Posłużmy się przykładem. Donald Trump w pierwszym wywiadzie udzielonym europejskiej prasie po wygranych wyborach nazwał Unię Europejską „platformą dla Niemiec”, zaś decyzję Brytyjczyków o wyjściu z UE uznał za „mądrą”. 23 lutego w rozmowie z agencją Reuters powiedział z kolei, że „całkowicie popiera” Unię, która jest „cudowna”. To oczywiście nie jedyna kwestia, co do której Trump zmieniał poglądy. Podobnie było chociażby w przypadku stosowania tortur jako metody przesłuchań (niegdyś za, potem przeciw, dziś znów za), wojny w Iraku, czy kar dla kobiet za wykonywanie aborcji (niegdyś przeciw, potem za i zaraz potem przeciw).

Inn przykład? 16 lutego polski Minister Obrony Narodowej, Antoni Macierewicz, powiedział, że Sojusz Północnoatlantycki powinien pomóc polskiemu rządowi w wyjaśnieniu katastrofy smoleńskiej:
„Wydaje się, iż najwyższy czas, żeby NATO włączyło się do wyjaśnienia tej sprawy […] i uzyskałem taką zapowiedź, zarówno ze strony pana generała Scaparrottiego […], jak i pana Michaela Fallona – powiedział szef MON”.

21 lutego, po tym, jak przedstawiciele Sojuszu zaprzeczyli, by taka prośba do nich wpłynęła, minister Macierewicz stwierdził na antenie TV Republika, że nigdy się do NATO w tej sprawie nie zwracał: „Ani nie prosiłem, ani nie zwracałem się o włączenie się NATO w wyjaśnienie katastrofy smoleńskiej”.

W tym miejscu krytycy pojęcia post-prawdy mogliby powiedzieć, że i to nic nowego pod słońcem. Politycy, jak wszyscy ludzie, kłamali od zawsze. Rzecz jednak w tym, że nie o samo kłamstwo tu chodzi, ale o reakcję na jego ujawnienie. W przeszłości oskarżane o kłamstwo osoby publiczne próbowały odwracać uwagę mediów, tuszować sprawę czy wreszcie – kiedy nic już nie dało się zrobić – przepraszać i liczyć na wyrozumiałość społeczeństwa. Dziś po prostu zmieniają temat i serwują nam kolejną opowieść.

I, co ważniejsze, bardzo często uchodzi im to na sucho. Dlaczego? Bo w epoce post-prawdy, jak głosi definicja tego pojęcia – „obiektywne fakty mają mniejszy wpływ na kształtowanie opinii publicznej niż odwoływanie się do emocji czy osobistych przekonań”. Nie ma znaczenia, czy na przykład ludzie się bogacą, przestępczość spada, a inwestycje rosną. Jeśli obywatele czują, że jest inaczej, fakty niczego nie zmienią.

Dlaczego tak się dzieje? Przyczyn podaje się wiele – pojawienie się mediów społecznościowych, rozdrobnienie mediów tradycyjnych, niemoc polityków, globalizacja, masowe migracje, wreszcie polityka ogromnych korporacji internetowych z Facebookiem i Google na czele.

Która z nich odgrywa największą rolę i czy nasze czasy naprawdę różnią się od poprzednich? Czy żyjemy w epoce post-prawdy i fake newsów? Czy teraz każdy polityk będzie musiał naśladować Donalda Trumpa i Antoniego Macierewicza? O tym porozmawiamy na debacie „Czy wierzysz w post-prawdę?”.

Goście:

Joanna Berendt – dziennikarka, współpracowniczka warszawskiego biura „New York Times”
Lidia Kołucka-Żuk – prawniczka, była członkini The Advisory Council to Google on the Right to be Forgotten.
Brendan O’Neill – dziennikarz, redaktor naczelny magazynu Spiked
Łukasz Pawłowski – szef działu politycznego i sekretarz redakcji „Kultury Liberalnej”.
Ryszard Schnepf – dyplomata, były ambasador Polski w Stanach Zjednoczonych

Prowadzenie: Rob Lyons, Institute of Ideas

GDZIE? 

PaństwoMiasto, ul. Andersa 29, Warszawa

KIEDY?

Czwartek, 28 września, godz. 18.00

Ilustracja: Max Skorwider
Ilustracja: Max Skorwider