0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Czytanie miasta] Niechęć...

[Czytanie miasta] Niechęć do utopii

Jan Tokarski

Obraz pierwszego miasta nosimy w sobie bardzo głęboko, jest on zawsze czymś osobistym, nieomal intymnym. To miasto jest zawsze pierwszym przybliżeniem oraz pierwszym przeinaczeniem wszystkiego, co ludzkie. Nosimy je w sobie, dokądkolwiek się udamy i kimkolwiek się staniemy.

Tego obrazu nikt nie może nam skraść, nic – lub bardzo niewiele – jest w stanie go w nas zatrzeć. Jak ze wszystkim, co prywatne i skryte, również z naszym pierwotnym miastem – zaklętą w pierwszych fotografiach pamięci topografią, miejscami i symbolami – może nas łączyć więź niejednoznaczna, kłopotliwa.

To miasto jest zawsze pierwszym przybliżeniem oraz pierwszym przeinaczeniem wszystkiego, co ludzkie. Nosimy je w sobie, dokądkolwiek się udamy i kimkolwiek się staniemy. Pokonując bariery czasu i przestrzeni, tkwiący w nas głęboko ślad jest czymś więcej niż tylko odciskiem czegoś, co dawno minęło. To ślad aktywny, działający. Potrafi – często bez naszej wiedzy – decydować o tym, jak widzimy wiele spraw.

Mój pierwszy obraz – schyłek Polski Ludowej oraz początek III Rzeczpospolitej – wypełnia rozpadająca się utopia oraz rodzący się chaotycznie pośród jej ruin nowy porządek. Porządek ten nie ucieleśniał żadnego sztucznie wykoncypowanego wzoru, nie obiecywał społeczeństwa doskonałego. Miał być „normalnością” – a więc wolnością, bezpieczeństwem i dobrobytem, jakich po wojnie zaznała zachodnia część kontynentu. „Europa porwana” powracała na swoje naturalne, kulturowe i cywilizacyjne łono.

Mój pierwszy obraz mieści w sobie dość toporne blokowiska z niewielkimi podwórkami (choć te dzisiejsze są chyba jeszcze mniejsze), na których nawet drobny skrawek zieleni wystarczał za boisko do piłki nożnej, a drzewa mogły służyć za słupki. To obraz pełnych piachu i błota budów, na których powstawały szkoły oraz osiedla mieszkaniowe. Szarych sklepów, przed którymi ciągnęły się kolejki równie szarych (nie z własnej winy) ludzi. Wreszcie, dość ponurego centrum, z nieodzownym socrealistycznym klocem stojącym przy usytuowanym w środku miejskiej przestrzeni placu.

W tę owiniętą szarzyzną niby śmiertelnym całunem rzeczywistość nowy, budowany po 1989 roku porządek wdzierał się pstrokacizną powstających wszędzie bazarów oraz wypożyczalni kaset video. Jaskrawa i kolorowa „normalność” rodziła się u nas oddolnie, w spontaniczny sposób. Dawała o sobie znać krzykiem rozbłyskujących po zmroku neonów i przyspieszonym pulsem pogrążonego wcześniej w odrętwieniu życia. Wysokie biurowce ze szkła, galerie handlowe oraz autostrady pojawiły się o wiele później.

***

Co pozostawił we mnie ten obraz? Niewiarę w utopię. Gorzej: niechęć do niej. Taki światopogląd można oczywiście łatwo przystroić w szaty sceptycznego wobec wszelkich skrajności realizmu. Rzecz jest chyba jednak bardziej problematyczna. Czy nie jest bowiem tak, że działać może tylko ten, kto w jakąś utopię wierzy? Czy nowoczesności nie zrodziła obietnica, w myśl której człowiek będzie zdolny przekształcić świat w zgodzie ze swym racjonalnym zamysłem?

Jeżeli to prawda – a tego nie jestem pewien – wówczas załamanie się utopii w 1989 roku oznaczało coś o wiele bardziej poważnego niż „tylko” wyczerpanie się wiary w możliwość zbudowania doskonałego miasta. Oznaczało nieuchronne zubożenie naszego świata: utratę przyszłości rozumianej jako coś jednocześnie zasadniczo innego i lepszego od rzeczywistości za oknami. Oznaczało, w konsekwencji, demontaż różnicy między utopią a światem rzeczywistym, między wyobrażeniem a realnością, między projektem a próbą jego realizacji. Oznaczało wreszcie przeniknięcie fikcji w realność oraz ucieczkę od realności w fikcję. Nowoczesność odcięta od utopijnej przyszłości byłaby w tej perspektywie wydana na pastwę nawiedzających ją widm oraz karykatur własnej przeszłości.

Czy ta właśnie zaraza – pandemia nie-rzeczywistości – nie przeniknęła do współczesnego miasta w stopniu nie mniejszym niż koronawirus? Jej nosicielami byliby ludzie z najrozmaitszych powodów nieskłonni do uznania obiektywnych faktów. Jak tłum, który przed ponad rokiem szturmował amerykański Kapitol, broniąc „zwycięstwa” Donalda Trumpa. Jak antyszczepionkowcy lub osoby negujące istnienie covid-19, nawet kiedy znajdują się pod respiratorem. Wreszcie, jak wyznawcy rozmaitych współczesnych „kapłanów nierzeczywistości”, niezbyt mądrze nazywanych „populistami” (oczekiwać od demokracji, że nie będzie się w niej schlebiać ludowi, to trochę jak żądać od wody, by nie była mokra). Erozja zmysłu rzeczywistości wydaje się sprawiać, że cokolwiek uczynią (od rażącej niekompetencji, poprzez korupcję, a na jawnie autorytarnych działaniach skończywszy), nie będzie miało wpływu na skalę społecznego poparcia.

Czy to, że nie-rzeczywistość przesłania w znacznym stopniu naszą zbiorową wyobraźnię, powoduje, że znaleźliśmy się w sytuacji bez wyjścia? Nie wydaje mi się. W pierwotnym obrazie miasta, jaki noszę w sobie, wyraźnie widoczna jest możliwość przejścia od złudzeń do realności. Moloch socjalizmu zapadł się w sobie, ponieważ od początku był tylko widmem – czymś nierzeczywistym; utopią, którą środkami przemocy próbowano oblec w ciało.

A jeżeli tak, to klucz do naszej kondycji nie znajduje się ani w przyszłości, która przyzywa utopię, ani w przeszłości, którą pragnie wskrzesić nostalgia. Jak zawsze, odnaleźć go można tylko w owym wąskim przesmyku, jaki otwiera się pomiędzy nimi. Słowem: w naszych możliwościach działania tu i teraz. W możliwości tkania tej niewidocznej, międzyludzkiej sieci, z której uszyte jest miasto: wspólna i rzeczywista przestrzeń, w której żyją ludzie. Być może – stawiam to jako hipotezę – to właśnie w kryzysie tej zdolności zawiera się kluczowy problem, przed jakim współcześnie stoimy.

***

 

W cyklu Jana Tokarskiego „Czytanie Miasta” ukazały się następujące teksty:

1. „Czytanie miasta”.

2. „Niechęć do utopii”.

 

* Ilustracja wykorzystana jako ikona wpisu: Pixabay.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 682

(5/2022)
2 lutego 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

PODOBNE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj