„Jak echo powracają propozycje organizowania na Ukrainie okrągłego stołu. To nieprzypadkowe. Propozycja ta kryje wiele dobrych intencji i wychodzi od ludzi, którzy dobrze Ukraińcom życzą. Jest to jednak, często nieuświadomiony, symptom trzech intelektualnych grzechów. Składają się na nie: specyficzna amnezja, postkolonialne myślenie o miejscu naszego wschodniego sąsiada w porządku geopolitycznym i nieznajomość tamtejszej rzeczywistości” – piszą Karolina Wigura, Kacper Szulecki i Łukasz Jasina.
Amnezja? Zgoda, ale czego dotyczy? Zapomnieliśmy, na przykład, że „polskie rozmowy” toczyły się jawnie. Relacjonowały je niezależne media. Na Ukrainie toczą się w gabinetach – i to przy naszej pomocy. To pogaduchy, a nie „Rozmowy”.
Amnezja? A może twórcy KOR-u i „Solidarności”nigdy nie zdali sobie sprawy ze znaczenia i wielkości swego dzieła. Główne hasła opozycji, główne postulaty Porozumienia Gdańskiego i Okrągłego Stołu, Prawie wszystko, co wynegocjowaliśmy, to były zadania nie dla rządu, nie dla parlamentu, ale dla nas.
Amnezja? A po co pamiętać rzeczy ważne, skoro nikogo, także trzydziestolatków wykształconych w III RP, to nie interesuje?
„Postkolonialne myślenie”? Coś tu jest na rzeczy. O kim jednak, o jakich „dysydentach” tu mowa? Ci z pierwszego, drugiego, nawet trzeciego garnituru widzą i mówią o niezwykłym potencjale ukraińskiej kultury, nauki, gospodarki. Jeśli widzę u kogoś postkolonialne myślenie, to jest to piąty garnitur, a może wręcz podszewka (i to z pewnością nie jedwabna).
„Nieznajomość tamtej rzeczywistości”? Wierzycie, jak widzę, w rozumowe poznanie. Ja pozostanę w przekonaniu, że przeżywanie walki w kopalni „Wujek”, starcia podczas manifestacji, mordy na Przemyku i księżach dają lepszy wgląd i rozumienie sytuacji na Ukrainie, niż wasze świeże obserwacje i przeżycia. Zwłaszcza, że między obserwatorem, nawet uczestniczącym, a organizatorem działania jest taka sama różnica, jak między czytelnikiem książki a wydawcą.
Co do „klucza do Okrągłego Stołu”, to była nim postawa radykałów jednej i drugiej strony. Kto tego nie rozumie, niech lepiej nic nie mówi i nie doradza innym. Kto chce to pominąć w obecnej sytuacji na Ukrainie, może narozrabiać bardziej, niż pijany zając w kapuście.
* Pełną wersję tekstu „Syci Polacy patrzą na Ukrainę?” znajdą Państwo TUTAJ. Anglojęzyczna wersja komentarza została opublikowana na stronie internetowej wiedeńskiego Instytutu Nauk o Człowieku.