0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > WTOREK [Z różnych...

WTOREK [Z różnych stron] SZULECKI: Niezagojone rany – Pamięć dyktatury między Asunción a Buenos Aires

Kacper Szulecki

Niezagojone rany – Pamięć dyktatury między Asunción a Buenos Aires

Szacunkowe dane organizacji broniących praw człowieka. Ofiary argentyńskiej dyktatury wojskowej 1976-1983: między 9 000 a 30 000. Ofiary paragwajskiej dyktatury wojskowej 1954-1989: około 400. Udokumentowane przypadki tortur w Paragwaju: 18 772. Skazani oprawcy, współpracownicy lub wydający rozkazy: 210 w Argentynie, 6 w Paragwaju. Oto krótki bilans niezagojonych ran z jedynie małego kawałka Ameryki Łacińskiej1.  

Tu nie było sprawiedliwości

Spotkaliśmy go na przystanku na rogu España i Perú. Chodniki prawie puste, wczesne popołudnie latem w Asunción to nie czas na spacery – raczej na sen. Nastoletnia służąca z domu po drugiej stronie ulicy polewała rytualnie podjazd wodą z węża. Zanim skończyła, nim przeszła tych kilkanaście metrów, asfalt w miejscu gdzie zaczynała był już całkiem suchy. On, tak jak my, schronił się przed przygniatającym upałem paragwajskiego słońca pod drewnianą wiatą. Latynoski inteligent – zawsze w koszuli, zawsze w ciemnych spodniach i skórzanych butach, w okularach o lśniących metalowych oprawkach. Usłyszał obcy język i zagaił. Takie spotkania zdarzają się tylko w podkoloryzowanych książkach – oraz na przystankach w Asunción.

„Pracuję w consultingu, najpierw w PWC, teraz w Deloitte. Miałem wykształcenie, ale i swoją historię. Bardzo dziwiło mnie, że ich w ogóle nie interesują moje poglądy, tylko moja praca. Pracuję dobrze, sprawdziłem się. Moja historia? Musiałem uciekać z tego kraju. W 1975, najpierw byłem na placówce w Wenezueli. Potem mnie aresztowali i torturowali. Tu w Asunción, w Komisariacie Trzecim. Sala do dziś istnieje, teraz to muzeum, pomagam je organizować. Pileta… ta metoda tortur, wprowadził ją pewien jankeski pułkownik. Udało mi się przeżyć. Uciekłem do Wenezueli. Potem oni mnie za to przepraszali, osobiście. Sekretarz Stanu przepraszał za Szkołę Ameryk. Ja to rozumiem, przyjąłem te przeprosiny, przynajmniej przyznał się do winy, a ja mu wybaczyłem. Jestem demokratą, uważam, że trzeba umieć wybaczać i żyć razem. Ale tutaj, w Paragwaju, nie było sprawiedliwości”.

Plastry i sól

Teraz, gdy od Wenezueli po Patagonię Ameryka Południowa zdaje się wreszcie powoli odzyskiwać godność, coraz bardziej oczywisty staje się problem nie „otwartych żył” z kultowego eseju Eduardo Galeano, wysysanych przez imperialistyczne wampiry Zachodu, ale przede wszystkim „niezaleczonych ran” pozostałych po dekadach samookaleczania się. Dziedzictwo prawicowego terroru państwowego.

„Aby społeczeństwo żyło w demokracji i w pokoju, zbrodnie muszą być karane” – mówi redaktorowi niemieckiego miesięcznika2 Estela de Carlotto, przewodnicząca legendarnych Babć z Plaza de Mayo. „Trzy rzeczy są konieczne by rany się zagoiły: prawda, pamięć i sprawiedliwość. Prawda oznacza dowiedzenie się, co tak naprawdę się stało, wszystkiego o dawnych zbrodniach. Pamięć oznacza niezapominanie i przekazywanie wiedzy kolejnym pokoleniom. Sprawiedliwość oznacza ukaranie oprawców. Nie potrzeba do tego specjalnych sądów, wystarczy ten sam sąd gdzie zajmują się kradzieżą kurczaka. Mamy prawa, które pozwalają ukarać morderców. Nie chcemy zemsty, chcemy tylko, żeby prawo było stosowane”.

Prawda. Powoli wychodzi na jaw. Czasem wylewa się na powierzchnie gwałtowną falą. Tak było w grudniu 1992 roku w Paragwaju, kiedy na przedmieściu Asunción odkryto „Archiwum z Lambaré” albo inaczej Archiwum Terroru. Pięć ton dokumentów. Stanowiło rejestr zbrodni dyktatury i dowody współpracy wywiadów rządów wojskowych z całego regionu w trakcie niesławnej Operacji „Kondor”.

Upamiętnienie 'Lotów Śmierci’, Parque de la Memoria, Buenos Aires

Pamięć. Na ile szczere są jej instytucjonalne oznaki? Muzea Pamięci – symbole rozliczeń z potworną przeszłością wojskowych dyktatur. Plastry krzywo nalepione na te niezagojone rany. Raczej dla niepoznaki, dla alibi. Często równie ciekawe, co puste, równie mocne, co trudne do odnalezienia. Monumentalny Park Pamięci w Buenos Aires nie figuruje w turystycznych ulotkach. Upchnięty na brzegu La Platy, za miejskim lotniskiem Aeroparque, z którego latami startowały samoloty wojskowe wiozące na śmierć ofiary tortur. Odurzeni narkotykami więźniowie, nieprzytomni, często z połamanymi kośćmi, oszpeceni i rozebrani do naga, kończyli ostatecznie życie w ciemnych wodach Atlantyku i srebrnoszarym nurcie ujścia La Platy. Zrzucani żywcem z samolotów. Trudne do pojęcia okrucieństwo tych Lotów Śmierci – lub „transferów” w cynicznym żargonie oprawców – kontrastuje z zimną schematycznością i abstrakcyjną symboliką Parku. Czy to jest element niepisanego paktu cywilnych władz Argentyny z ludźmi dawnej dyktatury? Upamiętnianie, ale bez szczegółów i wskazywania winnych? Sprawiedliwość?

Pakt milczenia obowiązuje też w Paragwaju. Można odnieść wrażenie, że im większe napięcie i poczucie braku sprawiedliwości, tym mocniejszy przekaz aktywistów Pamięci. Tutejszy odpowiednik argentyńskiego Parku, Museo de las Memorias, przy Calle Chile 1066, stawia raczej na dosłowność. Zajmuje budynek dawnej Dyrekcji Spraw Technicznych – tak policyjny Departament Śledczy eufemistycznie nazwał swoją centralę tortur. W skrócie mówiono „La Técnica” albo „La Secreta”– bo choć tortury były częścią publicznej świadomości, lokalizacja ośrodka była ściśle tajna. Przytłaczające uczucie grozy rośnie z każdym kolejnym odwiedzanym pokojem. Punktem kulminacyjnym są odtworzone cele śmierci. W jednej z nich na podłodze leży instalacja – ludzkich rozmiarów kukła, zawinięta w płócienny worek, obwiązana drutem kolczastym. Tak opakowane ofiary wieszano za nogi i zanurzano głową w wannie (stoi obok) z wodą, albo chętniej – z fekaliami. Związana ofiara w odruchu ratowania życia zaczynała szarpać się na linie, kalecząc ciało o drut, nie wiedząc czy faktycznie się topi, czy jednak jeszcze złapie oddech. To właśnie była pileta, ulubiona metoda psychofizycznych tortur paragwajskiej policji politycznej czasów dyktatury Alfredo Stroessnera. Popularna także w innych krajach regionu, czasem w wariancie nazywanym submarino – łódź podwodna. Ponoć wymyślona przez CIA i promowana w Szkole Ameryk w Panamie, gdzie służby specjalne latynoskich junt uczyły się fachu od północnoamerykańskich instruktorów. W ośrodku przy Chile był zresztą amerykański rezydent, pułkownik Robert K. Thierry (można fotografować się przy jego biurku i zdjęciu).

Zrekonstruowana cela tortur, Museo de las Memorias, Asunción

Pamięć zamieciona pod dywan

Ale odnalezienie Muzeum Pamięci w Asunción, jeśli nie wiesz o jego lokalizacji od zaangażowanego miejscowego, to wyzwanie. W zasadzie istnieją trzy miejsca pamięci – Muzeum, oprócz niego mała sala w jednym z budynków policyjnej centrali, oraz wystawa w gmachu Sądu Najwyższego poświęcona Archiwum Terroru. W 1993 roku znalazcy archiwum dokopali się do spisu ośrodków terroru – aresztów, sal tortur, obozów koncentracyjnych. Z przerażeniem odkryli, że główny ośrodek zbrodni, przy ulicy Chile, naprzeciwko Komisariatu Trzeciego, nie tylko nadal istnieje, ale wciąż działa. Ponad trzy lata po upadku reżimu Stroessnera. Reporterowi z zamaskowaną kamerą udało się wkraść do budynku i sfotografować jego układ i wyposażenie, zanim wspólnicy bezpieczniaków zamurowali, przemalowali i ukryli wszelkie ślady nadużyć. Tego wszystkiego dowiadujemy się z Muzeum i od zaprzyjaźnionych aktywistów praw człowieka. Przeciętny mieszkaniec Asunción nie ma o tym pojęcia. A policja?

Komenda główna policji, ulica Presidente Franco – „Przepraszam, szukamy Muzeum Pamięci” – „Czego?” – „Muzeum Pamięci Terroru. Tu na drzwiach, na ulicy, jest plakat.” Młody policjant w piaskowym mundurze i kepi drapie się po brodzie, woła do kolegi w drugim pokoju – „Wiesz coś o jakimś muzeum? Ja jestem tu nowy, ale tu u nas nie ma żadnego muzeum” – „A co jest za tymi drzwiami w korytarzu?” – „A nie wiem, może tam coś jest, zapytajcie”. Młody policjant jest uradowany, bo chyba ma nas z głowy. Pukamy do wielkich przeszklonych drzwi pamiętających jeszcze XIX-wieczne prosperity miasta. Przez szybę widać plakaty ze Stroessnerem, więc zdaje się dobrze trafiliśmy. Jest godzina 15.00 w środku tygodnia, chyba odpowiednia pora. Nikt nie odpowiada. „Przepraszam, ale tam jest zamknięte.” Pojawia się oficer. „Tak tak, czynne do 16.00” – „Ale jest 15.00…” – „A nie, to czynne do 13.00” – „Czy ktoś może mieć klucz?” Oficer wyraźnie ma nas już dość, a zły paragwajski policjant to zła wiadomość – „No, jest klucz, ale my nie mamy. Teraz to muzeum przejęło Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Musicie wyjść na ulicę, przejść za róg i wejść w pierwsze drzwi. Ten sam budynek, ale za rogiem, jasne?” – A więc chwila duszącego upału i znów klimatyzacja i zapach starego biura – „Dzień dobry, czy to u pani dostaniemy klucz od Muzeum?” Kobieta, dla odmiany w błękitnym mundurze MSW, według tabliczki na drzwiach reprezentująca Departament Praw Człowieka, maluje akurat paznokcie. „Klucza teraz nie mamy, proszę przyjść innego dnia” – mówi nie podnosząc wzroku znad ważnych spraw, ale udziela nam też bezcennej informacji – „Jest jeszcze jedno Muzeum, tą ulicą prosto, jakieś dziesięć, dwanaście przecznic, po prawej, czynne do 17.00”.

Wszystko się zgadzało, poza godziną. Kiedy docieramy do Muzeum Pamięci (jest nawet tabliczka) dowiadujemy się, że już zamknięte. Na wszelki wypadek dzwonimy. W drzwiach ukazuje się podejrzliwe oko kustosza. Nie wiemy, co pomaga – gorąca prośba czy obcy akcent, ale kustosz jest wyraźnie bardziej oddany sprawie niż policjanci, zamiast zamknąć i iść do domu poświęca nam dobrą godzinę. Wszystko finansowane jest ze środków zagranicznych fundacji, ze składek, zbiórek i z pracy organizacji pozarządowych. Rząd nie promuje Pamięci. A więc raz jeszcze – muzeum pozostawione bardziej jako alibi niż próba konfrontacji z trudną historią.

Ciała na plaży

Z raportu urugwajskiej policji: „Ciało kobiety; skóra biała; włosy brązowe; wzrost 1,60 metra; około trzydziestu lat; zmarła 20-25 dni temu; średniej postury. Ciało znaleziono nagie. Zewnętrzne ślady przemocy. Ślady gwałtu, prawdopodobnie przy użyciu ostrych przedmiotów; wielokrotne złamania i zniszczony lewy łokieć; wielokrotne złamania nóg; liczne siniaki na całym ciele; całkowicie zniszczona mózgoczaszka i twarzoczaszka.” To fragment jednego z dwudziestu jeden raportów pochodzących z lat 1976-1978, kiedy morskie prądy wyrzucały na plaże Urugwaju anonimowe zwłoki. Teczka z raportami, wraz ze stu trzydziestoma drastycznymi fotografiami i dokumentacją świadczącą o tym, że wszystkie ofiary pochodziły z Argentyny i przed śmiercią były torturowane, trafiła do Międzyamerykańskiej Komisji Praw Człowieka. W 2011 została przekazana argentyńskim sędziom3. Ma stanowić jeden z koronnych dowodów w nowym procesie przeciwko oprawcom – a także niepodważalny dowód istnienia Lotów Śmierci jako instytucjonalnej praktyki „znikania” ofiar reżimu. Proces, największy w historii zmagań Argentyńczyków ze zbrodniami „Brudnej Wojny”, rozpoczął się 28 listopada tego roku. Sądzonych będzie 68 domniemanych katów4. Zarzutem jest zamordowanie 789 osób.

Park Pamięci, na brzegu Srebrnej Rzeki

Jednak droga do sprawiedliwości jest kręta i wyboista. Po obaleniu dyktatury w 1985 roku, postawiono przed sądem liderów junty. W proteście przeciwko procesom, czy może w obawie, że zaczną sięgać coraz głębiej i głębiej, doszło do kilku buntów w jednostkach wojskowych. Presja związanych z dyktaturą lobby służb mundurowych na prezydenta Raúla Alfonsína była tak silna, że już pod koniec 1986 roku w trybie ekspresowym przegłosowano (niemal jednogłośnie) Ustawę nr 23492. Powszechnie znana jest jako Ley de Punto Final, Ustawa o Kropce; metafora oznaczająca mniej więcej to samo co w oczach zwolenników lustracji mityczna „Gruba Kreska”. Ustawa miała położyć kres procesom dotyczącym „nadużyć” i „naruszeń praw człowieka”. Wkrótce mundurowych oprawców zaczęła chronić także Ustawa nr 23521 z 1987 roku, znana jako Ley de obediencia debida. Zgodnie z jej wskazaniami należało uznawać niewinność pracowników służb bezpieczeństwa i wojska w sprawach dotyczących przemocy politycznej, zakładając, że nawet jeśli brali czynny udział w zbrodniach to działali na rozkaz najwyższych przełożonych – już skazanych. Dopiero po wstrząsie ekonomicznym i po wielu latach starań ze strony organizacji obrony praw człowieka i rodzin ofiar, za kadencji prezydenta Néstora Kirchnera ustawy amnestyjne zostały odwołane przez parlament. W latach 2004-2007 roku Sąd Najwyższy Argentyny uznał obie ustawy za niezgodne z konstytucją, a terror państwowy w czasach dyktatury za zbrodnię przeciwko ludzkości5.

To właśnie te zmiany prawne oraz wola polityczna wśród nowych elit (zwłaszcza budującej swój kapitał polityczny na idei oczyszczenia parze prezydenckiej Kirchnerów) pozwoliły na osądzenie i skazanie kilku najbardziej znanych oprawców, w tym w 2011 roku oficera marynarki, „Blondwłosego Anioła Śmierci”, Alfredo Astiza (skazany na dożywocie wraz z jedenastoma innymi, teraz ponownie sądzony w związku z „lotami śmierci”)6. Wcześniej skazano oficera policji Miguela Etchecolatza – oskarżonego o ludobójstwo. Jednak mimo widocznego na powierzchni konsensusu społecznego, podskórne wpływy dawnych współpracowników reżimu są nadal niezwykle silne a stare metody wciąż użyteczne. Na dwa dni przed zakończeniem procesu Etchecolatza, we wrześniu 2006, „zniknął” główny świadek oskarżenia, Jorge Julio López. W październiku 2007 roku zginął w celi aresztu Héctor Febres – oficer straży przybrzeżnej i kat znany jako „Dziki”. Wziął ze sobą do grobu zeznania mogące pogrążyć wielu oficjeli junty – fakty, które miał ogłosić kilka dni później w sądzie7. Choć drzwi do sprawiedliwości zostały uchylone, Argentyńczyków czeka jeszcze wiele trudów w walce z demonami przeszłości.

Gangrena (nie)leczona po latach

Na przystanku wreszcie zatrzymało się colectivo linii 30 w niebiesko-żółtych barwach firmy La Luqueña. Pradawny mercedes pamiętający pewnie złote lata polskiego futbolu i kadencję kanclerza Willego Brandta. To dzięki takim licznym eksponatom muzealnym ulice Asunción pachną kwiatami palmy i dieslem. Rozmawialiśmy dalej, ale w pełnym ludzi autobusie nasz nieznajomy rozmówca ściszył głos i zaczął się nerwowo rozglądać. „Jak się nazywam? Wolałbym pozostać anonimowy. Nie to, że się boję. Może trochę. Wiesz, wnuk Stroessnera – „Goli” Stroessner – on tu dalej jest, on po prostu został sobie senatorem, szefem Partii Colorado. Niemcy też są dalej silni i wszystko mają pod kontrolą. Lepiej nie podpadać”.

Paragwajska droga do sprawiedliwości jest jeszcze dłuższa. Choć oficjalnie za koniec dyktatury Stroessnera uznaje się rok 1989 (był wtedy najdłużej rządzącym dyktatorem Ameryki), w rzeczywistości pucz obalił jedynie wodza a nie system. Partia Colorado, jedna z dwóch historycznych sił politycznych Paragwaju, która stanowiła instytucjonalne zaplecze dyktatury, była dalej u władzy. Została odsunięta dopiero w wyniku wyborów prezydenckich w 2008 roku, kiedy to po raz pierwszy od 61 lat zwyciężył opozycyjny kandydat – biskup Fernando Lugo. Objęcie najważniejszego stanowiska w kraju przez kandydata spoza establishmentu stanowiło wyłom i nadzieję na oczyszczenie wewnętrzne. Jednak podzielona opozycja okazała się za słaba. A może raczej beton Colorado i elit politycznych – powiązanych w równej mierze z elitami dyktatury jak z krajowym i międzynarodowym biznesem – zbyt twardy? W kraju, gdzie medialny pluralizm ogranicza się do odcieni konserwatyzmu, a społeczeństwo wciąż dla bezpieczeństwa woli się nie angażować, trudno o oczyszczenie. Dość powiedzieć, że w kilka miesięcy po owym spotkaniu na przystanku autobusowym, Lugo został odsunięty od władzy w wyniku swoistego „instytucjonalnego puczu”, a jego miejsce zajął wiceprezydent Federico Franco, lider Autentycznej Radykalnej Partii Liberalnej (PLRA).

Siedziba Partido Colorado, ulica 25 de Mayo, Asunción

W latach 2004-2008 w Paragwaju działała Komisja Prawdy. Udało jej się zorganizować fakty, zweryfikować liczby ofiar, a także oskarżyć żyjącego wtedy jeszcze na wygnaniu w Brazylii Stroessnera o kilkudziesiąt naruszeń praw człowieka. Choć dla ukarania winnych raport komisji miał małe znaczenie, syntetyczny obraz mechanizmów działania najtrwalszej wojskowej dyktatury na kontynencie dobitnie wskazywał rolę tortur i bezprawnych aresztowań w utrzymywaniu Stroessnera przy władzy8. Krótko po objęciu urzędu, Lugo przeprosił ofiary dyktatury w imieniu państwa paragwajskiego, a niewielkiej grupie wypłacono zadośćuczynienie w wysokości (w sumie) dwóch milionów dolarów. Najbardziej widocznym symbolem walki z bezkarnością był wielomiesięczny spektakl odgrywany wokół osoby Sabino Montanaro, długoletniego ministra spraw wewnętrznych za czasów dyktatury. Gdy wrócił z azylu w Hondurasie, został na krótko aresztowany, a jego powrót do kraju witały uliczne demonstracje przeciwników. Chory z powodu otyłości Montanaro kursował potem między szpitalem a aresztem domowym, aż w końcu zmarł w 2011 roku nie doczekawszy wyroku9. Dotychczas przed sądem stanęło pięciu policjantów i ich przełożony, szef Departamentu Śledczego Pastor Coronel10. Skazano ich na podstawie niezbitych dowodów pochodzących z Archiwum Terroru. Chyba w żadnym innym przypadku w Ameryce Łacińskiej Prawda nie jest tak łatwo dostępna, a Sprawiedliwość tak odległa, jak w Paragwaju.

***

Miał wysiąść na następnej przecznicy, poprosił mnie o wizytówkę, której nie miałem. Pokazałem mu legitymację prasową, może zapamięta nazwisko, ale przede wszystkim na dowód, że nie jestem szpiclem. „To jesteś z prasy? Mój syn pracuje jako dziennikarz w Wenezueli. Jak się nazywa twoja gazeta? Kultura… Liberalna?!” – Pierwszy raz odkąd wsiedliśmy do colectivo na jego twarzy pojawił się uśmiech – „Pięknie!” – ścisnął mi oburącz dłoń – „Bardzo dobrze. Jeszcze porozmawiamy. Powodzenia i pamiętajcie: wygramy!” Jeśli miał na myśli oficjalnych paragwajskich „liberałów” spod znaku PLRA, skorumpowanych nie mniej niż Colorado, to faktycznie miał rację. Jeśli jednak chodziło o przeciwników dyktatury, ofiary tortur i obrońców praw człowieka – na zwycięstwo się na razie nie zanosi.

Przypisy:

1Dane za: http://www.hrw.org/es/world-report-2012/argentina; http://www.monde-diplomatique.fr/2010/03/MUSSEAU/18902; http://archivo.abc.com.py/especiales/ddhh/articulos.php?pid=353504
2 http://www.dandc.eu/articles/220767/index.en.shtml
3http://www.lemonde.fr/ameriques/article/2012/11/28/les-vols-de-la-mort-vont-etre-juges-pour-la-premiere-fois-en-argentine_1779790_3222.html
4 http://www.americasquarterly.org/content/members-argentine-military-trial-dictatorship-era-death-flights
5http://www.infobae.com/politica/326085-100799-0-La-Corte-declar%F3-la-nulidad-los-indultos-Menem
6 http://www.bbc.co.uk/news/world-latin-america-15472396
7 http://www.telegraph.co.uk/culture/3673470/Argentinas-dirty-war-the-museum-of-horrors.html
8http://ea.com.py/la-tortura-metodo-privilegiado-por-la-trilogia-stroessner-anr-ff-aa/#comment-199686
9 http://www.ultimahora.com/notas/462379-Murio-Sabino-Augusto-Muri%C3%B3
10 http://www.monde-diplomatique.fr/2010/03/MUSSEAU/18902

* Kacper Szulecki – politolog i socjolog, doktor nauk społecznych, obecnie Dahrendorf Fellow w berlińskiej Hertie School of Governance. Członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Zajmuje się polityką ochrony środowiska, globalnym zrównoważonym rozwojem, ruchami obrony praw człowieka i dysydentyzmem. 

** Zdjęcia – Julia Szulecka i Kacper Szulecki

„Kultura Liberalna” nr 206 (51/2012) z 18 grudnia 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(51/2012)
18 grudnia 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj