0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Sawczuk w poniedziałek]...

[Sawczuk w poniedziałek] O co chodzi w sprawie Mearsheimera

Tomasz Sawczuk

Nie ulega wątpliwości, że wypowiedzi Johna Mearsheimera w sprawie Zachodu i Rosji uczyniły wiele szkód dla naszego regionu, w tym dla Ukrainy i Polski. Na czym polega problem i jakie wnioski płyną z tego dla naszego kraju?

John Mearsheimer, czołowy amerykański teoretyk stosunków międzynarodowych, zyskał ostatnio popularność w zagranicznej i polskiej debacie publicznej. Powód był prosty – jego poglądy na temat napaści Rosji na Ukrainę. W 2014 roku, zaraz po ataku Rosji na Krym i wschodnią Ukrainę, Mearsheimer opublikował w magazynie „Foreign Affairs” artykuł pod tytułem „Dlaczego kryzys ukraiński to wina Zachodu. Liberalne złudzenia, które sprowokowały Putina”. W 2015 roku politolog wygłosił wykład pod tym samym tytułem na macierzystym University of Chicago, który do dzisiaj ma 24 miliony wyświetleń na YouTubie.

Nic więc dziwnego, że wypowiedzi Mearsheimera stały się szczególnie kontrowersyjne po inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Wojna wybuchła w wyniku jednostronnej decyzji Putina, stąd dziwnie byłoby powiedzieć, że odpowiedzialność za nią ponosi Zachód. Oliwy do ognia dolało rosyjskie ministerstwo spraw zagranicznych, które powołało się na artykuł politologa. Natomiast sam Mearsheimer podtrzymał swoją analizę w wywiadzie dla magazynu „New Yorker”.

W Polsce ukazały się niedawno dwie książki autora, promowanego w naszym kraju przede wszystkim przez środowisko „Nowej Konfederacji”. „Tragizm polityki mocarstw” [2001, wyd. polskie 2020] zawiera wykład realizmu ofensywnego, czyli rozwijanej przez Mearsheimera teorii stosunków międzynarodowych. Główne twierdzenie teorii polega na tym, że w wyniku anarchicznej struktury systemu międzynarodowego wielkie mocarstwa dążą do zwiększenia własnej potęgi w celu zapewnienia sobie bezpieczeństwa – w owym aktywnym dążeniu do hegemonii (co najmniej regionalnej) wyraża się właśnie wymiar „ofensywny” koncepcji Mearsheimera.

Z kolei „Wielkie złudzenie. Liberalne marzenia a rzeczywistość międzynarodowa” [2018, wyd. polskie 2021] zawiera dość szkolne przedstawienie liberalnej teorii politycznej, a także jej krytykę z perspektywy realizmu ofensywnego. Książka ma mniejszą wagę niż poprzednia pozycja, ponieważ Mearsheimer jest wyraźnie mocniejszy w teorii międzynarodowej niż filozofii polityki – tymczasem w odniesieniu do stosunków międzynarodowych publikacja ogółem powtarza treści zamieszczone w „Tragizmie…”.

Dwa razy pudło

Nie mogę omówić tutaj poglądów Mearsheimera w całości. Zamiast tego, zwrócę uwagę na dwa popularne zarzuty wysuwane wobec niego, które chybiają celu. Następnie wymienię trzy rzeczywiste problemy z jego argumentacją. Tym sposobem będziemy mogli przyjrzeć się jego poglądom w interesujących nas sprawach.

Zarzut pierwszy: ani Ukraina, ani NATO nie zagrażały Rosji. Jest to dość popularny zarzut, który wynika przypuszczalnie z niezrozumienia lub braku znajomości teorii Mearsheimera. Mówi się zatem, że droga Ukrainy na Zachód nie zagrażała Rosji, ponieważ nikt nie chciał Rosji atakować – co jest prawdą. Nie jest to jednak znaczenie zagrożenia, o którym mówi się na gruncie realizmu ofensywnego. Zagrożeniem jest tutaj bowiem już sam potencjał militarny, gospodarczy i polityczny.

Chodzi zatem nie o intencje poszczególnych polityków lub państw, lecz obiektywną zdolność wywierania wpływu na rzeczywistość, która może zostać wykorzystana przeciwko mocarstwu. W takiej sytuacji należy zapobiec niebezpieczeństwu, nawet jeśli jest ono tylko potencjalne, a nie bezpośrednie. Jednym z powodów jest fakt, że intencje mogą się zmieniać. Wystarczy, żeby do władzy w Stanach Zjednoczonych doszedł kolejny zideologizowany mesjanista w rodzaju George’a W. Busha, któremu przyszłoby do głowy, żeby zdemokratyzować Rosję prośbą lub groźbą.

Oczywiście, elementem sytuacji jest fakt, że Rosja jest dyktaturą, która narzuca swoją wolę innym krajom, co nam się nie podoba. Niemniej nic konkretnego z tego nie wynika, że nam się to nie podoba, więc jest to obiektywny fakt, który można albo zignorować, albo uwzględnić w działaniu. Zresztą, w gruncie rzeczy coś z tego wynika – Putin wie, że naszym zdaniem upadek dyktatury oznaczałby pomyślny bieg wydarzeń, co tylko zmniejsza jego zaufanie do naszych pokojowych intencji. Z tym wiąże się kolejna sprawa.

Zarzut drugi: Mearsheimer usprawiedliwia Putina. Zgodnie z tym zarzutem, stanowisko amerykańskiego autora – że Putin „został sprowokowany” – powiela logikę przypisywania ofierze odpowiedzialności za agresję. Taka krytyka nie wydaje się w pełni trafna. Mearsheimer nie mówi, że Putin powinien zaatakować Ukrainę, lecz przedstawia teorię wyjaśniającą, dlaczego Putin będzie reagować, jeśli ta wejdzie w zbyt bliskie związki z Zachodem. Chodzi mu więc o wyjaśnienie procesu, a nie moralne uzasadnienie działania. Rosja nie powinna być agresywna i nie podoba nam się to, że jest agresywna – niemniej jako mocarstwo w warunkach anarchicznej struktury systemu międzynarodowego pozostaje założyć, że będzie ona agresywna. Jest to, raz jeszcze, fakt, który można uwzględnić w działaniu – i nie wierzyć, na przykład, że w wyniku rozwoju relacji handlowych z Europą w Rosji zatriumfuje gołębia polityka międzynarodowa. Wbrew liberalnym ideałom, nacjonalizm i realizm przeważą.

Szkodliwość Mearsheimera

Teraz możemy więc dojść do stanowiska Mearsheimera w sprawie Zachodu i Rosji. Nie ulega wątpliwości, że jego wypowiedzi uczyniły wiele szkód dla naszego regionu, w tym dla Ukrainy i Polski. Amerykański autor akceptuje obraz, w którym porządek międzynarodowy kształtuje się na zasadzie podziału świata przez mocarstwa na strefy wpływów – i martwi się przede wszystkim o to, żeby amerykańska strefa wpływów została właściwie ukształtowana.

Po pierwsze, problem z Mearsheimerem polega więc na tym, że wypowiada się jak amerykański nacjonalista – z tej perspektywy los mieszkańców Ukrainy jest mu z grubsza obojętny. Jak deklaruje autor w „Wielkim złudzeniu”, nacjonalizm i realizm nie przywiązują zbyt wielkiej wagi do jednostek. To wydaje się ważne, ponieważ jeden z głównych powodów, dla których przejmujemy się losem Ukrainy, to życie mieszkających tam ludzi. Nacjonalizm nie zajmuje się tym, ponieważ interesuje go los pojedynczego narodu. Z kolei realizm jest teorią systemu międzynarodowego, a nie teorią działających aktorów. Podsumowując, Mearsheimer mówi tyle: poszerzanie amerykańskiej strefy wpływów na wschód będzie powodować rosnącą agresję ze strony Rosji. Jego zdaniem USA nie powinny tego robić, ponieważ to wikła je w poważny konflikt międzynarodowy, tymczasem prawdziwym wyzwaniem są obecnie Chiny – w tej sprawie Mearsheimer sugeruje, że na reakcję jest już za późno, a Chiny będą potężniejsze od USA.

Po drugie, Mearsheimer błędnie określa przyczynę obecnej sytuacji, gdy rozważa ją w kategoriach polityki liberalnej hegemonii. Autor przekonuje, że przez trzy dekady po upadku żelaznej kurtyny w zachodniej – a przede wszystkim amerykańskiej – polityce międzynarodowej dominowało stanowisko, zgodnie z którym należy szerzyć liberalną demokrację na świecie, czasem metodami dyplomatycznymi, a czasem za pomocą interwencji zbrojnych. W tym kontekście wymienia między innymi interwencje w Afganistanie oraz Iraku, gdzie bez powodzenia próbowano zbudować demokrację przy użyciu ogromnych środków finansowych i sił zbrojnych. W tej sprawie autor ma wiele racji, istnieje jednak znaczna różnica między Irakiem a Ukrainą, skoro Ukraina ma demokratyczny rząd, a jej obywatele chcą iść na Zachód, a wręcz bronią zbrojnie swojego kraju z tego właśnie powodu. Tyle że Mearsheimera, raz jeszcze, nie za bardzo interesuje, czego chce Ukraina.

Po trzecie, Mearsheimer błędnie przyjmuje, że gdyby Ukraina nie rozwijała relacji z Zachodem i zdecydowała się ogłosić mityczną neutralność, to Putin dałby jej spokój. W podobny sposób myślą ludzie, którzy w ostatnich tygodniach nawołują do „pokoju”, nie zważając na to, że alternatywą dla obrony Ukrainy przed Rosją nie jest neutralność i gentlemen’s agreement z Putinem, lecz poddanie się Ukrainy. W tym kontekście warto wspomnieć, że Rosja próbowała wywierać istotny wpływ na ukraińską politykę również przed 2008 rokiem, który jest z punktu widzenia Mearsheimera kluczowy, ponieważ wtedy ogłoszono, że Ukraina ma otwartą ścieżkę do NATO. W gruncie rzeczy wystarczy zresztą spojrzeć na los Białorusi, coraz bardziej podporządkowanej Rosji. Tyle że, raz jeszcze, tego rodzaju losem Ukrainy Mearsheimer nie będzie się za bardzo przejmować, podobnie jak nie przejmuje się losem mieszkańców Białorusi ani innych państw naszego regionu. Celem jest (przynajmniej tymczasowa) równowaga sił między mocarstwami.

Wnioski dla Polski

Co wynika z tego dla nas? Dwie główne rzeczy. Po pierwsze, jeśli Mearsheimer ma rację w ogólnych zarysach, to poszerzenie świata zachodniego na wschód będzie powodowało rosnącą wrogość Rosji. Ta wrogość rosłaby zresztą tak czy inaczej, wraz z postępowaniem projektu poszerzenia się Rosji na zachód (na co Mearsheimer przymyka jedno oko). Z tego wynika, że jeśli zgadzamy się na drogę Europy Środkowo-Wschodniej na Zachód, to w praktyce wyżej cenimy mocarstwo amerykańskie niż mocarstwo rosyjskie – i zresztą, można powiedzieć, czynimy to słusznie, ponieważ pierwsze opiera się na zasadach liberalnej demokracji, a drugie tyranii. Nie ma między nimi znaku równości.

W tej sytuacji można przyjąć jedno z dwóch podejść. Można mianowicie wycofać się z konfliktu, jak chce Mearsheimer, ale wyłącznie wtedy, gdy jest się Stanami Zjednoczonymi, ponieważ Polski nie można przenieść za ocean. Z perspektywy naszego regionu taki scenariusz oznaczałby zgodę na podporzadkowanie się Rosji. A zatem w tym miejscu lepiej rozstać się z amerykańskimi nacjonalistami. Z drugiej strony, można przyjąć, że w naszym regionie istnieje konflikt interesów i działać odpowiednio do tej sytuacji – czyli dbać o bezpieczeństwo militarne, gospodarcze oraz polityczne regionu i traktować Rosję adekwatnie do jej statusu państwa wrogiego, które nie chce zmienić tego statusu. To właśnie dzieje się w ostatnich tygodniach w świecie zachodnim. Oczywiście, można do tego mieć nadzieję na demokratyzację i demilitaryzację Rosji albo rozpad tego państwa na kilka mniejszych republik, ale to brzmi na razie jak pobożne życzenie, a nie krótkoterminowy plan działania.

Drugi wniosek jest taki, że argument Mearsheimera może z czasem zyskać na znaczeniu, szczególnie gdyby do władzy w USA ponownie doszedł ktoś w rodzaju Donalda Trumpa, a w niektórych europejskich państwach zwyciężyli politycy w typie Marine Le Pen albo inni koledzy i koleżanki Prawa i Sprawiedliwości. Jeśli przyjąć kategorie amerykańskiego autora, to trzeba mieć świadomość, że istniejące gwarancje naszego bezpieczeństwa nie są wyryte w skale, lecz przygodne. Struktura systemu międzynarodowego utrudnia osiągniecie stabilności politycznej w naszym regionie, a więc w celu stabilizacji porządku na warunkach akceptowalnych dla demokratycznych społeczeństw trzeba czasem działać niejako przeciwko obiektywnym tendencjom systemowym. Jeśli świat zachodni rozpadłby się w wyniku napięć wewnętrznych, to siła niezbędna do zapewnienia stabilności w regionie będzie mniejsza, aż może być za mała. Dlatego właśnie Putin wspiera Trumpa, brexit i siły antyunijne – i dlatego silny i wspólny Zachód jest w żywotnym interesie Europy Środkowej i Wschodniej.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 690

(13/2022)
4 kwietnia 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj