0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > BRZOZOWSKI: Dokument jako...

BRZOZOWSKI: Dokument jako narzędzie zmiany. Podsumowanie 9. festiwalu Planete+ Doc.

Grzegorz Brzozowski

Dokument jako narzędzie zmiany. Podsumowanie 9. festiwalu Planete+ Doc.

Wśród ponad 140 filmów pokazywanych na zakończonym właśnie 9 festiwalu Planete+ Doc nie zabrakło dokumentów poświęconych dążeniom do zmian społecznych – nierzadko tych najbardziej wyrazistych, jak filmy Tony’ego Gatlifa dokumentujące hiszpańskie i greckie protesty ostatniego roku. W tej kategorii mieści się też zdobywca głównej Nagrody Millenium oraz zwycięzca konkursu Amnesty International, „5 rozbitych kamer” Emada Burnata i Guy Davidiego, obraz poświęcony zjawisku pokojowych, a brutalnie tłumionych przez izraelskie wojsko, demonstracji w palestyńskim miasteczku Bil’In.

Jaka jest jednak rzeczywista moc zmieniania rzeczywistości, jaką daje dokument? Jaka cena z nią się wiąże? Szukając odpowiedzi na to pytanie nie można, obok filmu Burnata i Davidiego, pominąć najnowszego dokumentu Frederika Gerttena. „Banany! Ciąg dalszy”, ukazują kulisy bezlitosnej wojny medialnej rozpętanej przeciw niezależnemu dokumentaliście przez koncern Dole po ukazaniu się krytycznego dokumentu „Banany!”. By oddać pełne spektrum dokumentalnych obrazów zmiany trzeba też przyjrzeć się opowieściom intymnym, poświęconym zmianom kulturowym – na pozór najbardziej niepozornym, ale może zarazem najbardziej radykalnym. Najjaskrawszy ich przykład to opowieść „Świat Marii” Żelijki Sukovej; historia trzech sióstr, które postanawiają rzucić wyzwanie ciężarowi żałoby po ich babce – a może i całej, nieuchronnie utraconej, Jugosławii; w realizacji tego zadania nieodzowne okazuje się wsparcie ze strony czeskiego zespołu elektro.

 Raport z oblężonego Bil’In

Potęge obrazów docenił już chociażby Mario Vargas Llosa, zabierając w 2005 roku do Izraela – jedynego, jak przyznaje, miejsca na świecie, gdzie wciąż czuje się lewicowcem, fotografkę – swą córkę Morganę; to dopiero z ich współpracy mogła wyłonić się książka „Izrael-Palestyna. Pokój czy święta wojna”. Narrator „5 rozbitych kamer”, Emad Burnat – mieszkaniec położonego na zachód od Ramallah miasteczka Bil’in – również nie ma wątpliwości co do mocy wizualnej dokumentacji. Z uporem maniaka otrząsa się z regularnej utraty kolejnych kamer, by zdobywać wciąż nowe narzędzia do filmowania podpalania drzewek oliwnych, zawłaszczania palestyńskiej ziemi czy aresztowań jej mieszkańców. Ze strzępów rejestracji różnorodnych starć z izraelskimi osadnikami układa przez pięć lat pamiętnik, rozwijany wraz ze wzrostem swego synka, narodzonego w roku ustawienia w okolicach Bil’In muru Szarona – a zarazem w roku narodzenia się tam ruchu słynnych pokojowych manifestacji.

Jego obserwacje pozostają rzecz jasna wyrazem stanowiska tylko jednej ze stron konfliktu, ale jako spojrzenie z wewnątrz pozwalają dostrzec subtelne odcienie palestyńskiego ruchu oporu. Tworzą go nie tylko straceńcze posunięcia, ale i wachlarz form odżegnujących się od przemocy; od parateatralnych manifestacji dzieci po palestyńsko-izraelską konkurencję w ustawianiu blaszanych kontenerów. Nie brakuje tam także upolitycznionych, fasadowych gestów, od których autor jednak świadomie się dystansuje. Ranny podczas pracy nad filmem, bez wyraźnych związków z ruchem oporu, zostaje pozbawiony jakichkolwiek świadczeń zdrowotnych ze strony zarówno Izraela jak i Palestyńczyków. Za dokumentację centrum walki – ukryty za dającą jedynie pozory ochrony barierą kamery – Emad płaci jednak nie tylko niszczeniem sprzętu, czy własnymi obrażeniami. Być może najbardziej bolesną ceną konfliktu, którą udało się zarejestrować, jest proces rozwoju „dziecka wojny”; jego synek szybko otrząsa się ze zdziwienia obecnością żołnierzy i codziennej przemocy. Sam Emad zdaje się nie wyobrażać już sobie życia bez jej filmowania; w starciach z zaniepokojoną konsekwencjami jego obsesji żoną urasta do roli palestyńskiego „Amatora”.

Konflikt Izraela z Palestyną od dłuszego już czasu da się zresztą ukazać jako wojnę obrazów; kamerom CCTV izraelskiej armii przeciwstawia się chociażby 150 kamer rozdanych Palestyńczykom przez NGO Btselem. Jak zauważają autorzy akcji, stały się one nie tylko narzędziem nagłaśniania przypadków łamania praw człowieka w Gazie i na Zachodnim Brzegu, ale i też zaczynem pokolenia młodych palestyńskich filmowców. Emad staje w szeregu dokumentalistów, którzy samym swoim istnieniem okazują się przeciwstawiać blokadzie komunikacyjnej ustanawianej przez mur Szarona; jak przyznał na jego widok Vargas Llosa, „nie da się uniknąć myśli, że za tą doskonale zorganizowaną próbą kontroli i dezorganizacji życia całego społeczeństwa kryje się w gruncie rzeczy zamiar zdemoralizownaia go, psychicznego rozbicia, popchnięcia ku rozpaczliwym i bezensowanym aktom buntu” [1]. Szósta (obecnie) kamera w rękach Emada zdaje się świadczyć, że bunt dokumentalisty może mieć jednak głęboki sens.

Bananowy Goliat

Przypadek Frederika Gerttena jasno dowodzi, że aby doświadczyć walki na obrazy dokumentalista wcale nie musi jechać do oka cyklonu. Cyklon sam może za nim podążyć, zwłaszcza jeśli tematem okaże się rabunkowa polityka amerykańskiej koroporacji. „Banany! Ciąg dalszy” wkracza na metapoziom dokumentacji: jego przedmiotem staje się akcja medialna zorganizowana wokół pierwszego filmu Gerttena, który rzucił wyzwanie koncernowi Dole przez ukazanie procesu wytoczonego mu przez grupę nikaraguańskich robotników. Grupa niezależnych szwedzkich filmowców stała się przedmiotem bezpardonowych ataków medialnych: ich bohaterów pozbawiano wiarygodności, film zmarginaliowano w ramach festiwalu filmowego w Losa Angeles, zagrożono jego dystrybucji nawet w ojczyźnie autorów. Uwaga mediów została w ten sposób skutecznie przekierowana z właściwego problemu na kwestię żmudnie odzyskiwanej wiarygodności samego dokumentalisty.

Historia która śmiało może współbrzmieć z losami dokumentu Henryka Dederki o korporacji Amway, znaduje jednak nieoczekiwane rozwiązanie. Dzięki współpracy niezależnych blogerów zainicjowany zostaje bojkot produktów Dole w szwedzkich restauracjach, to jednak zainteresowanie członków szwedzkiego parlamentu przynosi ważące decyzje. Gdy nawet oni – po projekcji filmu Gerttena w szwedzkim parlamencie – zaczynają otrzymywać listy z działu promocji Dole, koalicja obrońców wolności słowa zwiera swoje szeregi. Wspólnie udaje im się odeprzeć pozew koncernu i uruchomić dystrybucję filmu w Europie.

Jak sam Gertten przyznał podczas dyskusji po jednej z projekcji, jest on człowiekiem który woli wierzyć w siłę obrazów raczej niż wyroków sądowych, jeśli idzie o moc zmieniania ludzi. Wygrana batalia sądowa nie oznacza bowiem długofalowego zwycięstwa. Choć obrona głosu niezależnego dokumentalisty może być niewątpliwie krzepiąca dla jego następców, na przeszkodzie szerokiej dystrybucji filmu w USA stoi obawa dystrybutorów i nieporównywalne z Europą warunki konkurencji. Tutaj wrogiem staje się już nie tyle amerykańska korporacja, co zjawisko strukturalnego upadku niezależnych mediów – chociażby tytułów prasowych, oddających swych najlepszych dziennikarzy rosnącym w siłę agencjom PRowym. Dokument Gerttena otwiera oczy na zatrważający fakt: wolność słowa w ramach z pozoru otwartej na pluralizm sfery publicznej okazuje się nie mniej zagrożona niż w warunkach wojny.

Jugosławia już nie płacze

W chorwackim dokumencie Żelijki Sukovej nie pada słowo o wojennej przeszłości Bałkanów, jednak jej ciężar zdaje się wisieć nad bohaterami opowieści. Zadanie radzenia sobie z tą historyczną żałobą sprowadzone zostaje do wyzwania, jakie podejmują trzy wnuczki-artystki na grobie swej babci; postanawiają go udekorować odpowiednio do ich pamięci o zmarłej – jako silnej, wyemancypowanej kobiecie, której życiowej odwadze być może zawdzięczają to, kim same są dzisiaj. Cel ten postanawiają zrealizować na swój sposób: przebrane niczym trzy muzy Almodovara, do opuszczonego mieszkania babci zapraszają jej sąsiadki na osobliwą electro-stypę, podczas której zorganizują konkurs na projekt dekoracji pomnika. Nieporadne rysunki podchmielonych żałobniczek podsuwają kolejne pomysły: od różańca i wizerunku papieża, po penisokształtne wazony i gipsowe gołębie. W tym rozpętanym karnawale przywiązanie wnuczek do babci wyraża się w afirmacji tego, co w niej najbardziej cielesne: wreszcie siostry ruszają na cmentarz, by udekorować pomnik Jana Pawła II sercem pełnym świecidełek i nadgniłych warzyw, oraz ustawić zwycięską dekorację w kształcie krzyża na grobie babki. Całość akcji zamykają performansem na portowym wysypisku śmieci, w czasie którego sąsiadki udają rzeczywiste zawodzenie do wtóru elektronicznego podkładu czeskiego zespołu „Midi Lidi.”

Kameralny – choć olśniewający dynamicznym montażem – film Sukovej to opowieść na krawędzi dokumentu i video art, stawia jednak więcej pytań niż niejedno monumentalne dzieło. Czy akcja wnuczek niesie głębsze znaczenia, czy sprowadza się do zapisu narcystycznych ekscesów albo bluźnierstwa? O ile siostry wydają się cokolwiek dalekie od religijnej czołobitności (na widok przyniesionego im w darze zegara z obrazem Jezusa stwierdzają jedynie, że jest sexy), to decydują się włączyć elementy katolickiej symboliki do swego performansu. Czy taka forma pamięci o zmarłych jest uprawniona? A może tak wyrafinowana żałoba jest w rzeczywistości najtrudniejsza, najbardziej wymagająca? Być może jest to też jedyna możliwa formą – by odzyskać to, co w pamięci o zmarłych szczególnie cenne – doświadczenie witalizmu, afirmacji świata, radości życia? Intymna chorwacka historia mogłaby Polaków niejednego nauczyć o dynamice trudnej, ale czasami koniecznej zmiany kulturowej. Oraz o tym, jak pięknie się płacze przy czeskim electro.

Przypisy:

[1] Vargas Llosa Mario, Llosa Morgana, „Izrael-Palestyna. Pokój czy święta wojna”, Świat Książki, Warszawa 2007, s.47

Filmy:

„5 rozbitych kamer”
reż. Emad Burnat, Guy Davidi
prod. Palestyna/Francja/Izrael/Holandia 2011

„Banany! Ciąg dalszy”
reż. Fredrik Gertten
prod. Szwecja 2011

„Świat Marii”
reż. Żelijka Sukova
prod. Chorwacja 2011

* Grzegorz Brzozowski, członek redakcji „Kultury Liberalnej”. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, absolwent kursu dokumentalnego w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy. Pracuje nad rozprawą doktorską z zakresu antropologii widowisk i socjologii religii.

„Kultura Liberalna” nr 176 (21/2012) z 22 maja 2012 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(20/2012)
22 maja 2012

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj