0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > „Wszyscy tworzymy własne...

„Wszyscy tworzymy własne baśnie”. Recenzja książki „Labirynt fauna” Cornelii Funke i Guillerma del Toro [KL dzieciom]

Karolina Stępień

Trzynaście lat po premierze „Labiryntu fauna” – słynnego thrillera fantasy w reżyserii Guillerma del Toro – do rąk czytelników trafia jego wyjątkowa literacka adaptacja, autorstwa Cornelii Funke, autorki powieści dziecięcych i młodzieżowych zwanej „niemiecką Rowling”.

Filmowe i serialowe adaptacje przyciągają fanów literackich pierwowzorów, nawet jeśli zderzenie czytelniczych wyobrażeń z wizją reżysera często okazuje się bolesnym rozczarowaniem. Proces odwrotny natomiast – wydawanie książki na podstawie filmowego scenariusza – nawet jeśli wzbudza zainteresowanie odbiorcy, postrzegany jest raczej w kategoriach marketingowych niż artystycznych.

Takie podejście do powieści „Labirynt fauna”, ukazującej się po trzynastu latach od kinowej premiery oryginału, byłoby jednak krzywdzące. Adaptację obsypanego nagrodami obrazu Guillerma del Toro, z wykorzystaniem uhonorowanego Oscarem scenariusza, napisała Cornelia Funke, autorka bestsellerowej „Atramentowej serii”, nazywana „niemiecką Rowling” – i niech to będzie pierwszy argument za sięgnięciem po tę mroczną opowieść.

Dawno, dawno temu w Podziemnym Królestwie żyła księżniczka Moanna, która tak bardzo pragnęła zobaczyć ziemski świat, że pewnego dnia uciekła swoim rodzicom i przedostała się na powierzchnię. Faun, królewski doradca, bezskutecznie próbował odnaleźć dziewczynkę, ale nie poddawał się, nawet gdy zabrały ją choroby; wierzył bowiem, że dusza Moanny powróci w innym ciele i gdy nadejdzie odpowiedni moment, będzie można sprowadzić ją z powrotem.

W tę opowieść i swoją w niej rolę zaczyna wierzyć jedenastoletnia Ofelia, gdy przyjeżdża wraz z będącą w ciąży matką, Carmen, do małej wioski na północy Hiszpanii w 1944 roku. Do podróży zmusił je ojczym dziewczynki, bezwzględny kapitan Vidal, wysłany w odległe rejony kraju do walki z ukrywającymi się w lasach republikańskimi partyzantami. Ofelia bardzo tęskni za ojcem, ofiarą wojny domowej. Nie może porozumieć się z zapatrzoną w okrutnego kapitana matką i jednocześnie martwi się o jej podupadające z każdym dniem ciąży zdrowie. Panicznie boi się samego Vidala i tego, co może zrobić z doglądającą gospodarstwa troskliwą Mercedes, gdy dowie się, że kobieta potajemnie współpracuje z guerrilleros.

Nic dziwnego, że przygnieciona tyloma troskami dziewczynka nie chce zaakceptować otaczającej ją rzeczywistości. Magiczny świat, w którym zaczyna się zamykać, można by więc rozumieć jako ucieczkę; szybko okazuje się jednak, że nie sposób powiązać go z eskapizmem – w znajdujących się nieopodal domu ruinach kamiennego labiryntu Ofelia spotyka niepokojącego fauna i na jego polecenie wykonuje trudne zadania, stawiając czoła rzeczom potwornym, obrzydliwym i śmiertelnie niebezpiecznym.

Jak podkreśla Jack Zipes, amerykański badacz folkloru i baśni, w recenzji filmowego pierwowzoru powieści [1], fantastyczna rzeczywistość nie jest tu kojącą zasłoną dymną, niczym opowieści poddane disneyfikacji. Umożliwia natomiast podejmowanie własnych decyzji, kultywowanie odwagi i przeciwstawianie się tyranii. „Wszyscy tworzymy własne baśnie”, czytamy w „Labiryncie fauna” – Ofelia tworzy taką, która pozwala jej na przejęcie kontroli i aktywne działanie w opozycji do faszystowskiego reżimu reprezentowanego przez Vidala i jego żołnierzy. Podkreśla to siłę storytellingu – fantastyczna narracja dziewczynki ma wartość nie dlatego, że jest piękniejsza i bardziej optymistyczna, ale dlatego, że jest alternatywą dla baśni, w które wierzą frankiści albo nawet Carmen, której baśń jest „najbardziej niebezpieczna ze wszystkich […]: […] o księciu, który przybędzie i ją uratuje”.

„Tylko baśnie nadają [złu] […] właściwy kształt”

Spiskująca przeciwko Vidalowi Mercedes nie wierzy co prawda ani w baśnie kapitana, ani matki Ofelii, ale nie wierzy także w magię. Kiedyś jednak było inaczej, mówi dziewczynce. Magia u Guillerma del Toro i Cornelii Funke to zatem atrybut dzieciństwa – i bardziej niż wróżkami czy zaklęciami jest raczej umiejętnością patrzenia – „Dzieci zauważają […] szczegóły, ponieważ mogą jedynie obserwować”.

Powieść pokazuje, że to właśnie najmłodsi i ich opowieści pozwalają dostrzec to, co niewyraźne, bo przysłonięte „nonsensami dorosłych”: „Zło rzadko od razu nabiera kształtu. Często na początku jest niewiele wyrazistsze od szeptu. Jest spojrzeniem. Zdradą. Ale potem rośnie i się zakorzenia, nadal niewidoczne, niezauważone. Tylko baśnie nadają mu właściwy kształt. Wielkie złe wilki, okrutni królowie, demony i diabły…”.

Poza poetycką narracją zastępującą filmową akcję i wplecionymi między dialogi baśniowymi analogiami Funke inkrustowała scenariusz dziesięcioma magicznymi opowieściami, wyróżnionymi w tekście inną czcionką niż wiodąca część książki. Towarzyszą im sugestywne czarno-białe ilustracje Allena Williamsa. Każda opowieść przedstawia historię innej postaci lub przedmiotu pojawiających się w powojennej Hiszpanii i Podziemnym Królestwie. Tym samym łączą one oba plany powieści, realistyczny i fantastyczny, tworząc świat, w którym te dwa porządki stają się jednym i tym samym. Dodatkowe rozdziały są autorskim odczytaniem filmowych wątków i symboli, a jednocześnie tworzą przestrzeń do dodatkowych interpretacji. I kreują nowe kształty.

„O życiu i śmierci. O dobru i złu”

Kiedy w 2006 roku „Labirynt fauna” wchodził na ekrany, wielu dorosłych – zwiedzionych baśniowym tytułem, plakatem i dziecięcą protagonistką – zabierało do kin swoje dzieci, dla których film Guillerma del Toro jest dzisiaj wspomnieniem prawdziwej traumy i koszmarów sprzed lat. Wydaje się, że wydana w 2019 roku literacka adaptacja zastawia tę samą pułapkę. Chociaż powieść dodatkowo kusi młodych czytelników nazwiskiem autorki znanej z publikacji tekstów dla dzieci i młodzieży, nie pomija żadnego z pełnych okrucieństwa filmowych epizodów – czy więc powinna trafić do działu „KL dzieciom”, a przede wszystkim, w ręce nastoletniego (bo na pewno nie młodszego) czytelnika?

Odpowiedzią niech będzie fragment recenzowanej powieści. Ofelia burzyła się przeciwko matce i ojczymowi odmawiającymi jej dostępu do literatury, ponieważ „jedynie książki mówiły o wszystkich tych rzeczach, o które dorośli nie pozwalali pytać: o życiu i śmierci. O dobru i złu”. „Labirynt fauna” jest więc jedną z takich zakazanych książek. Być może dziś, po trzynastu latach od kinowej premiery, nadeszła właśnie odpowiednia pora, by wręczyć młodym odbiorcom literacką wersję przerażającej opowieści o jednoznacznie antyfaszystowskiej i feministycznej wymowie. Wbrew dorosłym odważnie opowiadającą o życiu i śmierci. O dobru i złu.

 

Przypisy:

[1] Jack Zipes, „Pan’s Labyrinth (El laberinto del fauno)”, „The Journal of American Folklore”, 121(480), 2008, s. 236–240.

Książka:

Cornelia Funke, Guillermo del Toro, „Labirynt fauna”, il. Allen Williams, tłum. Ewa Wojtczak, wyd. Zysk i S-ka, Poznań 2019.

 

Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 565

(45/2019)
5 listopada 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj