0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Komentarz nadzwyczajny > Pseudoskandal z udziałem...

Pseudoskandal z udziałem Dalajlamy

Krzysztof Renik

Nie waham się tego napisać – zamieszanie wokół wideo z udziałem Dalajlamy to pseudoskandal wynikający z niezrozumienia odmiennych kodów kulturowych. Obrazuje on w sposób niemal laboratoryjny, że wbrew narracji o globalnej wiosce, dialog międzykulturowy dopiero się rozpoczyna.

Nie waham się tego napisać – to pseudoskandal wynikający z niezrozumienia odmiennych kodów kulturowych. Chodzi oczywiście o nagranie, na którym XIV Dalajlama, duchowy przywódca Tybetańczyków, całuje chłopca i pokazuje mu swój język, mówiąc, by ten język possał, a następnie styka swoje czoło z jego czołem.

Fakt, chłopczyk jest skonsternowany. Ale dla Tybetańczyków zachowanie Dalajlamy nie jest czymś nagannym. Nie widzą w nim molestowania. Nie oceniają tego zdarzenia w kategoriach seksualnych. Doskonale ujął to Adam Kozieł z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wybitny znawca tradycji i kultury tybetańskiej w wywiadzie dla tygodnika „Newsweek”: „Jeśli ktoś podejrzewa Dalajlamę o to, że przed kamerami molestuje dziecko, to sam ma problem, a jego podejrzenia więcej mówią o nim samym”. I możliwe, że nawet więcej mówią o kulturze i tradycji, z której pochodzi i w której funkcjonuje osoba formułująca podejrzenia.

Nie od dziś wiadomo, że kultury i cywilizacje różnią się kodami kulturowymi. W jednej tradycji pewne zachowania uznawane są za naturalne, są częścią codziennej etykiety, w innej te same zachowania mogą zostać uznane za niewłaściwe, a nawet przestępcze. Tradycyjnie w kulturze europejskiej pokazywanie komuś języka było postrzegane jako niekulturalne. Gest wyrażał dezaprobatę i niechęć. Współcześnie język staje się niekiedy symbolem erotycznym. Ale nie oznacza to, że we wszystkich kulturach i tradycjach ta część ludzkiego ciała postrzegana jest tak samo i że taka sama jest jej symbolika.

Język w kulturze tybetańskiej

Pamiętam, gdy witałem się z moimi himalajskimi przyjaciółmi w Ladaku, w indyjskich Himalajach, widywałem przed sobą ich wyciągnięte języki. Czy w ten sposób okazywali mi lekceważenie, niechęć, a może były to propozycje erotyczne? Oczywiście, że nie! Wyciągnięty język był gestem powitania, wyrazem zadowolenia ze spotkania.

We wspomnianym wcześniej wywiadzie Adam Kozieł wyjaśniał: „W kulturze tybetańskiej pokazanie komuś języka to powitanie – coś takiego jak u nas podanie ręki. Wyciąganie języka nie ma żadnych podtekstów seksualnych. Tę tradycję opisali np. misjonarze Lazaryści, którzy byli w Tybecie w XIX w. W polskiej wersji, opublikowanej przez katolickie wydawnictwo ze Śląska, nazwano ją «wyplężaniem». Otóż Tybetańczycy od IX w. do dzisiaj z upodobaniem «wyplężają» język, żeby pokazać, iż nie jest czarny. Wzięło się to stąd, że wierzono, iż czarne języki, jak złe psy, mają przeciwnicy buddyzmu, bo stosują czarną magię i złe zaklęcia”.

Jest jeszcze kwestia, która najbardziej poruszyła część opinii publicznej, czyli propozycja „ssania języka”. Oczywiście z naszej perspektywy, mogła być ona szokująca. I z całą pewnością była szokująca. Dlatego trudno się dziwić tym komentatorom, którzy tak ostro i krytycznie odnieśli się do całego wydarzenia. Warto jednak w tym miejscu przywołać starą tybetańską opowieść, którą udostępnił mi Adam Kozieł. Otóż do babci przychodzi wnuczek i o coś prosi. Całuje babcię w policzek, babcia mówi – to teraz w czoło, następnie dotykamy się czołami, potem jeszcze nosami, wreszcie babcia wyciąga język, a wnuczek słyszy – to teraz możemy już tylko ssać swe języki. Oznacza to tyle, że dali już sobie wszystko.

Czy Dalajlama nawiązywał do tej starej tybetańskiej opowieści? Pewności nie mam, ale kto wie. A z tybetańskiego punktu widzenia nie ma ona nic wspólnego ani z molestowaniem, ani jakimikolwiek nagannymi zachowaniami. Natomiast język symbolizuje w niej miłość i bliskość, pozbawionym podtekstów seksualnych.

Nadużycie czy zwykłe droczenie się?

XIV Dalajlama znany jest ze swoich, z naszego punktu widzenia, niekonwencjonalnych zachowań. Pamiętam, gdy spotykałem się z Nim w New Delhi, w jednym ze stołecznych hoteli, natychmiast po wejściu do hotelowego lobby zakrzyknął: „Oh, journalist from Poland!”. A potem przygarnął mnie, przytulił niczym ojciec przytula dziecko. I tak dwóch przytulonych mężczyzn szło przez hotelowe lobby do windy.

Gdy Dalajlama witał się z członkami indyjskiej ochrony policyjnej, zdarzało się, że ciągnął policjantów za wąsy. Niestosowne? Raczej rubaszne, ale w kulturze tybetańskiej odnajdziemy i takie elementy. Tyle tylko, że za tą rubasznością kryje się serdeczność i sympatia, a nie podteksty, które moglibyśmy formułować z punktu widzenia naszej tradycji. I właśnie dlatego scenki takie były publikowane na oficjalnej stronie webowej Dalajlamy, w jego mediach społecznościowych. Podobnie jak opublikowana przez samych Tybetańczyków scena, która tak bardzo poruszyła obrońców dobrych obyczajów. W ocenie Tybetańczyków w scenach tych nie było niczego nagannego.

Krytycy zachowania Dalajlamy wskazują, również na reakcję chłopca, który odsunął się od duchownego. Jednak taka reakcja jest zbieżna ze wskazaniami buddyzmu – analizuj przekaz mistrza, jeżeli masz wątpliwości, co do jego wskazań, nie realizuj ich. Chłopak tak właśnie postąpił.

Pozostaje jeszcze sprawa przeprosin Dalajlamy, które opublikował w swych mediach społecznościowych. Pokazują one, iż Dalajlama uznaje, że jego zachowanie mogło urazić innych, mogło zostać niewłaściwie zrozumiane i dać impuls do krytycznych ocen jego aktywności. Przepraszając, Dalajlama pokazał, że uznaje, iż to, co w tradycji tybetańskiej jest utrwalone jako dobry obyczaj, w innej tradycji i w innej kulturze uznawane jest za działanie niewłaściwe i naganne. Nie były to jednak przeprosiny za samo zdarzenie, ponieważ – jak to wyjaśniałem wcześniej – z punktu widzenia samych Tybetańczyków nie wydarzyło się nic nagannego.

Amunicja dla przeciwników sprawy tybetańskiej

W tym miejscu warto zauważyć, że dla przeciwników sprawy tybetańskiej wydarzenie będzie dobrą amunicją do prowadzenia medialnego ostrzału wymierzonego w Dalajlamę i orędowników rzeczywistej tybetańskiej autonomii kulturowej i religijnej. Pekin od dawna wykorzystuje wszelkie preteksty, by dyskredytować nie tylko Dalajlamę, ale i tybetańską diasporę na świecie. I z tego powodu można mieć pretensje do Dalajlamy, że nie przewidział, jakie będą konsekwencje jego zachowania na arenie międzynarodowej.

Ten pseudoskandal, obrazuje w sposób niemal laboratoryjny, jak bardzo zróżnicowany jest świat. Wbrew pozorom i narracji o globalnej wiosce, te różnice są ciągle bardzo ostre, a dialog międzykulturowy tak naprawdę dopiero się rozpoczyna. Przekonanie, że tradycje – także interpretacje zachowań kulturowych – są wszędzie takie same, ciągle pokutuje w szerokich kręgach. Co gorsze – jest również częścią przekonań elit, które zakorzenione w jednej tradycji, nie chcą rozumieć tradycji innych.

 

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 744

(15/2023)
14 kwietnia 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj