0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Nie sukces, lecz...

Nie sukces, lecz sens. O filozofii i politycznym zaangażowaniu Jana Patočki w rocznicę ogłoszenia Karty 77

Piotr Kubasiak

W styczniu minie blisko pół wieku od ogłoszenia Karty 77, inicjatywy na rzecz praw człowieka w komunistycznej Czechosłowacji. Jednym z jej sygnatariuszy był Jan Patočka – filozof i świadek dwudziestowiecznych katastrof, którego warto odkryć na nowo.

Od ogłoszenia czeskiej Karty 77 – inicjatywy na rzecz przestrzegania praw człowieka w komunistycznej Czechosłowacji – minie w styczniu czterdzieści sześć lat. Pierwszymi rzecznikami sygnatariuszy tego dokumentu byli między innymi Václav Havel i Jan Patočka.

Havel, pisarz i dramaturg, stał się wkrótce jednym z najbardziej rozpoznawalnych czeskich intelektualistów. Z o trzydzieści lat starszym Janem Patočką, który w momencie ogłoszenia Karty był niekwestionowanym autorytetem moralnym wśród czeskich dysydentów, historia obeszła się nieco surowiej. W wyniku długotrwałego przesłuchania zmarł trzy miesiące po ogłoszeniu Karty. Dziś o jego roli w czeskiej opozycji demokratycznej wiedzą poza Czechami przede wszystkim historycy tego ruchu.

Nie lepiej jest z recepcją jego filozoficznego dorobku. Chociaż w 1977 roku odchodził jeden z najważniejszych przedstawicieli drugiego pokolenia fenomenologów, którego niemieckie tłumaczenie „Esejów heretyckich z filozofii dziejów” miało zostać w przyszłości opatrzone komentarzami Paula Ricœura i Jacques’a Derridy, Patočce nadal nie udało się przebić do pierwszej ligi filozofów. Również w Polsce, z którą przecież był związany. Po niemal półwieczu od jego śmierci warto sobie zadać pytanie, kim był ten najważniejszy czeski filozof XX wieku i co ma on nam nadal do powiedzenia?

Czeski Sokrates

Dzieło Jana Patočki, zresztą jak każdego innego myśliciela, można zrozumieć przede wszystkim w kontekście czasów, w których żył. XX wiek nie dał mu możliwości, by spokojnie studiował i poświęcił się myśleniu. Zmusił go do zaangażowania, za które czeski filozof ostatecznie zapłacił najwyższą cenę. 

Patočka urodził się w 1907 roku w Turnovie. Po maturze podjął studia z romanistyki, slawistyki i filozofii na Uniwersytecie Karola w Pradze, które go rozczarowały. Z tego powodu postarał się o stypendium do Paryża, gdzie poznał między innymi: historyka filozofii średniowiecznej Étienneʼa Gilsona i Henriego Bergsona, a także samego Edmunda Husserla. Po obronie doktoratu w Pradze udał się na stypendium Humboldta do Berlina i Fryburga Bryzgowijskiego, gdzie słuchał wykładów Edmunda Husserla i Martina Heideggera. Zgłębiał u nich fenomenologię, która była głównym przedmiotem jego późniejszych badań naukowych. Jednocześnie starał się połączyć światy europejskiego Zachodu i Wschodu: wszczepić czeską filozofię w europejską myśl, a poglądy zachodnie spopularyzować w Czechach.

Karierę naukową Patočki przerwał wybuch drugiej wojny światowej. W czasie działań wojennych filozof próbował wykazać, że istnieją głębokie związki czeskiej kultury narodowej i kultury ogólnoeuropejskiej – ich wspólnym mianownikiem była scheda odziedziczona po starożytności. Po wojnie, gdy tworzył się nowy system polityczny, nadal publikował teksty na tematy społeczne. Najważniejszy dla niego był człowiek postrzegany jako ktoś więcej niż jednostka w systemie, podporządkowana jego celom. Pisane w duchu niezgodnym z komunistyczną nowomową publikacje Patočki uniemożliwiły mu dalszą karierę uniwersytecką. Nowy ustrój oznaczał również kres kontaktów z Zachodem.

Dopiero po śmierci Stalina Patočce udało się wyjechać znowu za granicę i wygłaszać wykłady w Niemczech. W 1964 roku został powołany na członka Institut International de Philosophie w Paryżu, a w 1968 roku został wreszcie profesorem filozofii w Pradze. Jego profesura trwała jednak tylko trzy lata, ponieważ w 1971 roku z powodów politycznych został przedwcześnie emerytowany. Od tego czasu nauczał już tylko we własnym mieszkaniu, a jego dzieła ukazywały się wyłącznie za granicą albo w podziemnych wydawnictwach.

W świetle reflektorów Patočka pojawił się dopiero w 1977 roku, gdy razem z Václavem Havlem oraz innymi czeskimi intelektualistami, działaczami i artystami napisał deklarację Karty 77 – wspomnianej już obywatelskiej inicjatywy na rzecz praw człowieka i przeciwko ich łamaniu przez reżim komunistyczny. Za ten protest, będący jednocześnie wołaniem o odwagę, która mogła zablokować coraz dalej idące działania komunistów, oraz za upominanie się o ofiary systemu, przyszło zapłacić Patočce najwyższą cenę: po wielogodzinnych przesłuchaniach przez czechosłowacką SB zmarł 13 marca 1977 roku. Głoszenie prawdy, której nie tylko szukał, ale w obronie której oddał życie, przyniosło mu miano czeskiego Sokratesa.

Historia to nie teatr

Żeby zrozumieć Patočkę, trzeba zgłębić poza kontekstem historycznym oraz zaangażowaniem politycznym jego dorobek filozoficzny. W jednym z listów do Krzysztofa Michalskiego – późniejszego profesora filozofii w Warszawie i Bostonie oraz założyciela wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku – pisze Patočka o szczególnym znaczeniu filozofii Heideggera dla krajów wschodnioeuropejskich. Według czeskiego myśliciela prezentuje ona alternatywę dla marksistowskiego determinizmu historycznego, którego źródeł można doszukiwać się u Hegla. Powyższe rozumienie roli filozofii Heideggera staje się, jak pisze Michalski we wstępie do swojej pracy doktorskiej, odtrutką „na «ukąszenie heglowskie», tak długo zmieniające pełne życia twarze intelektualistów w nalane gęby sekretarzy”.

Jeśli Patočka ma rację, że historia nie ma z góry określonego celu, musi to oznaczać, że historia albo nie ma żadnego sensu, albo jest on jej nadawany przez indywidualne zaangażowanie każdego człowieka. Zadanie filozofii polega więc na tym, żeby poruszyć człowieka do konkretnego działania. Michalski napisze o tym w swoim tekście „Historia jako pokusa”: „Proces historii otwiera się dla naszego rozumienia – powiada Patočka – nie wtedy, gdy biernie kontemplujemy go jako gotowy podmiot, ale wtedy, gdy po prostu jesteśmy; gdy żyjemy. Rozumienie dziejów samo jest czymś, co się dzieje: żyjąc, czyniąc coś i powstrzymując się od działania, otwieramy albo zamykamy sobie możliwość rozumienia tego, co nam się przydarza. Znaczy to jednak, że nasze czyny i zaniechania są czymś jak najbardziej ważnym: współtworzą one sens historii. Nie uda nam się uniknąć odpowiedzialności za nią”. Sam Patočka powie o historii, że nie jest ona „teatrem rozgrywającym się przed naszymi oczami, tylko odpowiedzialną realizacją relacji, jaką jest człowiek. Historia to nie widok, lecz odpowiedzialność”. 

Tak rozumiana historia ma swoje polityczne konsekwencje. Jeśli nie ma ona żadnych z góry nadanych praw, jeśli nie jest zdeterminowana, to nikt z nas nie może pozostać bierny. Tylko od nas zależy, czym dzieje są i czym się staną. Oznacza to, że każdy nasz czyn i każde zaniedbanie, każde słowo i każde milczenie nie pozostają bez wpływu na to, kim jesteśmy i jaki jest świat wokół nas.

Takie myślenie prowadzi do podjęcia odpowiedzialności za własne życie, za relacje z innymi, za społeczeństwo. Filozofia jest tu wrogiem wszelkich ideologii i fundamentalizmów. Zmusza nas ona do ciągłego stawiania pytań w obliczu wszelkich idei, szkół myślenia, systemów politycznych i światopoglądowych — nie po to jednak, by je wszystkie zrelatywizować (dla Patočki istnieją jasne kryteria, co przystoi, a czego nie przystoi czynić), ale po to, by zawsze stawić w centrum konkretnego człowieka. Z troski o jego duszę, jak mawiał Patočka za Platonem.

Solidarność wstrząśniętych

Historia XX wieku wykazała niestety aż nazbyt precyzyjnie, że to nie dobro człowieka stoi w centrum ludzkich dziejów. Doświadczenia tego stulecia uwydatniły kruchość jednostki oraz jej zależność od innych. Takie doświadczenie było udziałem nie tylko milionów żołnierzy na frontach, lecz także wielu szarych ludzi w trakcie ich codziennych zajęć. Patočka mówi o konieczności „solidarności wstrząśniętych”, a więc tych, którzy zrozumieli, co tak naprawdę jest na świecie najważniejsze. Owa solidarność jest wycelowana przeciwko naiwnemu pragnieniu spokoju, wygody, przeciwko nieograniczonemu żadnymi normami moralnymi postępowi oraz wszelkim ideologiom. Koncepcja solidarności Patočki mówi również „nie” wszystkiemu, co prowadzi do wojny. Pozwala ona odczuwać wolność w momentach największego zniewolenia i prowadzi do tej jedynej bitwy, która ma znaczenie: do troski o duszę oraz do przekonania wyrażonego przez Sokratesa, że lepiej jest być ofiarą niesprawiedliwości, aniżeli samemu popełniać niesprawiedliwe czyny – nawet gdy prowadzi to do ofiary z życia. 

Bez gwarancji sukcesu

Co pozostaje po Patočce? Patočka był humanistą, który stawiał pytanie o historię, cel filozofii, sens bycia człowiekiem, duszę Europy i tożsamość własnego kraju.

Historia nie może mieć jego zdaniem nadanego z zewnątrz uniwersalnego sensu – każdy taki sens ostatecznie okazywał się ideologią, w której pojedynczy człowiek stawał się ofiarą w imię „wyższych celów”. Filozofia z kolei nie jest po to, by formułować dogmaty, ale po to, by zadawać pytania, by chronić przed ideologiami oraz by skłaniać nas do troski o innych. Człowiek ma – tak jak to ukazał Sokrates – nie tylko mówić o dobru, ale też dobro ucieleśniać. Owa idea dobra stanie się zresztą nie tylko odtrutką na zwątpienie czy relatywizm, ale również miarą każdego systemu politycznego. Europa z kolei tylko wtedy pozostanie wierna samej sobie, gdy z jednej strony będzie pamiętać o swoich fundamentach (przede wszystkim dziedzictwie starożytności), a z drugiej będzie stale stykać się i konfrontować z obcością. Na końcu, badając czeską kulturę, uczy Patočka krytyki mitów, z których wywodzi się konkretny naród, i wzywa każdego jego członka do wzięcia za ów naród odpowiedzialności. Jest to zadanie, które stoi przed każdym nowym pokoleniem. 

Patočka dając nam tę lekcję, pokazuje też, co jest miarą sukcesu w tych filozoficznych staraniach. Najlepiej podsumowują to jego słowa, które napisał w liście z 26 kwietnia 1976 roku do Krzysztofa Michalskiego: „Drogi Panie, proszę nie tracić ducha, niech Pan pozostanie tylko wierny swojej drodze i kroczy nią dalej wytrwale! Może takie postępowanie nie przyniesie ostatecznie sukcesu, jednak zawsze wielkość i sens. I koniec końców jest to także ten sukces, który trwa najdłużej i jest najwięcej wart”.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 780

(51/2023)
19 grudnia 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj