0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > [Chiny] Xiao odchodzi...

[Chiny] Xiao odchodzi do lamusa

Katarzyna Sarek

Troska i opieka nad starymi rodzicami stały się w Chinach nie tylko obowiązkiem moralnym dorosłych dzieci, ale także prawnym. 1 lipca weszło w życie nowe prawo dotyczące ochrony praw i interesów osób starszych, w myśl której dzieci powinny „często odwiedzać rodziców i dbać o ich potrzeby materialne i psychiczne”.

Prawo mające chronić osoby starsze (czyli powyżej 60. roku życia) istnieje już od 1996 roku, ale tegoroczne poprawki i uzupełnienia skupiają się głównie na obowiązkach dzieci wobec rodziców i pokazują skalę zmian, jakim podlega chińskie społeczeństwo.

Xiao – cnota synowska, to numer jeden w zbiorze cnót konfucjańskich, zawiera w sobie posłuszeństwo, okazywanie szacunku rodzicom, przedkładanie ich potrzeb nad swoje, gotowość do poświęcenia się. Rodzice byli ważniejsi od żony, rodzeństwa czy własnych dzieci. Pokolenia Chińczyków studiowały w dzieciństwie „Dwadzieścia cztery przykłady cnoty synowskiej”, zbiór przypowiastek, równie znany jak u nas baśnie braci Grimm. Od niego zaczynały edukację dzieci, a przy okazji nauki znaków dostawały lekcje etyki i gotowe wzory postępowania. Na przykład historia Wu Menga, który pragnąc zapewnić rodzicom spokojny sen, siedział z gołym torsem wystawiając się na żer komarom, albo Guo Ju karcący żonę opłakującą zmarłego synka – „nie ma powodu do rozpaczy, dziecko zawsze można sobie kolejne urodzić, a rodziców ma się tylko jednych”, lub syna, który sprzedał się w niewolę, aby zdobyć pieniądze na wystawny pogrzeb dla ojca.

W dzisiejszych zmanierowanych czasach opowiastki tego typu straciły wiele ze swego uroku i edukacyjnych walorów, więc wychodzące naprzeciw nowoczesności władze w zeszłym roku promowały uwspółcześnioną wersję przykładów cnoty synowskiej. Część z nich zdecydowanie nie wymaga gargantuicznych poświęceń: dzwoń do rodziców w weekendy, odwiedzaj ich z małżonkiem i wnukami, oglądaj z nimi stare filmy, słuchaj ich wspomnień, ale niektóre – na pozór niewinnie brzmiące – zabieraj rodziców na wycieczki, kup im ubezpieczenie zdrowotne, nie żałuj im pieniędzy, sprawiają, że duża część dorosłych Chińczyków zaczyna zastanawiać się nad kwestią odpowiedzialności w zakresie opieki nad seniorami.

Obowiązujące od poniedziałku prawo stanowi logiczną kontynuację promowanych przez państwo wzorów. W Chinach ciężar opieki nad seniorami spoczywa w coraz większym stopniu na dzieciach, a władze metodycznie i systematycznie próbują dużą część odpowiedzialności za swoich najstarszych obywateli przerzucić na barki rodzin. I nic dziwnego, że Chińczycy zaczynają się irytować spychologią swojego państwa, które narzucając kontrolę urodzin, wymusiło niską dzietność, a teraz, gdy liczba seniorów dramatycznie wzrasta, usiłuje podrzucić gorący ziemniak do koszyka jedynaków. Dorosłe dzieci najczęściej czują się zobowiązane do pomocy i opieki nad starzejącymi się rodzicami (choć coraz częściej słychać o bulwersujących przypadkach znęcania się, zaniedbywania, a nawet mordowania staruszków), ale często przerasta to ich możliwości. Po pierwsze, pokolenie już dorosłych jedynaków nie jest w stanie udźwignąć ciężaru utrzymania własnej rodziny, pomagania dwóm parom rodziców i często jeszcze dziadkom. Mobilność chińskiego społeczeństwa i brak strachu przed ruszeniem w odległe o tysiące kilometrów rejony, skutkuje tym, że już prawie połowa ze 185 milionów chińskich seniorów mieszka daleko od dzieci. Dążenie do sukcesu zawodowego i finansowego sprzyja stawianiu pracy ponad wszystko, długie godziny pracy, niewielka ilość urlopów sprawiają, że nawet mieszkając w tym samym mieście nie jest łatwo wygospodarować czas na odwiedziny u mających zawsze wolny czas seniorów.

Ale co z emeryturami – zapyta czytelnik, przyzwyczajony do mizernych, ale jednak pozwalających na przetrwanie pieniędzy wydzielanych przez państwo. W Chinach za emerytury odpowiadał zakład pracy, jeśli senior pracował w bogatej i wciąż istniejącej firmie państwowej albo administracji, to zazwyczaj dostaje przyzwoite pieniądze, ale jeśli zaś prowadził własny biznes, uprawiał pole, pracował w prywatnej firmie albo jego zakład pracy zbankrutował, często emerytura to mizerne grosze, albo okrągłe zero. Sytuacja różni się w każdej prowincji, a wręcz mieście, powszechny system emerytalny w Chinach dopiero powstaje i choć powoli obejmuje coraz większą część społeczeństwa, to i tak nie jest w stanie zapewnić godnej starości wszystkim potrzebującym. W Chinach emeryturą zawsze były dzieci, „dużo synów, dużo szczęścia” głosi znane powiedzenie, ale odkąd państwo wtrąciło się w dzietność, równocześnie naruszyło system opieki nad starymi ludźmi, której ciężar zdecydowanie łatwiej unieść, np. piątce dzieci, a nie jedynakowi z żoną jedynaczką. Zapomniano również o rodzicach, którzy stracili jedyne dziecko. Państwo przerzucając ciężar utrzymania staruszków na dzieci zapomniało o całkiem licznej grupie ludzi pozbawionych jedynego oparcia, jak np. tysiące małżeństw, które straciło dziecko w czasie trzęsienia ziemi w 2008 roku. Kto ma się nimi zaopiekować na stare lata? Czy urzędnik obejrzy z nimi film i wykupi im ubezpieczenie?

Prognozy dotyczące starzenia się chińskiego społeczeństwa sprawiają, że kwestia opieki nad starymi ludźmi będzie stawała się coraz drażliwsza. I pewnie coraz częściej w mediach będą pojawiały się relacje z procesów wytaczanych dzieciom przez rodziców. Symbolicznie, w ten sam poniedziałek zakończył się proces w mieście Wuxi, jaki 77-letnia matka wytoczyła córce i zięciowi, zarzucając im brak opieki. Sąd nakazał parze odwiedzanie staruszki co najmniej raz na dwa miesiące i dwa razy w roku w okresie świąt państwowych, jak również nakazał wsparcie materialne. Córka od finansowej opieki wcale się nie uchyla, ale odwiedzać matki nie chce, bowiem mieszka ona z synem, z którym para żyje jak pies z kotem. Co to za kraj, w którym prawo jest potrzebne do wymuszenia na ludziach moralnego zachowania i odwiedzin rodziców, wzdychają internauci.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 234

(27/2013)
4 lipca 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj