Rozmawiając z osobami niezadowolonymi z działania polskich sądów, można usłyszeć całą litanię oczekiwań wobec wymiaru sprawiedliwości. Z jednej strony sąd ma działać szybko, powstrzymać egzekucję komorniczą przez telefon, osobiście odwiedzić wszystkich sąsiadów i członków rodziny przed podjęciem decyzji o „odebraniu dzieci”. Empatycznie i z urzędu, nie czekając na wniosek, powstrzymywać bezprawie oraz naprawiać błędy rzeszy innych instytucji państwa, a nawet samych podsądnych. Z drugiej strony – sędziów należy poddać skrupulatnej kontroli, pozbawić immunitetu, wyrzucać z zawodu lub dotkliwie karać finansowo za każdy błąd, a postępowania dyscyplinarne oddać w ręce osób niebędących sędziami.
Wystarczy chwila krytycznej refleksji, aby zorientować się, że oczekiwania te wzajemnie się wykluczają. W pierwszym przypadku mamy do czynienia z modelem sędziego o ogromnych możliwościach decyzyjnych, niezawisłości i swobodzie działania, postępującego niczym sędzia-szeryf z amerykańskiej telewizji. W drugim – urzędnika poddanego zupełnie woli prawodawcy, który nie zaryzykuje najmniejszego odstępstwa od schematu, uciekając przed groźbą postępowania dyscyplinarnego w skrajny formalizm i asekuranctwo.
Obecnie wśród rzeszy 10 tys. polskich sędziów można zaobserwować występowanie przejawów zarówno pierwszego, jak i drugiego modelu służby sędziowskiej. Przewagę ma jednak ten drugi – formalistyczny. Już dziś system zachęt i kar (a w zasadzie samych kar, bo zachęt w nim naprawdę niewiele) skutecznie zniechęca do sędziowskiego aktywizmu na rzecz biurokratycznej skrupulatności. To, czy oprócz formalnej poprawności postępowania i zgodnego z prawem wyroku sędzia potrafi zapewnić stronom także doświadczenie sprawiedliwości, zależy w dużej mierze od cech jego osobowości. Niestety w obecnym modelu wyboru sędziów to, jakie cechy kandydatów predestynują do objęcia urzędu i awansu, zależy od nieprzewidywalnych preferencji sędziów wizytatorów lub członków Krajowej Rady Sądownictwa.
Co proponuje minister sprawiedliwości?
Kierownictwo Ministerstwa Sprawiedliwości zaprezentowało pod koniec stycznia 2017 r. szereg założeń zmian w wymiarze sprawiedliwości, w tym dochodzenia do zawodu sędziego. Zawiedzeni będą ci, którzy pamiętają z kampanii wyborczej postulaty doprowadzenia do tego, by zawód sędziego był ukoronowaniem zawodów prawniczych, a sędziami zostawali doświadczeni prawnicy w wieku co najmniej 35 lat. Propozycje idą bowiem w zupełnie odwrotnym kierunku.
Asesorem [czyli sędzią na próbę] będzie można w praktyce zostać w wieku 26 lat, a prowadzić rozprawy jeszcze wcześniej. | Bartosz Pilitowski
Zbigniew Ziobro zapowiedział, że podstawowym sposobem dojścia do zawodu sędziego ma być aplikacja sędziowska odbywana w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury. Po zdaniu państwowego egzaminu absolwenci KSSiP dostaną propozycję pracy na stanowisku asesorów sądowych (tzw. sędziego na próbę), a po kilku latach będą mogli objąć dożywotni urząd sędziego.
Jednak taki model nie jest oryginalnym pomysłem Zbigniewa Ziobry – jego propozycje są kontynuacją polityki poprzednich rządów w zakresie doboru osób na stanowiska sędziowskie. Krajowa Szkoła Sądownictwa i Prokuratury powołana została w 2009 r. Prace nad przywróceniem asesury także rozpoczęły się już za poprzedniej kadencji sejmu. Zaskakiwać może ewentualnie radykalizm zmian oraz ich sprzeczność z deklaracjami, które słyszeliśmy w kampanii wyborczej.
Po pierwsze, do pracy orzeczniczej trafią osoby jeszcze młodsze niż obecnie. Asesorem będzie można w praktyce zostać w wieku 26 lat, a prowadzić rozprawy jeszcze wcześniej, ponieważ zaprezentowana nowelizacja ustawy o Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury da aplikantom taką możliwość w ramach praktyk odbywanych w sądach.
Po drugie, propozycje zakładają swoisty automatyzm w dochodzeniu do urzędu sędziego. Dla absolwenta Krajowej Szkoły jedynym warunkiem objęcia asesury będzie pozytywny wynik egzaminu sędziowskiego. Natomiast jeśli przebieg ich służby nie będzie budził zastrzeżeń, zostaną sędziami – czytamy w informacji opublikowanej przez ministerstwo.
Należy się zgodzić, że taki tryb jest transparentny i obiektywny, ale wątpliwości budzą kryteria, na podstawie których poszczególne osoby będą zostawały sędziami. Jeśli nadal decydować będą wyłącznie przesłanki świadczące o wiedzy prawnej i umiejętności jej wykorzystywania zgodnie z przyjętymi schematami, to ludzie nadal często będą opuszczali sądy z poczuciem, że nie zostali sprawiedliwie potraktowani.
Będzie tak, ponieważ propozycje ministerstwa nie przewidują uwzględnienia w naborze na aplikację cech osobowości kandydatów. Wykluczenie osób, które nie są w stanie uzyskać zaświadczenia lekarskiego o zdolności do wykonywania zawodu sędziego, a także osób, które popełniły przestępstwa umyślne lub mają bogatą kartotekę wykroczeń, jest dalece niewystarczające.
Szykuje się nam system naboru sędziów polegający na bezpośredniej transmisji z liceum przez kolejne instytucje edukacyjne wprost do pracy orzeczniczej. Budzi to obawy o dojrzałość osób, którym będziemy powierzać władzę sądzenia. Paradoksalnie, oczekując od sędziów niezawisłości, czyli nonkonformizmu, prowadzimy ich ścieżką nauki schematów i posłuszeństwa. Naiwne jest oczekiwanie, że osoby, które przez całe dorosłe życie miały za zadanie zadowolić swoich egzaminatorów, w dniu powołania przez prezydenta staną się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki samodzielnie myślącymi, decyzyjnymi i odpowiedzialnymi orzecznikami.
Jak pogodzić ogień i wodę?
Po pierwsze, należy skończyć z myśleniem życzeniowym. Zapisanie w przepisach, że sędzia jest nieskazitelnego charakteru, nie wystarczy. Należy zacząć tworzyć regulacje, bez sentymentów, traktując je jako narzędzie wpływu na dokonywane przez ludzi wybory. Następnie, tak ukształtować system zachęt i zabezpieczeń dotyczących zawodu sędziego, by ten przyciągnął właściwe osoby.
W sferze marzeń pozostanie kryterium 15 lat doświadczenia w innym zawodzie prawniczym i wynagrodzenie, które przyciągnie do konkursów na stanowisku sędziego najlepszych praktyków z rynku. Nie zanosi się na taką rewolucję i na horyzoncie nie widać siły politycznej, która byłaby chętna i jednocześnie zdolna taką zmianę przeprowadzić. Powinniśmy zastanowić się, co należy zrobić, by propozycje, które z dużym prawdopodobieństwem zostaną w tym roku wdrożone, dawały efekty, co do których wszyscy się zgadzamy, że są pożądane, czyli przede wszystkim wzrost zaufania do sądów.
Jeśli podstawową drogą do zawodu sędziego ma być aplikacja w Krajowej Szkole Sądownictwa i Prokuratury, kończąca się egzaminem sędziowskim, a pozytywny wynik egzaminu ma gwarantować stanowisko asesora, to przede wszystkim należy zastanowić się, kim powinien być kandydat na tę aplikację. Jeśli przyszli sędziowie nie będą mieli okazji zdobyć doświadczenia życiowego i zawodowego gdzie indziej, powinni przychodzić do Krajowej Szkoły już w to doświadczenie wyposażeni. Trudno oczekiwać więcej niż 2–3 lat wcześniejszej pracy, ale sam fakt funkcjonowania przez jakiś czas poza środowiskiem instytucji edukacyjnych powinien zapewnić minimalny wkład w rozwój osobowości, wyobraźni i doświadczenia życiowego kandydata.
Posiadanie przez kandydatów odpowiednich cech osobowości oraz minimalnego doświadczenia, świadczących o elementarnej dojrzałości, powinno być weryfikowane i oceniane. Zaświadczenie o zdolności do wykonywania zawodu, które kandydat może uzyskać, udając się do dowolnego uprawnionego lekarza, nie stanowi wystarczającej weryfikacji.
Rekrutacja powinna zawierać element rozmowy osobistej kandydata z komisją. Bezpośredni kontakt, możliwość zadania pytań i obserwowania reakcji ma niebagatelne znaczenie dla oceny cech, które predestynują do wykonywania zawodu, takich jak komunikatywność, umiejętność argumentacji, ale również szybka reakcja i panowanie nad emocjami.
Komisja nie powinna składać się wyłącznie z sędziów, a członkowie powinni zostać wybrani w drodze konkursu przez niezależny organ, np. Krajową Radę Sądownictwa, z uwzględnieniem doświadczenia członków w procesach rekrutacji i oceny pracowników. Wzorem dla jej składu mogłaby być angielska Judicial Appointments Commission. Jej skład jest mieszany, złożona jest z osób reprezentujących różne środowiska, posiadających różnorodne wykształcenie i doświadczenie. Ta sama komisja mogłaby prowadzić dla Krajowej Rady Sądownictwa także procesy rekrutacji na stanowiska sędziowskie, ułatwiając jej wykonywanie zadania przewidzianego w Konstytucji. W tej chwili 25 członków KRS – wykonując na co dzień inne obowiązki zawodowe – rozpatruje kilka tysięcy zgłoszeń i przedstawia prezydentowi ponad trzysta wniosków rocznie. Wsparcie zespołu wysokiej klasy specjalistów pracujących na zlecenie i pod kontrolą KRS byłoby więc wskazane przede wszystkim w tym obszarze. Wybór kandydatów na aplikację sędziowską byłby wtenczas dodatkowym zadaniem komisji, ale stały skład sprzyjałby jej profesjonalizmowi.
Podstawą dla pracy komisji powinny być opisane precyzyjnie pożądane u sędziego cechy. Nie powinny one ograniczać się do posiadania wiedzy lub umiejętności, ale zwracać uwagę na wszystkie elementy roli społecznej, jaką pełnią sędziowie. Taki wzorzec idealnego sędziego mógłby służyć zarówno rekrutacji aplikantów, wyborowi kandydatów na stanowiska sędziowskie, jak i dokonywaniu oceny rozwoju sędziego. Dobór powinien być pozytywny, czyli każde doświadczenie, działalność, umiejętności i wiedza wykraczające poza minimum – jeśli przybliżają kandydata do określonego ideału – powinny być dodatkowo punktowane.
Większe nakłady na proces rekrutacyjny oszczędzą kosztów wynikających z kształcenia i testowania w asesurze nieodpowiednich osób. Natomiast promocja pozytywnych cech sędziego może przyczynić się do tego, że swoich sił w procesie rekrutacyjnym spróbują także osoby, które nie czuły, że mają szanse w starciu z konkurencją wykazującą wybitne zdolności do zdawania egzaminów, choć niekoniecznie do pracy z ludźmi czy rozwiązywania problemów. Dzięki temu, zachowując założenia modelu zaproponowanego przez ministerstwo, będziemy mieli zdecydowanie większe szanse, że do zawodu sędziego trafiać będą osoby, które najlepiej poradzą sobie z wyzwaniami rosnących społecznych oczekiwań.
* Ikona wpisu: fot. George Hodan. Źródło: PublicDomainPictures.net (CC 0).
** Tytuł pochodzą od redakcji.