Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Nie jesteś swoją...

Nie jesteś swoją pracą. Recenzja serialu „Rozdzielenie”

Karol Kućmierz

Korporacyjne środowisko pracy to materiał na surrealistyczną dystopię: twórcom „Rozdzielenia” udało się fenomenalnie oddać dramat, jakim może stać się radykalny rozstrzał między życiem prywatnym i zawodowym.

Premiera „Rozdzielenia” (Apple TV+), serialu Dana Ericksona (scenariusz) i Bena Stillera (reżyseria), tak jak i wielu innych produkcji, została opóźniona przez pandemię. Jednak prawdopodobnie właśnie dzięki temu odbiór pierwszego sezonu był tak intensywny. Twórcy nie mogliby sobie zaplanować lepszego momentu, żeby pokazać widzom subwersywną opowieść o znaczeniu pracy w naszym życiu. Właśnie teraz, po tym, jak pandemia przeorała światowy rynek zatrudnienia, radykalnie zaburzając i tak chwiejną równowagę pomiędzy pracą a życiem osobistym, serial taki jak „Rozdzielenie” rezonuje szczególnie mocno. W Stanach Zjednoczonych ludzie masowo rezygnują z pracy, a najmłodsze pokolenia w ogóle kwestionują jej wartość, szczególnie wtedy, gdy ta negatywnie wpływa na jakość ich życia albo nie ma dla nich większego sensu. W takim klimacie społecznym pojawia się serial „Rozdzielenie”, którego bohaterowie, pracownicy fikcyjnej korporacji Lumon, poddali się tytułowej chirurgicznej procedurze, rozdzielającej ich świadomość – za pomocą mikroczipa – na dwie niezależne połówki. Jedna z nich zna tylko pracę, druga – wyłącznie życie w czasie wolnym. Brzmi kusząco? 

Jeden z głównych bohaterów, Mark Scout (Adam Scott), zupełnie nie ma pojęcia, co robi w swojej pracy od dziewiątej do siedemnastej. Kiedy wsiada do windy, staje się swoim alterem, Markiem S. Ten z kolei nie zna świata poza czteroosobowym Działem Rafinacji Makrodanych i nie zdaje sobie sprawy, czy jego druga persona ma rodzinę albo nie, ani nawet, jakiej muzyki lubi słuchać w wolnych chwilach (w nomenklaturze serialu Mark Scout to outie, a Mark S. to innie, w polskim tłumaczeniu zastąpiono to rozróżnienie słowem „alter”). Poza tym konceptem fabularnym rodem z science fiction (chociaż opartym na najnowszych osiągnięciach nauki), „Rozdzielenie” to serial dość twardo stąpający po ziemi. Nie można go zbyć jako przesadzonej metafory współczesnych stosunków pracy czy tylko ostrej satyry. Sposób, w jaki pokazuje relacje w biurze czy korporacyjne mechanizmy kontroli i manipulacji, to codzienność pracowników na całym świecie. Wielu z nas może zobaczyć samych siebie w „rozdzielonych” bohaterach.

Fot. Apple TV+

Lumon: scenografia i mitologia

W pierwszej sekwencji serialu jesteśmy świadkami swoistych narodzin. Ujęcie z boskiej perspektywy pokazuje nam kobietę, Helly R. (Britt Lower), leżącą na długim stole konferencyjnym, na tle charakterystycznej zielonej wykładziny. Po chwili budzi ją głos wydobywający się z głośnika, próbujący przeprowadzić krótką ankietę. Z nerwowych odpowiedzi Helly wynika, że kobieta nie wie, kim jest ani gdzie się znajduje. Tak właśnie wygląda „przyjście na świat” nowych rozdzielonych pracowników korporacji Lumon, którzy budzą się w siedzibie firmy jako swój alter, bez pamięci o swoim dotychczasowym życiu, i w zasadzie już nigdy nie opuszczają miejsca pracy. Helly R. buntuje się od pierwszych chwil, rzucając w Marka S. głośnikiem interkomu i próbując ucieczki. Teoretycznie może dobrowolnie odejść, ale decyzja tak naprawdę nie należy do niej, tylko do jej alterki żyjącej poza siedzibą Lumon. Komunikacja pomiędzy nimi jest możliwa, ale tylko jednostronnie – za pomocą nagrań wideo informujących rozdzielonego altera o podjętych decyzjach.

Od samego początku twórcy „Rozdzielenia” wprowadzają widzów w świat przedstawiony za pomocą scenografii, która w każdym ujęciu przekazuje nam istotne informacje, nie zawsze dostępne czy oczywiste dla bohaterów serialu. Zaczynając od stołu w sali konferencyjnej, przez wygląd poszczególnych biur, korytarzy i sprzętów, po najmniejsze detale dla spostrzegawczych widzów – jak na przykład wymowny fakt, że klawiatury w Lumon nie mają klawisza „escape” – każdy element ma znaczenie. Gmach siedziby Lumon został „zagrany” przez imponujący modernistyczny budynek Bell Labs w New Jersey, zaprojektowany przez wybitnego architekta Eero Saarinena. Jego styl był zresztą ogromną inspiracją dla twórców serialu. 

Scenograf „Rozdzielenia” Jeremy Hindle wymienia wiele źródeł, z których korzystał, żeby skonstruować estetykę korporacji Lumon i całego serialu: film „Playtime” [1967] w reżyserii Jacques’a Tatiego, fotografie z magazynu „Life”, projekty Saarinena i Kevina Roche’a z lat sześćdziesiątych (siedziba firmy John Deere w Illinois), ikonografia rozmaitych spółek farmaceutycznych, iluzje optyczne M.C. Eschera, a nawet malarstwo romantyczne (w serialu pojawia się portret założyciela Lumon, Kiera Eagana, stylizowany na obraz „Wędrowiec nad morzem mgły” Caspara Davida Friedricha). W efekcie powstało „biuro jako nawiedzony plac zabaw”, które zdaje się istnieć poza czasem – jego elementy mogłyby przynależeć zarówno do przeszłości, jak i do jakiejś wyobrażonej przyszłości.

Dziwaczne komputery, przy których pracuje Dział Rafinacji Makrodanych, zostały zaprojektowane jako funkcjonujące jednostki, co miało zaowocować większą immersją aktorów w świat przedstawiony. Inspirowany wczesnymi iMacami anachroniczny sprzęt to niecodzienny miks technologiczny – dotykowe monitory kineskopowe z wielką kulką zamiast myszy komputerowej, a na ekranach ciągi cyfr, które pracownicy sortują, bazując na swojej intuicji i uczuciach (niektóre cyfry wzbudzają nieokreślony lęk), aż osiągną zamierzone cele kwartalne. Naczelnym założeniem, którym kierowali się scenografowie i dekoratorzy serialu, było to, że Lumon jest samowystarczalną korporacją, która produkuje na własne potrzeby całe wyposażenie biura – od charakterystycznych biurek z ruchomymi ściankami działowymi po firmowe przekąski w automatach. Ekipa produkcyjna zaprojektowała ponad sto unikalnych przedmiotów do użytku aktorów i filmowców.

W większości scen biurowych kamery zachowują się jak monitoring i ich ruchy są sterowane automatycznie, żeby stworzyć „nieludzkie” wrażenie, jednocześnie stawiając widza w niekomfortowej roli korporacyjnego nadzorcy.

Karol Kućmierz

Poszczególne elementy scenografii pokazują nam, w jaki sposób Lumon traktuje swoich pracowników – jak niesforne dzieci. Mark S., Helly R. oraz ich koledzy z działu Dylan G. (Zach Cherry) i Irving B. (John Turturro) wykonują niezrozumiałą pracę na komputerach wyglądających jak retrofuturystyczne zabawki, a za osiągnięcie zamierzonych celów są nagradzani gadżetami i atrakcyjnymi aktywnościami (na przykład wielce pożądaną imprezą z goframi w roli głównej czy Muzycznym Doświadczeniem Tanecznym). Z kolei za niesubordynację mogą trafić do „pokoju socjalnego”, gdzie pracownik w klaustrofobicznych warunkach musi tak długo powtarzać karne formułki, aż komputer uzna, że jest mu wystarczająco przykro za dane przewinienie. Dodatkowo wszyscy są subtelnie indoktrynowani ideologią sukcesu firmy – rozbudowanymi podręcznikami i regulaminami, pełnymi inspirujących sentencji, hagiografią ojca założyciela Lumon – Kiera Eagana oraz kolejnych prezesów (w siedzibie znajduje się muzeum z ich gadającymi figurami w skali 1:1). Poszczególne działy nie wiedzą o sobie zbyt wiele, poza negatywnymi wyobrażeniami, a pracownicy nawet nie znają planu budynku Lumon, który od wewnątrz przypomina niekończący się labirynt oślepiająco białych korytarzy.

Fot. Apple TV+

Spojrzenie opresji

Efekt nagromadzenia scenograficznych detali jest wspierany przez bardzo precyzyjną pracę kamery, za którą stanęła Jessica Lee Gagné. W większości scen biurowych kamery zachowują się jak monitoring i ich ruchy są sterowane automatycznie, żeby stworzyć „nieludzkie” wrażenie, jednocześnie stawiając widza w niekomfortowej roli korporacyjnego nadzorcy. Sufit w Dziale Rafinacji Makrodanych, gdzie spędzamy najwięcej czasu, jest zawieszony bardzo nisko, co jeszcze potęguje poczucie uwięzienia i opresji. W tych scenach wykorzystano szerokokątne obiektywy, dzięki którym jesteśmy fizycznie bliżej bohaterów, oraz precyzyjne, nieco asymetryczne kadrowanie, budzące podskórny niepokój. 

Dla kontrastu w sekwencjach rozgrywających się w świecie zewnętrznym, które spędzamy w większości z Markiem Scoutem, użyto obiektywów długoogniskowych, zwiększających dystans, a kamerami poruszają operatorzy, co w tym wypadku czyni z widza podglądacza, niczym w filmach szpiegowskich. W rezultacie styl zdjęć w „Rozdzieleniu” bardzo przypomina thrillery Alana J. Pakuli z lat siedemdziesiątych, takie jak „Syndykat zbrodni” [1974] czy „Wszyscy ludzie prezydenta” [1976], sfilmowane przez legendarnego autora zdjęć Gordona Willisa. Przy tej mocno sprecyzowanej estetyce serialu szczególne wrażenie robią pojedyncze sceny, w których kamera może wyrwać się z okowów przyjętych zasad stylistycznych, jak w trzymającym w napięciu, dynamicznym finale sezonu czy odcinku siódmym, gdzie Muzyczne Doświadczenie Taneczne tymczasowo zawiesza wszelkie zasady, a rozdzieleni pracownicy mogą chwilowo oddać się rytmom „buntowniczego jazzu”, co szybko eskaluje w zaskakującym kierunku.

Fot. Apple TV+

Na styku komedii i dramatu

Nietrudno sobie wyobrazić „Rozdzielenie” jako ponury, dystopijny dramat w stylu „Opowieści podręcznej” [Hulu, 2017–], przygniatający widza swoim ciężarem na każdym kroku. Pierwszy odcinek początkowo nawet sprawia podobne wrażenie, ale zastrzyki absurdalnego humoru szybko wyciągają nas z przygnębienia. To oczywiście zasługa wyważonego scenariusza Dana Ericksona, ale także dobrze dobranej obsady, często dysponującej komediowym doświadczeniem, oraz precyzyjnej reżyserii Bena Stillera, czuwającego nad spójną tonacją całego serialu.

Niesamowita mitologia korporacji Lumon i towarzyszące jej rytuały odsyłają nas do światów tworzonych przez scenarzystę i reżysera Charliego Kaufmana („Być jak John Malkovich” [1999]). Dan Erickson wskazuje także na inspiracje powieścią Kurta Vonneguta „Kocia kołyska”, filmem Terry’ego Gilliama „Brazil” [1985], a także surrealistycznym filmikiem promocyjnym sieci restauracji Sizzler, którego lynchowska estetyka utkwiła w pamięci scenarzysty na początku lat dziewięćdziesiątych. Twórcy serialu bardzo sprawnie tkają tę rozległą pajęczynę odniesień, a całość opiera się na solidnej komediowej intuicji aktorów i reżysera, która sprawia, że „Rozdzielenie” ogląda się tak dobrze. Ben Stiller, bazując na swoim doświadczeniu w komediach i skeczach, doskonale wie, jak długo przytrzymać dane ujęcie albo w którym momencie zrobić cięcie i pokazać reakcję bohaterów, żeby uzyskać optymalny efekt humorystyczny. Dzięki tym zabiegom nawet najmroczniejsze sceny „Rozdzielenia” zawierają elementy, które przełamują ciężką atmosferę. Sekwencje z firmowymi aktywnościami, takimi jak Muzyczne Doświadczenie Taneczne czy zwiedzanie muzeum Lumon, mistrzowsko balansują na styku komedii i dramatu, dzięki czemu pozostają nieprzewidywalne. Podobną rolę w świecie zewnętrznym pełnią wszystkie sceny z ekscentrycznym szwagrem Marka – Rickenem (świetny Michael Chernus), autorem motywacyjnego poradnika „Twoje Ja”, który odgrywa zaskakująco kluczową rolę w fabule. Nieco kiczowate sentencje książki okazują się doskonałym nośnikiem buntu alterów („To twoja praca potrzebuje ciebie. Nie na odwrót”).

Casting do poszczególnych ról w serialu to także zamierzona gra z przyzwyczajeniami widzów znających sitcomy rozgrywające się w miejscach pracy, takie jak „The Office” [NBC, 2005–2013] czy „Parks and Recreation” [NBC, 2009–2015]. W tym ostatnim wystąpił zresztą Adam Scott, aktor, który potrafi zagrać niemal wszystko – empatycznego, cierpliwego audytora („Parks and Recreation”), sfrustrowanego kelnera firmy cateringowej („Party Down” [Starz, 2009–2010]), bezwzględnego demona („Dobre miejsce” [NBC, 2016–2020]) czy zdradzanego męża („Wielkie kłamstewka” [HBO, 2017–2019]). Jako Mark, Adam Scott płynnie lawiruje pomiędzy komedią a dramatem, obdarzając swojego bohatera głębią wykraczającą poza wpisany w scenariusz dualizm alterów. Razem z Britt Lower, Zachiem Cherrym i Johnem Turturro współtworzy dramatyczno-komediowy ansambl, w którym każdy z aktorów wpisuje się w jakiś typ charakterologiczny (normals, buntowniczka, cynik, służbista), żeby później go przełamywać i przekraczać. „Rozdzielenie” robi największe wrażenie w scenach, w których czwórka głównych bohaterów jest razem na ekranie. Dynamika tej grupy pracowników stanowi serce serialu, szczególnie kiedy próbują przeciwstawiać się regułom panującym w Lumon – egzekwowanym przez skrupulatnego nadzorcę Milchika (Tramell Tillman) i charyzmatyczną szefową, Harmony Cobel (Patricia Arquette).

Scenarzysta Dan Erickson wykorzystał swoje doświadczenia zdobyte podczas tymczasowych prac biurowych dla rozmaitych firm, gdzie osobiście zetknął się z toksyczną korporacyjną kulturą, która wyzyskuje pracowników do ostatniej kropli krwi, jednocześnie karmiąc ich frazesami o zmienianiu świata i przyjaznej firmie będącej rzekomo jak rodzina.

Karol Kućmierz

Bunt pracowników

„Rozdzielenie” wyróżnia się na tle innych seriali o podobnej tematyce, skupiając się na losach i człowieczeństwie szeregowych pracowników, zamiast na działaniach prezesów i start-upowych geniuszy, co odnajdziemy w „Dolinie Krzemowej” [HBO, 2014–2019], „Sukcesji” [HBO, 2018–] czy najnowszych produkcjach: opowiadającego o Uberze „Super Pumped” [Showtime, 2022–] czy „WeCrashed: Upadek start-upu” [Apple TV+, 2022–]. Scenarzysta Dan Erickson wykorzystał swoje doświadczenia zdobyte podczas tymczasowych prac biurowych dla rozmaitych firm, gdzie osobiście zetknął się z toksyczną korporacyjną kulturą, która wyzyskuje pracowników do ostatniej kropli krwi, jednocześnie karmiąc ich frazesami o zmienianiu świata i przyjaznej firmie będącej rzekomo jak rodzina. Nie bez znaczenia pozostaje też fakt, że amerykańscy scenarzyści to zawód, który może się pochwalić bogatą historią skutecznych walk o swoje prawa i spektakularnych strajków. W tym kontekście opowieść o solidarności pracowników w obliczu opresji, jaką jest „Rozdzielenie”, zyskuje dodatkową warstwę znaczeniową.

„Rozdzielenie” to trzymający w napięciu serial, który prowokuje nas do przemyślenia roli pracy w naszym życiu, a także do spojrzenia z empatią na swoich kolegów zza biurka i pracowników w ogóle. Nie ulega wątpliwości, że twórcy mieli słuszne intencje, które przełożyły się na wyjątkowo udane dzieło. Pozostaje jedna wątpliwość – jak rozpatrywać treść serialu w świetle tego, że został wyprodukowany przez platformę korporacji Apple? Czy możemy to traktować jako przypadek subwersji w ramach systemu, czy może to po prostu kolejne potwierdzenie tego, że kapitalizm wchłania wszelkie idee, także te krytyczne, i zamienia je w nieszkodliwą rozrywkę? Trudno sobie nawet wyobrazić, jak miałyby wyglądać prawdziwie wywrotowe treści stworzone pod parasolami Apple, Amazona czy Netflixa – i to jeszcze przemycone w taki sposób, żeby nie przepadły w oceanie kontentu. To nie znaczy jednak, że nie warto próbować. Jak mógłby napisać Ricken, którego wieczór autorski możemy podziwiać w finałowym odcinku sezonu: być może „Rozdzielenie” to tylko jedna drobna kropla, ale każdy głos po stronie empatii, solidarności i człowieczeństwa, jest na wagę złota.

 

Serial: 

„Rozdzielenie” [Severance], twórcy Dan Erickson, Ben Stiller, USA 2022.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 699

(23/2022)
31 maja 2022

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj