka nowatorska, zarówno dla badań feministycznych, filozofii feministycznej, jak i filozofii społecznej.

Publikacja jest, jak zaznacza sama autorka, skierowana w pierwszym rzędzie do dwóch grup odbiorców. Jedną z nich są badaczki feministyczne, które niezbyt dobrze orientują się w teorii społecznej. Majewska dociera do filozofów społecznych i pokazuje, jak krytyka feministyczna może się odnosić do ich teorii. Druga grupa odbiorców to z kolei filozofowie społeczni, którzy do tej pory nie byli wyczuleni na wątki genderowe, kwestie pojmowania płci, relacji między płciami i rodziny.

Jarosław Kuisz: Moim zdaniem o wartości tej książki świadczy to, że Ewie Majewskiej udało się oczyścić omawianych filozofów z kurzu. Wiele teorii – również z zakresu filozofii społecznej – zazwyczaj wykładanych w sposób standardowy, tutaj uzyskuje radykalnie inne brzmienie. Tego typu poważnych książek na rynku polskim praktycznie nie ma. Czas na to, żeby powstały nowe prace w tym zakresie. Nawet, jeśli w różnych kwestiach mam odmienne zdanie, to fascynuje mnie, że analizując przeszłość w ten sposób, można spróbować na teorie filozoficzne spojrzeć przez pryzmat praktyki. Oczywiście potrzebna jest do tego pewna odwaga, ale Ewa Majewska tę odwagę ma. Poza treścią świadczy o tym także dobór formy – eseju – niezbyt popularnej w wypadku historii filozofii. Esej jest wyrazem próby zbliżenia się do czytelników, zaproponowania wspólnego poznawania materiału, który nie jest najłatwiejszy, ale dla osób zainteresowanych możliwy do odkrycia.

A.M: Rozmawiałam już z kilkoma osobami na temat tej książki i często pierwszy zarzut moich rozmówców odnosił się do braku omówienia określonych myślicieli: „Dlaczego nie ma filozofii starożytnej? Dlaczego nie pojawia się Nietzsche?” – pytali. Moim zdaniem z kolei brakuje w niej rozdziału poświęconego filozofii feministycznej. Jaki był więc klucz doboru analizowanych w tej książce postaci?

Ewa Majewska: Na początek przyznam się szczerze, że trudno jest mi opowiadać o książce, którą pisałam co najmniej przez sześć lat. Odpowiadając jednak na pytanie o klucz, muszę zrobić wyjaśnienie z innego pola – mianowicie wyjaśnić metodę pisania o rodzinie. Dla mnie bardzo inspirującymi nurtami filozoficznymi i pisarskimi są teoria krytyczna z jednej strony i dekonstrukcja z drugiej. Uważam, że perfekcyjnie się uzupełniają i ta książka jest próbą połączenia tych dwóch strategii. Próbą karkołomną, ponieważ cele i imperatywy dekonstrukcji oraz teorii krytycznej pod wieloma względami również się wykluczają.

Część autorów teorii krytycznej bazuje na możliwym do osiągnięcia i wykorzystania uniwersalizmie, powszechności tego, co ludzkie, kategorii człowieczeństwa, możliwościach ludzkiego rozumu, który choć błądzi i kluczy, posiada horyzont jakiejś samoanalizy. Dekonstruktywiści idą w zupełnie innym kierunku, pokazując, jak bardzo to myślenie jest uwikłane w założenia, których nie sposób udowodnić. Ja próbuję połączyć te dwie strategie i to może być trudne do zniesienia dla wielu czytelników. Do tego dochodzi imperatyw feministyczny, w myśl którego istnieje nierozpoznana w konwencjonalnej filozofii politycznej i społecznej nierówność płci. Filozofowie piszą stereotypowo, podsumowują kobiety i to, co kobiece, w sposób całkowicie nieuprawniony. Mojej książce przyświeca cały szereg tego typu założeń.

To między innymi z tego powodu nie poświęciłam odrębnego rozdziału filozofii feministycznej. Feministki są stałymi towarzyszkami mojej wyprawy do filozofii nowożytnej i współczesnej, politycznej i społecznej. Nie potrafiłabym czytać filozofii klasycznej bez ich narzędzi. Całość podsumowuję jednak rozważaniami poświęconymi Judith Butler, ponieważ ona jest najnowsza i – przynajmniej z perspektywy krytyki tradycyjnej wizji rodziny – zapewne najbardziej interesująca z tych wszystkich filozofów.

Muszę przyznać, że dużo większy problem miałam z pierwszym, a nie ostatnim z analizowanych autorów. Piotr Szumlewicz, redaktor książki, zapytał mnie, czy to dobry pomysł, żeby zaczynać od Carla Schmitta – autora tak potwornie nastawionego na przemoc i tak szalenie mizoginicznego. Czy takie otwarcie książki nie będzie dla czytelnika trudnym przeżyciem? Zastanawiałam się nad tym, ale uznałam, że taki „ostry” początek pozwala jakby w powiększeniu zobaczyć stereotypowe myślenie o kobiecości i kobietach oraz skutki, jakie może ono przynieść. Dla Schmitta wykluczenie kobiecości wiąże się z tym, jak powinniśmy realizować suwerenną władzę. To połączenie teorii i praktyki było w moich planach najważniejsze. Ta praca to próba pokazania filozofii politycznej jako narzędzia, które aktywnie kształtuje nasze społeczne funkcjonowanie.

J.K: Ja jednak sądzę, że warto wyjść poza perspektywę historyczną i zwrócić uwagę na to, że choć mówimy o Schmitcie, poruszamy bardzo współczesny temat: gdzie leżą źródła apoteozy konfliktu w polityce i jakie wiążą się z taką apoteozą niebezpieczeństwa. To ważna kwestia choćby w obliczu chwilowej mody na propozycje na przykład Chantal Mouffe. Rozumiem, że do tego zmierzała ta refleksja.

Ewa Majewska: Rzeczywiście, jest to ważny element tej książki. Zależy mi na tym, żeby połączyć wykluczenie kobiecości, jako pewien sposób artykułowania wyobrażeń o polityce i społeczeństwie, z polityką opartą na przemocy, szczególnie z faszyzującymi odłamami myślenia politycznego. Pozostaję w pewnym sensie spadkobierczynią pomysłów Wilhelma Reicha czy szkoły frankfurckiej, sugerujących, że myślenie faszystowskie i autorytaryzm są związane z polityką tego, co rodzinne. Moim zdaniem czynnik rodzinnego kształtowania osobowości, przekłada się na wybory polityczne. Stąd pomysł na to, żeby zbadać, jak postrzegamy rodzinę oraz do jakich koncepcji odwołujemy się analizując ją i postulując pewne wizje tego, co prywatne. Zależało mi na tym, żeby pokazać, jak bardzo ten aspekt myślenia oddziałuje na funkcjonowanie polityczne w ogóle.

Nie jestem przekonana, że mogę zbudować jakąś powszechnie stosowalną teorię polityczną. Moje założenia są w gruncie rzeczy dość skromne. Mogę odnieść się krytycznie do kilku koncepcji i co najwyżej próbować budować narzędzie, o którym wiem, że będzie wywrotne, będzie miało ograniczenia i nie będzie powszechnie stosowalne. Poza tym esej jest taką formą, która zachęca do myślenia, do samodzielnej pracy nad tekstem. Przytaczam więc czasami ogromne fragmenty pism autorów, o których piszę po to, aby czytelnik mógł równolegle samodzielnie konfrontować swoje poglądy nie tylko z tym narzędziem, ale też z oryginalnym tekstem.

A.M: Chciałabym teraz zapytać o tytuł – „Feminizm, jako filozofia społeczna”. Jaką filozofią społeczną ma być feminizm? Zastanawiam się, czy wyłania się z niej jakaś feministyczna koncepcja filozofii społecznej, feministyczna wizja rodziny? Czy twoja książka może być przyczynkiem do nierepresyjnej teorii rodziny?

Ewa Majewska: Jeśli da komuś nadzieję, że można żyć w rodzinie szczęśliwie, to bardzo dobrze. Obawiam się jednak, że poszukiwanie takiej pociechy w tej książce może okazać się nieco skomplikowane. Pod względem filozoficznym stoję bowiem na stanowisku daleko posuniętego sceptycyzmu, zarówno jeżeli chodzi możliwości badawcze w filozofii, jak i o konstruowanie pozytywnych modeli życia społecznego. Wydaje mi się, że tych modeli skonstruowano już nieprawdopodobnie wiele, natomiast dużo większy problem mamy z demontowaniem wynikających z nich ograniczeń czy form legitymizacji represji. Nie jestem osobą wierzącą, a więc szukając narzędzi filozoficznych, ograniczam się do takich, w których wiara została bardzo zredukowana, w których dominuje tendencja do tego, żeby sprawdzać warunki i możliwości, korzenie określonego myślenia, dekonstruować działania czy metodologie filozoficzne. To jest myślenie krytyczne i z niego wyłania się projekt feminizmu jako krytyki społecznej.

J.K: Rzeczywiście, obecność tak wielu rozrzuconych bohaterów sprawia wrażenie, że twoja perspektywa jest nie do końca dopowiedziana i w jakimś stopniu płynna. Z drugiej jednak strony dostrzegam zarys pozytywnej koncepcji. Pewne alternatywne modele rodziny są ci wyraźnie bliższe.

Ewa Majewska: Myślę, że są takie fragmenty, które można by czytać jako pozytywne propozycje. Nie aspiruję jednak do tego, żeby zebrać je wszystkie w jeden system i ogłosić, że na polu etycznym dominuje taka koncepcja, na polu filozofii podmiotu inna, do tego dodać jakoś Judith Butler i stworzyć maszynę, która wygeneruje idealną rodzinę ze szczęśliwym pokrewieństwem wolnym od przemocy. Mam wrażenie, że rolą intelektualistki jest krytykowanie, odsłanianie, demaskowanie. Nie jestem papieżem i nigdy nie będę.

J.K: W twojej analizie brakuje mi bardzo poświęcenia uwagi Polsce. To może być jedynie postulat na przyszłość, niemniej wydaje mi się ważny. Przecież z punktu widzenia historyczno-prawnego status kobiet w prawie polskim jest pod wieloma względami zupełnie wyjątkowy. Oczywiście nie oznacza to rewolucyjnych poglądów w ogólności, ale w konkretnych sprawach, jak np. status wdowy – Polska wypada z naszego punktu widzenia bardzo korzystnie. Śledzenie jedynie zachodnich pomysłów czy instytucji prawnych czasem nie pozwala dostrzec, że takie teorie, choć niekiedy znakomite, powstały w innym obszarze kulturowym. Jest wiele różnic, które powodują, że tego typu propozycje mogą wydawać się całkowicie nieprzystające do polskich realiów. Należy dopiero dostosować je do naszej lokalności. A poza tym wiele rozwiązań pojawiło się także w naszej historii i warto im się przyglądać.

Ewa Majewska: W tym, co powiedziałeś, jest dużo racji. W innych tekstach i publikacjach, porównując rozwiązania związane z problematyką przemocy wobec kobiet, pokazuję czasem także nasze progresywne rozwiązania prawne. Są przepisy, pod względem których Polska wypada lepiej niż Szwecja, które są bardziej elastyczne, bardziej zbliżone do konkretu realności życia kobiet. Jeżeli chodzi o koncepcje i autorów z Polski, to odwołuję się do niewielu osób: Marii Janion, Marka Siemka, Magdaleny Środy. To są wybrane nazwiska i w dodatku bardzo współczesne.

W debacie udział wzięli:

* Ewa Majewska – doktor filozofii, feministka, działaczka społeczna, krytyk sztuki.
** Agnieszka Mrozik – doktor nauk humanistycznych, polonistka, amerykanistka, wykładowczyni Gender Studies IBL PAN, feministka.
*** Jarosław Kuisz – redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”.

Książka:

Ewa Majewska, Feminizm jako filozofia społeczna. Szkice z teorii rodziny, Warszawa 2009.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(46/2009)
30 listopada 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj