Diaosi było jednym z ubiegłorocznych dziesięciu najgorętszych nowych wyrazów chińskiego internetu i z biegiem czasu tylko zyskuje na popularności. Pierwotne, cokolwiek wulgarne znaczenie (zwisający penis), ustąpiło miejsca nowemu i zaczęło oznaczać frajera, nieudacznika, przegranego życiowo patałacha. Początkowo używano go do określenia młodych mężczyzn z biednych rodzin, z kiepską pracą, bez przyszłości i perspektyw, na próżno marzących o pięknych dziewczynach. Diaosi mogą jedynie zazdrościć gaofushuai – wysokim, bogatym i przystojnym i powzdychać na widok baifumei – białych, bogatych i pięknych.

Słowo, które początkowo było wyzwiskiem, szybko zaczęło być powszechnie używane i stało się żartobliwym określeniem zdecydowanej większości młodych ludzi obu płci urodzonych po 1980 roku. Młodzi Chińczycy bez koneksji rodzinnych, z kiepską pensją i bez szans na własne mieszkanie nazywają sami siebie diaosi, żeby podkreślić własną nieciekawą sytuację życiową. Dla dużej części z nich jedyną rozrywką są gry komputerowe i wirtualna rzeczywistość. Zdają sobie sprawę, że kariery i majątki znajdują się poza zasięgiem. Okazuje się, że za przegranych uważają się nawet ludzie z doktoratami, pracujący w finansach czy absolwenci zagranicznych uniwersytetów. Do diaosi zaczynają zaliczać się wszyscy, którzy nie należą do wąskiej grupy uprzywilejowanych, elity finansowej czy politycznej.

Biednych młodych nigdy w Chinach nie brakowało, ale podkreślanie przynależności do tej właśnie grupy społecznej to rzecz nowa. Bycie diaosi stało się modnym. Podkreśla złość i rozżalenie ludzi, obserwujących jak fuerdai – drugie pokolenie bogaczy, bez trudu zajmuje najwyższe stanowiska, podczas gdy większość walczy o przetrwanie. Diaosi nazywają się nawet znani aktorzy czy piosenkarki podkreślając w ten sposób, że samodzielnie osiągnęli swój sukces i nie stoi za nimi bogata i wpływowa rodzina. Humor zawsze pomaga poradzić sobie z przykrą rzeczywistością.

W internecie krążą listy kryteriów, jakie musi spełniać prawdziwy diaosi. Według najnowszej, w wersji dla panów znajdziemy m.in. następujące wyróżniki: nosi obuwie ze skaju lub skórzane buty o wartości poniżej 800 juanów, miał mniej niż trzy dziewczyny przed ślubem, nie ma bogatych przyjaciół w pracy. Wersja dla pań jest jeszcze bardziej okrutna, np. nigdy nie nosiła bikini, chodzi na obcasach niższych niż 5 cm, w ciągu pół roku nie zmieniła fryzury, była na diecie dłużej niż pięć miesięcy w roku. Toczone są również gorące dyskusje czy posiadanie iPhone’a dyskwalifikuje z grona diaosi. A grono to jest niezwykle liczne. Według ankiety przeprowadzonej przez Analysys International, firmy zajmującej się sondażami internetowymi, za nieudaczników uważa się ok. 80 mln Chińczyków grających w gry online.

Żarty żartami, ale pokolenie diaosi może okazać się znaczącym zjawiskiem, a nie efemeryczną modą internetową. Od dawna wypatrywano oznak niezadowolenia wśród chińskiej młodzieży, ale do tej pory była ona zbyt zajęta wyścigiem szczurów, aby zawracać sobie głowę wylewaniem żalów. Wierzyła, że ciężką pracą i wytrwałością każdy zdoła wykroić dla siebie, choćby niewielki, kawałek w torcie chińskiego cudu gospodarczego. Ta wiara przestała być już czymś powszechnym. Coraz częściej zastępuje ją przekonanie, że kariera i przyszłość zależą od urodzenia i znajomości. Diaosi ustawiają się w opozycji do tych, którzy zyskali na trzydziestu latach transformacji i samą swoją liczebnością pokazują, że niekoniecznie wszystko poszło tak jak powinno. Czy zniechęcenie i rezygnacja diaosi przekształci się w nieprzyjemną dla stabilności państwa złość i agresję? Obserwujmy.