Komentarz do Tematu Tygodnia
„Moją ojczyzną jest kawiarnia” (nr 297 z 16 września 2014 r.)
Lokalny patriotyzm
W wydanej przed trzema dekadami książce „O ojczyźnie i narodzie” Stanisław Ossowski zaproponował podział na ojczyznę prywatną i ojczyznę ideologiczną. Ta pierwsza nawiązywała do naturalnie i historycznie rozpoznawanych przez jednostkę ludzką społeczności lokalnych, w których przebiegało całe jej życie. Ta druga z kolei przenosiła owo wyobrażenie o poziom wyżej – na abstrakcyjny naród. Ujęcia te – jak twierdził Ossowski – wzajemnie siebie uzupełniają, a renesans myślenia w kategoriach „małych ojczyzn” wcale nie stanowi alternatywy dla wspieranego przez państwo patriotyzmu narodowego o zabarwieniu męczeńsko-wyzwoleńczym.
Z socjologicznego punktu widzenia oba te typy stanowią właściwie dwie strony medalu. Znajduje to wyraz w relacji pomiędzy historią jako wiedzą naukową a pamięcią społeczną, która zazwyczaj odwołuje się do lokalnych wydarzeń z przeszłości (nawet tych tylko wyobrażonych). W programach szkolnych na przykład coraz częściej zachęca się nauczycieli i uczniów do poszukiwania własnych lokalnych postaci i lokalnych elementów mających znaczenie dla całego państwa.
Brak instytucji o charakterze pośredniczącym pomiędzy ojczyzną prywatną i ojczyzną ideologiczną utrwala relacje pomiędzy centrum i peryferiami w Polsce. | Mateusz Stopa
Ten dwoizm tożsamościowy (okraszony nutką martyrologii) jest zresztą niezwykle charakterystyczny dla Polaków, którzy wciąż deklarują bardzo silne więzi ze swoimi wspólnotami rodzinno-sąsiedzkimi i z Polską jako ojczyzną. Zmiana wręcz pokoleniowa, jaka dokonała się ostatnimi czasy, dotyczy raczej otwartego akcentowania własnej lokalności, co ma miejsce podczas ważnych wydarzeń czy to religijnych, kulturalnych, czy sportowych. Wówczas to Polacy chętnie machają polską flagą z wypisanymi na niej nazwami własnych miejscowości. Lokalność nie jest już powodem do wstydu.
Stolica Podkarpacia
Dość dobrze te trendy odzwierciedlają postawy, deklaracje i zachowania mieszkańców Rzeszowa. Zyskał on na reformie administracyjnej, stając się stolicą dużego województwa (podczas gdy mieszkańcy byłych miast wojewódzkich, takich jak Krosno, Przemyśl czy Tarnobrzeg, odczuli degradację własnych społeczności lokalnych). Co więcej, dzisiejsze województwo podkarpackie niemal idealnie odwzorowuje województwo rzeszowskie sprzed 1975 r., dzięki czemu efekt ten wzbogacony jest o ciągłość historyczną.
Współczesny Rzeszów to wciąż rozrastające się administracyjnie miasto (choć kosztem okolicznych gmin), ze stosunkowo prężnym ośrodkiem akademickim, wokół którego lokuje się przemysł, zwłaszcza lotniczy. Miasto sprawnie korzysta ze środków unijnych i rozwija własne inwestycje, co przekłada się na najniższe w regionie bezrobocie. To z kolei znajduje swoje odzwierciedlenie w wysokich lokatach Rzeszowa w rankingach miast z korzystnymi warunkami do życia, jak też lokalnie – w niezachwianej przez trzy kolejne kadencje pozycji obecnego prezydenta miasta.
W codziennych deklaracjach mieszkańcy Rzeszowa artykułują silną i autentyczną więź ze swoją małą ojczyzną. Nawiązując do wcześniej wspomnianych wydarzeń, które wzmacniają lokalną i narodową tożsamość – są sferą artykulacji banalnego nacjonalizmu, jak pisał Michael Billig – należy wymienić nieomal jednym tchem: wizytę Jana Pawła II (która opisywana jest np. na oficjalnych stronach Urzędu Miasta Rzeszowa), dumę z przedwojennych i powojennych sukcesów piłkarskich, ale także żużlowych, czy nawet całkiem niedawne zaangażowanie w projekt o nazwie Europejski Stadion Kultury.
Dziś wielkich emocji sportowych – zarówno tych związanych z patriotyzmem lokalnym, jak i narodowym – dostarcza rzeszowianom drużyna siatkarska Asseco Resovii, która odnosi sukcesy w lidze krajowej, a jej zawodnicy i wychowankowie wchodzą do podstawowego składu reprezentacji narodowej. Nie trudno więc w transmisjach telewizyjnych zauważyć na trybunach wiernych kibiców z flagami drużyny lub narodowymi z wypisanym dumnie Rzeszowem.
Między centrum a peryferiami
Te pozytywne konotacje pozostają jednak wyłącznie w sferze emocjonalnej mieszkańców stolicy Podkarpacia. I to chyba właśnie stanowi główną słabość scharakteryzowanego przez Ossowskiego dwoizmu tożsamościowego Polaków. Inny z socjologów Stefan Nowak pisze o „próżni społecznej”, czyli typowym dla polskiego społeczeństwa braku instytucji o charakterze pośredniczącym pomiędzy ojczyzną prywatną i ojczyzną ideologiczną, instytucji, które przekładałyby deklaracje emocjonalne na praktyczne projekty i działania. W praktyce oznacza to – co być może wydaje się krzywdzącym i zbyt daleko idącym uproszczeniem – że Polacy znacznie chętniej deklarują chęć walki za swoją ojczyznę, niż faktycznie angażują się społecznie.
„Próżnia socjologiczna” utrwala relacje pomiędzy centrum i peryferiami w Polsce. Można bowiem przejawiać szczególną miłość i więź z własną społecznością lokalną, nawet być dumnym z własnego miejsca pochodzenia, ale wyjechać do większego ośrodka akademickiego, bowiem tam są lepsze perspektywy rozwoju. Tak dzieje się w przypadku uczniów wiodących szkół ponadgimnazjalnych w Rzeszowie, którzy swoje plany wiążą głównie ze znacznie większymi uczelniami. Idąc krok dalej, można deklarować wielką miłość do ojczyzny i chęć walki w jej obronie, ale wyjechać z kraju w poszukiwaniu lepszych warunków życia.
Odradzanie się patriotyzmu lokalnego świadczy o dobrej kondycji patriotyzmu narodowego. | Mateusz Stopa
Swoją drogą, ci sami ludzie, siedząc później w warszawskich kawiarniach, mogą dyskutować o patriotyzmie, odwołując się do własnych doświadczeń ze swoich społeczności lokalnych. Bez „kompleksu słoików” próbować renegocjować poczucie wspólnoty narodowej w ramach różnorakich historii i społecznych pamięci lokalnych. To oznacza jednak, że aktywizują się oni społecznie dopiero w miejscach docelowych, a więc dopiero tam znajdują odpowiednie warunki do obywatelskiego zaangażowania.
Projekt rozwojowy
W przypadku mieszkańców Rzeszowa opisane powyżej elementy historycznego sukcesu, jaki niewątpliwie jest udziałem tego miasta i jego mieszkańców, przekładają się raczej na silny emocjonalny związek ze swoją ojczyzną prywatną, pozwalają z podniesioną głową funkcjonować w nowych miejscach docelowych czy z dumą podkreślać, że są rzeszowiakami i Polakami. Faktem jednak jest to, że ludzie ci studiują, pracują i żyją poza Rzeszowem, który okazał się dla nich zanadto peryferyjny.
Nie jest to bynajmniej oskarżenie formułowane pod adresem wszystkich tych, którzy zdecydowali się wyjechać mimo autentycznie deklarowanego przywiązania do swoich ojczyzn prywatnych czy ideologicznych. Jest to raczej próba udowodnienia istotnej roli społeczeństwa obywatelskiego w rozwojowym projekcie peryferii. W przypadku utrzymującej się „próżni socjologicznej” będą one stanowiły jedynie rezerwuar kapitału ludzkiego dla centrum.
Odradzanie się patriotyzmu lokalnego świadczy o dobrej kondycji patriotyzmu narodowego. Zmiana formuły tego ostatniego – z romantycznej wizji oddawania własnego życia za ojczyznę na rzecz pozytywistycznego projektu codziennej pracy dla swojej wspólnoty – jest możliwa jednak dopiero w przypadku społeczeństwa złożonego z jednostek zaangażowanych obywatelsko i uczestniczących w demokratycznym życiu ogółu. Obawiam się jednak, że wciąż łatwiej nam się wzruszać po sukcesach siatkarzy w lidze czy też czekając na Mazurka Dąbrowskiego po finale mistrzostw świata FIVB, niż pójść na sesję rady, odwiedzić biuro poselskie, zaangażować się w lokalny komitet, stowarzyszenie lub fundację czy chociażby wybrać się na wybory lub wypełnić rubrykę 1 proc. w deklaracji podatkowej.