Przewodniczący Komisji Europejskiej, Jean Claude-Juncker, przedstawił na forum Parlamentu Europejskiego propozycje reform Unii Europejskiej, które miałyby zostać wdrożone po opuszczeniu Wspólnoty przez Wielką Brytanię. Juncker przedstawił pięć scenariuszy, które reprezentują szerokie spektrum możliwych zmian, jakie można by wprowadzać systematycznie aż do roku 2025. Przewodniczący KE enigmatycznie stwierdził, że są to najbardziej realne możliwości, wzajemnie się przy tym nie wykluczające.
Pierwsza opcja zakłada kontynuację obecnego kursu UE, który koncentruje się na polepszeniu sytuacji na europejskim rynku pracy, pobudzaniu wzrostu gospodarczego oraz zapobieganiu skutkom kryzysu migracyjnego i ekonomicznego. Drugi ze scenariuszy redukuje UE do europejskiej strefy wolnego handlu. W tym wypadku zawieszony zostałby rozwój projektów dotyczących obronności czy polityki imigracyjnej, możliwy byłby też rozpad strefy Schengen. Następna propozycja zakłada możliwość głębszej integracji w określonych dziedzinach, ale tylko w gronie chętnych państw, co de facto oznaczałoby usankcjonowanie podziału Unii na kraje centralne, chcące dalszej integracji, i pozostałe. Kolejna wizja wprowadza zmniejszenie liczby dziedzin pozostających w kompetencji instytucji unijnych i jednoczesne efektywniejsze realizowanie pozostałych zadań, takich jak handel czy bezpieczeństwo. Założenia tej propozycji obejmują radykalne pogłębienie integracji we wszystkich obszarach i są preludium do stworzenia europejskiej federacji.
Propozycje przedstawione przez Junckera są przyczynkiem do kolejnej debaty o przyszłości Unii, ale warto także zaznaczyć, że wszystkie opisane powyżej opcje już od dawna są przedmiotem dyskusji zarówno w Brukseli, jak i w państwach członkowskich. Ponadto koncepcje te wskazują raczej główne kierunki rozwoju Unii niż dokładny plan ich realizacji.
Całość dokumentu nazywanego białą księgą ma być dyskutowana 25 marca podczas unijnego szczytu, który – co znamienne – odbywać się będzie w 65. rocznicę podpisania Traktatów Rzymskich, leżących u podstaw europejskiej integracji. Obchody jubileuszu traktatów mają w założeniu być impulsem do przeprowadzania zdecydowanych reform w UE. Spotkanie przywódców państw będzie odbywać się w kontrze do uruchomienia przez Wielką Brytanię artykułu 50. Traktatu o UE i oficjalnym powiadomieniu o zamiarze wyjścia ze Wspólnoty, co ma nastąpić w połowie tego miesiąca. Podejmując taką inicjatywę, Komisja Europejska próbuje włączyć się w dyskusję dotyczącą przyszłości Wspólnoty, która dotychczas odbywała się raczej na forum Rady Europejskiej.
Juncker nie opowiedział się bezpośrednio za żadnym ze scenariuszy, ale oczywiste jest, że Komisja nie będzie wspierać tych, które zakładają umniejszenie jej roli lub jej całkowitą likwidację. Reakcja państw członkowskich na przedstawione scenariusze uwydatniła podziały od dawna istniejące pomiędzy krajami starej i nowej Unii. Paryż i Berlin już zapowiedziały swoje poparcie dla scenariusza trzeciego, który zakłada głębszą integrację w mniejszym gronie. W tym tonie wypowiadała się Angela Merkel podczas swojej ostatniej wizyty w Warszawie, podkreślając potrzebę zwiększenia integracji pomiędzy zainteresowanymi państwami.
Do tego formatu dołączyłaby zapewne większość krajów eurolandu, które od czasu załamania greckiej gospodarki postulują stworzenie osobnego budżetu dla państw posługujących się wspólną walutą. Państwa Grupy Wyszehradzkiej wydały wspólne oświadczenie, w którym stanowczo sprzeciwiły się powstawaniu wewnątrzunijnych podziałów. Podkreślono między innymi konieczność reformy Unii, przy zachowaniu idei wspólnego rynku i formuły strefy Schengen.
Deklaracja V4 sprawia wrażenie jałowej, co wynika zapewne z braku jednoznacznego stanowiska członków grupy. Polska i Węgry chcą rozpisania nowych traktatów europejskich, czego nie popierają Czesi i Słowacy i zwracają przy tym uwagę na fakt, że dalsza integracja krajów starej Unii i zaciskanie rdzenia współpracy odbędzie się kosztem pozostałych członków wspólnoty. Pisania nowego traktatu nie zakłada zresztą żaden ze scenariuszy przedstawionych przez Junckera. Przedwczesne mogą okazać się reakcje zarówno jednej, jak i drugiej grupy państw, w związku z nadchodzącymi w tym roku wyborami w Niemczech, Francji, Holandii czy w Czechach, które w znaczący sposób wpłyną na kształt debaty o przyszłości Unii.
Niezależnie od tego, jakie będą wyniki wyborów w państwach UE, polskie władze muszą zaangażować się w tworzenie nowej wizji Wspólnoty, opartej na jednym ze scenariuszy przygotowanych przez Komisję. Powstanie koalicji państw dążących do ściślejszej integracji (w której to grupie ciężko wyobrazić sobie rząd Beaty Szydło) prowadzi bezpośrednio do marginalizacji Polski.
Prowadzenie skuteczniej polityki w Unii Europejskiej jest złożoną kwestią oficjalnych i kuluarowych działań oraz kompromisów, do których Prawo i Sprawiedliwość jak na razie nie było zdolne, zarówno na krajowym podwórku, jak i w polityce zagranicznej. Kierowanie się interesem państwa zostaje przysłonięte przez kuriozalne personalne rozgrywki, czego przykładem jest m.in. kwestia reelekcji Donalda Tuska na stanowisko przewodniczącego Rady Europejskiej, której przeciwny jest jedynie polski rząd. Dyrektor biura prasowego Kancelarii Prezydenta, Marek Magierowski, w rozmowie z „Kulturą Liberalną” zarzucał poprzednio rządzącej ekipie, że dążyła ona do tego, by Polska za wszelką cenę grała na ostatnich miejscach pierwszej europejskiej ligi, zamiast pełnić rolę przywódcy regionu. Jeśli Unia zdecyduje się na pogłębienie integracji w ramach koalicji chętnych, może rzeczywiście staniemy się w końcu przywódcą, ale europejskich peryferii.
* Ikona wpisu: Flickr.com, CC BY 2.0.