Ta historia zaczyna się w 2011 roku w Chicago Cultural Center, gdzie po raz pierwszy można było zobaczyć dużą wystawę prac Maier. A może ta historia zaczyna się w 2009 roku, kiedy Vivian Maier umiera? Albo jeszcze wcześniej – kiedy John Maloof i Jeffrey Goldstein otworzyli liczne pudła wygrane podczas licytacji komorniczej w Chicago? Nie. Tak naprawdę zaczyna się ona wtedy, kiedy Vivian bierze do ręki aparat i wykonuje pierwsze zdjęcie.

Odkrycie

Całe życie w dwustu kartonach, a dokładnie trzydzieści lat fotograficznej pasji wylicytowane za czterysta dolarów. John Maloof liczył, że na tego typu licytacjach trafi na zdjęcia ze swojej dzielnicy, ponieważ przygotowywał akurat projekt o życiu lokalnym. Faktycznie, w pudłach były zdjęcia, ale dokumentujące życie codzienne w USA w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX wieku. Do tego mnóstwo niewywołanych klisz. Na fotografiach znajdowali się bezimienni ludzie, uchwyceni najczęściej po prostu na ulicy, ale w tych portretach było coś, co przykuwało wzrok i nie pozwalało go od fotografii oderwać. Na zdjęciach bardzo często pojawiały się dzieci. Mężczyzna zastanawiał się, kim jest twórca tych zdjęć. W końcu trafił na kopertę ze studia fotograficznego podpisaną: Vivian Maier. Jednak w internecie znalazł tylko jeden ślad – nekrolog kobiety o tym samym imieniu i nazwisku.

Vivian_Maier_fot_1 PODPIS: Na wystawie fotografii Vivian Maier © Thomas Leuthard. Źródło: Flickr (CC BY 2.0 Deed)

Po jakimś czasie okazało się, że autorka zdjęć przez większość życia pracowała jako niania. Fotografia była jednak czymś, co towarzyszyło jej codziennie, podczas pracy (stąd tyle zdjęć dzieci) i w czasie wolnym. Kilka faktów dotyczących tej tajemniczej kobiety znali trzej bracia: John, Lane i Matthew Gensburgowie – najważniejsi podopieczni Vivian, którym poświęciła najwięcej zdjęć, krótkich filmów i o których w swoich zapiskach wypowiada się najcieplej. To oni zorganizowali w 2009 roku pogrzeb swojej niani z dzieciństwa. Johna Maloofa nurtowało jednak pytanie: kim była tajemnicza niania? Co o niej wiemy? Czy to już cały dorobek? Czy ktoś może mieć jeszcze jej fotografie? Czy gdzieś je pokazywała?

I tu wkracza Ann Marks – wieloletnia dyrektorka w amerykańskiej korporacji, gdzie zajmowała się analizą motywacji i zachowań pracowników. W 2014 roku ogląda dokument o Vivian, która zaczyna ją fascynować. Jest dla niej zagadką, którą pragnie rozwiązać. I tak zaczyna się podróż biografki po Ameryce i Europie śladami Vivian Maier.

Początki

Niełatwo było poznać historię życia Vivian Maier. Jej matka, a wcześniej babka, zadbały o to, żeby niewygodne fakty nie ujrzały światła dziennego. Marie Jaussaud – matka Vivian – była dzieckiem nieślubnym, co w tamtym czasie było dla dziewczynki piętnem i bez wątpienia wpłynęło na jej dalszy rozwój, a być może także na przyszłe problemy ze zdrowiem psychicznym. Młoda Marie wychodzi za mąż za Charlesa Maiera, którego poznała w swojej rodzinnej wsi Saint-Bonnet-en-Champsaur w Alpach Wysokich, ale szybko okazuje się, że mąż to alkoholik, który znęca się nad kobietą. Jednak pozostają razem aż do narodzin pierwszego dziecka, brata Vivian – Charlesa Juniora (częściej występującego pod imieniem Carl), który w wieku kilku lat został wysłany do rodziców ojca. Para rozstawała się i znów schodziła, a owocem jednego z takich powrotów była Vivian. Ojca w zasadzie nie pozna, bo ten opuścił rodzinę i nigdy więcej się nią nie zainteresował. W tym czasie małżeństwo mieszka już w Nowym Jorku, ale po odejściu męża Marie zabiera córkę i wraca do Francji. To tam mała Vivian po raz pierwszy zetknie się z fotografią.

Matka Vivian coraz wyraźniej zmaga się z problemami psychicznymi, co powoduje też jej brak zainteresowania wychowaniem córki. Zajmuje się nią babcia i inne bliskie rodzinie kobiety. Jednak francuski spokój nie trwa długo – matka postanawia wrócić do USA. Vivian musi na nowo uczyć się języka angielskiego, który szlifuje, uczestnicząc w najróżniejszych wydarzeniach kulturalnych – lubi sztukę, teatr, muzykę. Jej relacje z matką są coraz gorsze, wreszcie w zasadzie przestają istnieć, a młoda dziewczyna może liczyć już tylko na siebie. Zaczyna swoją pierwszą pracę u madame Alexander, czyli Beatrice Behrman, która zajmuje się biznesem lalkarskim. Porcelanowe figurki słyną z doskonałych ubrań – sukienki szyte są ze szlachetnych materiałów, a krawcowe podążają za najnowszymi trendami w modzie. Wyjątkowe są także kapelusze, które noszą lalki, a także madame Alexander. Ten zwyczaj przejmie Vivian, którą na licznych autoportretach zobaczymy właśnie w charakterystycznych kapeluszach.

Vivian-Maier_fot_2 PODPIS: Fotografia Vivian Maier © Heikki Kastemaa, Culture Navigator. Źródło: Wikimedia Commons (CC BY-SA 3.0 Deed)

Tymczasem we Francji umiera babcia Vivian, która zostawia jej część swojego majątku. W 1950 roku wnuczka jedzie w Alpy Wysokie, gdzie załatwia formalności i robi pierwsze cykle fotografii ukazujących krajobraz jej dzieciństwa Kodakiem Brownie. Zdjęć jest ponad trzy tysiące. Małe wioski, góry, lokalni mieszkańcy – mleczarze, pasterze. Pomysł jest taki, aby sprzedawać zdjęcia jako pocztówki. Nie wiemy, dlaczego nigdy nie udało się go zrealizować. Po niecałym roku Vivian wraca do USA i rozpoczyna się dla niej najlepszy czas fotograficzny.

Fotoreportaże, portrety i fotografia rodzinna

Nowy Jork w latach pięćdziesiątych XX wieku jest miastem idealnym do obserwowania go przez migawkę aparatu, a Vivian ma czas, aby przemierzać zatłoczone ulice miasta i zaglądać do niewidzialnych dla przeciętnego przechodnia zakamarków. Korzysta też z rady, którą usłyszała od bliskich jej kobiet. Najpewniejsza praca jest przy rodzinie. Zatrudnia się więc jako niania i natychmiast zaczyna fotografować swoją małą podopieczną – Joan z Riverside Drive. Kupuje nowy aparat – Rolleiflexa – i po raz pierwszy zaczyna używać kwadratowego formatu.

Vivian_Maier_fot_3 PODPIS: Aparat fotograficzny marki Rolleiflex należący do Vivian Maier © Paul Riismandel. Fotografia z wystawy „Finding Vivian Maier: Chicago Street Photographer”, The Chicago Cultural Center. Źródło: Flickr (CC BY-NC-SA 2.0 Deed)

Najistotniejsze z portretów rodzinnych wydają się jednak zdjęcia Gensburgów z Chicago, dokąd Vivian przeprowadza się z Nowego Jorku. To tam czuje się najbardziej „u siebie”, szczęśliwa. Z jej zapisków i zdjęć wynika, że szczerze polubiła trzech chłopców. W ich łazience urządza ciemnię, co fascynuje rodzinę. Wiedzą o jej pasji i ją wspierają. Czasem pokazuje im i sprzedaje swoje zdjęcia. Dzieci uczestniczą w jej fotograficznych wyprawach po mieście, na cmentarze czy do dzielnic niekoniecznie uważanych za bezpieczne. Vivian potrafi nagle zniknąć, jak w 1959 roku, kiedy postanawia wybrać się w półroczną podróż po świecie. Przywozi tysiące fotografii z Indii, Kanady, Egiptu czy Tajlandii. Widać, że poświęca dużo czasu na fotografowanie mieszkających tam ludzi podczas ich codziennych czynności. 

Po tym, jak chłopcy dorastają, Vivian zmienia rodziny częściej. Każda kolejna przeprowadzka to coraz więcej pudeł, które fotografka zabiera ze sobą. Są tam nie tylko klisze, lecz także mnóstwo gazet. Z upływem lat u Maier pojawia się coraz więcej zaburzeń, w tym zbieractwo. Genetyczne obciążenie schizofrenią (na którą choruje brat, a być może także matka artystki) staje się coraz bardziej prawdopodobne. Vivian ma swoje „dziwactwa”, które z coraz większym trudem tolerują inni, dlatego – jak zaznacza Ann Marks – czasem trudno wyznaczyć granicę między tym, co jest chorobą, a co świadomym wyborem. Jednak nie możemy umniejszać wartości zdjęć fotografki z powodu jej choroby. Mimo że części z nich (i to większej) nie wywoła osobiście, co ma w środowisku spore znaczenie, to nie można mówić o przypadkowości.

Od lat pięćdziesiątych XX wieku widać wyraźnie, jakie zainteresowania fotograficzne przejawia Vivian. Na początku są to portrety dziecięce czy rodzinne, z czasem fotografie reportażowe. Fotografka interesuje się na przykład kroniką kryminalną i pojawia się tam, gdzie są morderstwa, kradzieże, aresztowania. Bez wątpienia interesują ją także pogrzeby, żałobnicy, portrety wdów. Stara się być również tam, gdzie dzieje się coś ważnego dla popkultury, a więc na planach filmowych i przyjęciach gwiazd. Jest autorką słynnego zdjęcia malarza – Salvadora Dalíego, Kirka Douglasa na premierze filmu „Spartakus” w Chicago, Franka Sinatry, Audrey Hepburn na chicagowskiej premierze „My Fair Lady” czy Emmetta Kelly’ego jako klowna „Weary Willie”.

Część portretowanych osób wyraźnie pozuje do zdjęć, ale większość z nich nie ma pojęcia, że jest obserwowana. Vivian ma doskonałe oko do niezwykłych zdarzeń na zwykłej ulicy, jak przejazd młodego chłopaka na koniu w centrum miasta, zabawa dzieci w strugach wody z zepsutego hydrantu, spacer mężczyzny w marynarce i slipkach. Potrafi doskonale wyczuć moment, kiedy nacisnąć spust migawki – na przykład dokładnie w momencie, kiedy dziecko idące z ojcem odwraca się w jej stronę czy gdy biały balonik zasłania twarz niemowlaka w trakcie zabawy.

Przemierzając ulice Nowego Jorku i Chicago, poznaje i trenuje nowe style fotograficzne i wciąż szuka nowych tematów. Pierwsze sprzedane zdjęcie – pary w dorożce – wygląda niczym fotografia dla magazynu mody (co zresztą okazuje się prawdą, jest to sesja zdjęciowa, a nie przypadkowa sytuacja). W podążaniu za gwiazdami jest trochę jak dzisiejsi paparazzi, zdjęcia zatrzymanych i zamordowanych tworzą zręby kroniki kryminalnej, a fotografią społeczną zdają się portrety osób bezdomnych, chorych, odrzuconych przez społeczeństwo.

Poszukiwania

Ann Marks wykonała tytaniczną pracę, aby dotrzeć do prywatnych dokumentów i odkryć tajemnice tej rodziny. Tak naprawdę po znalezieniu pudeł ze zdjęciami Maier nie wiedzieliśmy o niej zupełnie nic. Nie było także nic poza fotografiami. Marks miała dostęp tylko do nich i to właśnie na ich podstawie odnalazła konkretne miejsca i osoby związane z Vivian. Zajęło jej to wiele miesięcy, a czasem nawet lat. W jednej z końcowych części książki pisze dość szczegółowo, na co zwróciła uwagę i co doprowadziło ją do konkretnych odkryć. Daje też szereg podpowiedzi, czym się kierować, kiedy chcemy poznać bliżej czyjeś życie. To bardzo cenne wskazówki dla biografek i biografów.

Tę książkę czyta się momentami jak kryminał z detektywką w roli głównej. Zresztą mam wrażenie, że amerykańskie biografie mają pewien specyficzny rys formalny. Czuć w nich fascynację i obecność tego, kto pisze. Ann Marks znalazła dokumenty oraz ludzi, którzy znali i pamiętali Maier, porozmawiała ze specjalistami w różnych dziedzinach, w tym z psychiatrami, nie poddała się tam, gdzie być może poddałaby się część biografek i biografów. Właśnie dlatego, „szukając Vivian Maier”, to ona jest najbliżej odpowiedzi na pytanie: kim była niania, która zmieniła historię fotografii.

 

Książka:

Ann Marks, „Vivian Maier. Niania, która zmieniła historię fotografii”, wyd. Znak Literanova, Kraków 2023.