0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Spacerując > KUSIAK: Berlin-Warszawa-Express

KUSIAK: Berlin-Warszawa-Express

Joanna Kusiak

Berlin-Warszawa-Express



Pytanie, gdzie są właściwie (jadące) pociągi – miejsca podróży – ma w sobie coś ze starożytnych paradoksów ruchu. Tylko w niewielu przypadkach – najczęściej w pociągach regionalnych, zatrzymujących się często w miejscowościach o plastycznie brzmiących nazwach, o które zahacza wyobraźnia jadącego – stacje przemykające za oknem naprawdę mają znaczenie. Fakt, że InterCity z samej swojej istoty opiera się na pewnym społeczno-przestrzennym wykluczeniu, ilustruje niegdyś politycznie głośny przypadek Włoszczowej. Żeby InterCity w ogóle spełniało swoje funkcje, trzeba zawiesić istnienie całego „pomiędzy”. Z perspektywy Włoszczowej, Kórnika czy Kostrzyna Wielkopolskiego InterCity jest niczym pociąg widmo, który – choć materialny, głośny i powodujący korki na przejazdach – jest czystą negatywnością, czymś, co na chwilę pożera lokalną przestrzeń, nie stając się jednym z jej miejsc. W pociągu, odbierając komórkę, mówi się „jestem w pociągu” albo „jadę do Warszawy” zamiast „jestem w Mszczonowie”. Często istotne znaczenie dla charakteru „między-miejsca” pociągu mają stacje końcowe: miasta, których własny charakter pasażerowie wnoszą jakby „na butach”, i których ślady można zaobserwować w strzępkach barowych rozmów w WARS-ie. Ale nie zawsze.

Pytanie, gdzie jest Berlin-Warszawa-Express, jest pytaniem tym bardziej zwodniczym. Na pewno nie w Poznaniu, chociaż tu część ludzi wsiada lub wysiada – BWE nie ma w sobie nic z poznańskiego charakteru. Może być w Rzepinie, gdzie przez pół godziny, zawsze z opóźnieniem, przepina się lokomotywę, dostosowując ją do polskiego/niemieckiego napięcia. W BWE mieści się tym samym rzepiński kiosk z gazetami i tory, na które rzuca się niedopałki. Ale to raczej peron w Rzepinie jest w BWE, niż BWE jest w Rzepinie. Berlin-Warszawa-Express jest bowiem pociągiem z całej swojej duszy warszawskim, który z Berlina ma tylko i aż tyle, ile swoistej berlińskości jest w Warszawie. Tak czy inaczej, nawet już za Odrą, kiedy wysiada polska obsługa i pojawiają się konduktorzy niemieckiej Deutsche Bahn, pociąg nie traci nic z owej swoistej warszawskiej, metropolitalnej małomiasteczkowości, w której wszyscy są trochę obcy, ale część osób zna się osobiście. BWE jest macką Warszawy wyciągniętą w stronę Berlina, mieszczącą w sobie ambicje, nadzieję i specyficzną energię jedynej polskiej metropolii, charakteryzującej się z jednej strony pewnym strukturalnym podobieństwem do Berlina, z drugiej zaś zupełnie innym rodzajem społecznej intensywności. WARS tym samym staje się jeszcze jedną warszawską kawiarnią (a raczej starowarszawskim bistro rodem z późnych lat 60.), w którym obok siebie siedzą biznesmeni z lat 90. (z dużym piwem, w garniturze raczej aspirującym niż eleganckim), zapracowani single z zawsze otwartym laptopem, Wietnamczycy, mało znana grupa muzyczna z Prenzlauer Berg i Steffen Möller, gwiazda serialu „M jak Miłość”, który w WARS-ie okazuje się błyskotliwym absolwentem filozofii i teologii, doskonale wiedzącym, jak zamówić spod lady, zabronione w wagonach barowych Unii Europejskiej, jajka sadzone.

BWE nie pasuje do postmodernistycznych opisów pozostających nigdzie „międzymiejsc”. Nie przypomina lotnisk i terminali, ani nawet zwykłych InterCity. Do ostatniego momentu, zanim postawimy stopę na peronie Ost- albo Hauptbahnof, toczący się po wiaduktach Friedrichstrasse czy Alexanderplatz niebieski, a nie czerwony, jak w Deutsche Bahn, głośniejszy niż wszystkie koleje niemieckie, Berlin-Warszawa-Express jest zawsze w Warszawie.

* Joanna Kusiak, doktorantka Instytutu Socjologii UW, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

** Fot. Lion Hirth, www.berlion.li

„Kultura Liberalna” nr 73 (23/2010) z 1 czerwca 2010 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 73

(22/2010)
1 czerwca 2010

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj