Grupy ludzkie, większe lub mniejsze, przemieszczały się od zawsze. Czasami na dystans kilkudziesięciu kilometrów, ale bywało, że migranci przemierzali w swych wędrówkach setki albo i tysiące kilometrów. Ruszali w drogę w poszukiwaniu lepszych lub bezpieczniejszych warunków życia.
Jednak współczesne migracje charakteryzują się zupełnie inną dynamiką, a przez to w odmienny sposób wpływają na relacje między społeczeństwami, grupami etnicznymi czy narodami.
Świat przyspieszył, migracje także
Powodem tej różnicy – zarówno ilościowej, jak i jakościowej – jest globalny charakter współczesnego świata. Niech za przykład posłuży pradawna, trwająca całe stulecia migracja Ariów, czyli ludów indoeuropejskich na wschód. Zdaniem części badaczy wiodła najprawdopodobniej z terenów stepów nadwołżańskich po najdalsze krańce półwyspu indyjskiego.
Indoeuropejczycy zajmowali obszary niezamieszkane, ale i wypierali ludy autochtoniczne z podbijanych czy zasiedlanych przez siebie terenów. Ludność pochodzenia drawidyjskiego, która tworzyła cywilizacje Harappy i Mohendżo Daro, wycofywała się pod naporem Ariów coraz bardziej na wschód i południe.
Migracja obfitowała w najrozmaitsze epizody – od pokojowej koegzystencji z ludami autochtonicznymi po konflikty zbrojne. Ale zawsze ów kontakt przybyszów z autochtonami był długim, a niejednokrotnie bardzo długim procesem. Pozwalał na wzajemne, trwające latami coraz bliższe kontakty jednych z drugimi. To z kolei dawało szansę na oswojenie się z innością, na poznanie odmienności obyczajowych, kulturowych, religijnych i cywilizacyjnych jednej i drugiej społeczności czy grupy etnicznej.
Na stopniowe poznanie, a po długim czasie przynajmniej częściowe rozumienie mentalności tych innych – zarówno migrantów, jak i tych, do których ci wędrowcy przybywali.
Międzypokoleniowa wędrówka
Kolejnym elementem owych pradawnych wędrówek była ich liczebność. Ludzkość nie była przed wiekami tak liczna, a owa indoeuropejska migracja ludów nie obejmowała milionów ludzi. Olbrzymie obszary naszego globu zasiedlone były słabo lub wcale, można zaryzykować opinię, iż w wielu przypadkach migranci zasiedlali ziemie niczyje lub za takie je uważali.
Dzisiejsze migracje mogą obejmować w niezwykle krótkim czasie zarówno ogromne liczby migrantów, jak i obszary, których przemierzenie musiało przed wiekami zajmować wędrowcom całe lata, a może i dziesięciolecia lub stulecia. Do celów wędrówek docierali bowiem nie ci, którzy wyruszyli w drogę, ale ich dzieci, wnukowie, a nawet prawnukowie.
Czynnik czasu ma w tym przypadku kolosalne znaczenie. Długotrwałość wędrówki migracyjnej sprawiała, iż możliwa była stopniowa adaptacja wędrowców oraz ich potomków do nowych warunków kulturowo-cywilizacyjnych.
Współczesna migracja przerasta Zachód
Szybkość poruszania się we współczesnym świecie, masowość środków komunikacji sprawia, że obecne procesy migracyjne są zupełnie nową jakością, z którą społeczeństwa przyjmujące migrantów nie bardzo wiedzą, jak sobie radzić. Przykład Europy, która coraz częściej mówi o ograniczaniu możliwości przyjmowania migrantów, jest tego doskonałym przykładem. Nie wspominając już o Stanach Zjednoczonych, które mimo iż są społeczeństwem migrantów, zaciekle uszczelniają swą południową granicę.
W kontekście współczesnych procesów migracyjnych rodzi się oczywiście pytanie, dlaczego tysiące, a właściwie miliony ludzi z Azji, Bliskiego Wschodu i Afryki chcą opuścić swe rodzinne strony i szukają innego życia w Europie, w bogatych państwach Zatoki Perskiej, w Stanach Zjednoczonych? Co sprawia, że całe rodziny wyruszają na migracyjny szlak? Dlaczego corocznie od 40 do 50 tysięcy obywateli Pakistanu – tak twierdzą władze tego kraju – podejmuje próbę nielegalnego przedostania poprzez Iran i Turcję do Europy?
Dlaczego kilka lat temu mogłem oglądać w indyjskich szkołach broszury informacyjne, w których władze kraju informowały, że chcą stworzyć możliwości wyjazdu poza Indie dwudziestu milionom absolwentów? Z jakich powodów niemal połowa populacji Afryki chce opuścić ten kontynent?
Powody są oczywiste – wojny lub lokalne konflikty zbrojne, fundamentalizmy i prześladowania o podłożu religijnym, tragiczna sytuacja ekonomiczna, bezrobocie. Wreszcie – co będzie miało coraz większe znacznie – zmiany klimatyczne i dewastacja środowiska naturalnego powodujące wzrost temperatur, a w konsekwencji braki wody i susze.
Setki milionów ludzi chcą poprawić swoje życie
Jakiś czas temu na jeszcze inne powody współczesnych migracji wskazywał w rozmowie ze mną George Friedman, założyciel agencji Stratfor (Strategic Forecasting). Twierdzi on, że zasadniczym powodem wyruszenia na migracyjny szlak jest przekonanie migrantów, iż zmienić swój poziom życia mogą wyłącznie poprzez dostanie się do Europy lub Stanów Zjednoczonych, a nie poprzez pracę w swych krajach macierzystych.
Wedle Friedmana ludzie ci są przekonani, że sytuacji w ich biednych, zacofanych i skorumpowanych państwach nie da się zmienić. Prościej jest opuścić te kraje i wyruszyć w trudną i niebezpieczną drogę wiodącą do świata zachodniego.
Jednocześnie ludzie ci w większości nie bardzo zdają sobie sprawę, jak życie w tym zachodnim świecie różni się od rzeczywistości, którą znają z rodzinnych stron. Owszem wiedzą z mediów, że poziom życia jest nieporównywalny, ale jednocześnie nie bardzo zdają sobie sprawę z mechanizmów, które rządzą cywilizacją zachodnią.
Chciałoby się przypomnieć stare PRL-owskie powiedzenie – żyć jak na zachodzie, ale pracować jak w socjalizmie. Czyli trawestując te słowa: żyć na poziomie materialnym Zachodu, ale zachować szeroko rozumianą obyczajowość krajów pochodzenia.
Nie zawsze, a właściwie najczęściej nie może to działać. Do pozytywnie zakończonej adaptacji jest bowiem potrzebny czas, a także otwartość obu stron oraz co najważniejsze – stopniowa przemiana mentalnych przyzwyczajeń i stereotypów. A tego bardzo często brakuje obu stronom – i migrantom, i społeczeństwom przyjmującym.
Wszyscy mogą streamować dobrobyt Zachodu
Współczesny świat stworzył globalną siatkę informacyjną. Obrazy europejskiego czy amerykańskiego modelu kulturowo-cywilizacyjnego można oglądać bez problemu w biednych wioskach nad Gangesem w Indiach czy Indusem w Pakistanie. Także nad Brahmaputrą w Bangladeszu czy Irrawadi w Birmie/Mjanmie lub Mekongiem w Laosie i Wietnamie.
Niejeden raz miałem okazję widzieć w tych krajach gliniane chaty i palmowe szałasy, nad dachami których widniały anteny satelitarne. Ich mieszkańcy oglądają na ekranach swych telewizorów i smartfonów obraz naszego, bogatego świata. Świata tak przetworzonego w telewizyjnym obrazie, iż trudno się oprzeć jego urokom.
Czyż można się dziwić, że mieszkańcy tych chat, często ludzie wykształceni, ale bezrobotni – bo w ich wyuczonych zawodach nie ma dla nich pracy – szukają możliwości opuszczenia swych osad i miasteczek?
Globalny rynek pracy i…
Innym ważnym czynnikiem sprzyjającym migracjom jest globalny rynek pracy. Migracje służą w ogromnej liczbie przypadków najpierw podejmowaniu pracy, a następnie próbie osiedlenia się w danym kraju. Pracowników można sprowadzić lub też oni sami się pojawią, przybywając z najodleglejszych zakątków świata. To, co niegdyś wymagało długich podróży, dzisiaj zastępuje kilkugodzinny lot samolotem.
Nawet jeżeli wybierając się w tę podróż, wyprzedają majątek swego życia, to nadzieja na lepszy byt dodaje im sił. W krajach Unii Europejskiej mieszka obecnie 37 milionów osób urodzonych poza obszarem UE (8,3 procent wszystkich mieszkańców), a 23 miliony mieszkańców nie są obywatelami wspólnoty (5,1 procent wszystkich mieszkańców). Wskaźniki te prawdopodobnie będą rosnąć.
Globalny plac budowy
Wiele lat temu profesor Maria Krzysztof Byrski, indolog i były ambasador RP w Indiach, porównał budowę globalnego świata do budowy wieżowca. Europa i Stany Zjednoczone wybudowały już ścianę tego wieżowca sięgającą kilkudziesięciu pięter, natomiast reszta jest zaledwie przy budowie fundamentów. Taka konstrukcja nie ma raczej szans na przetrwanie.
Kolejna odsłona procesów migracyjnych, które właśnie z bliska obserwujemy, pokazuje, że bez zmiany „technologii” w budowie owego wieżowca, nie uda się dokończyć budowli. Świat, w którym utrzymuje się tak wielka przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi, nie może funkcjonować bez gwałtownych wstrząsów. Jednym z nich są migracje o ogromnej dynamice. Tego problemu nie rozwiążą kolejne mury i uszczelnione granice.
Potrzeba nowej „technologii”, przy pomocy której powstawać będzie globalny wieżowiec. Tylko jak na razie nikt nie zdradza, na czym miałaby ona polegać.
Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: Gémes Sándor/SzomSzed, CC BY-SA 3.0, źródło: Wikimedia Commons.