0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > W knucie mieści...

W knucie mieści się wszystko. O książce „Dzieje Świętej Rusi” Gustave’a Doré

Piotr Kieżun

W Polsce lubimy się śmiać z bezwarunkowego podziwu Francuzów dla rosyjskiej potęgi. Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Przez większą część XIX wieku Rosja była nad Sekwaną raczej państwem do straszenia niż wzorem do naśladowania. Była też wdzięcznym przedmiotem żartów. Jednym ze świadectw tej postawy jest wydany właśnie w Polsce reprint jednego z pierwszych francuskich protokomiksów – „Dziejów Świętej Rusi” Gustave’a Doré.

Ars politica tota est in knoutibus.

Z przemowy mistrza Szlagowicza
G. Doré, „Dzieje Świętej Rusi”, Paryż 1854

 

Wojna w Ukrainie daje się Europie we znaki. Wyższe ceny energii. Wzrost inflacji. Groza rozlania się konfliktu na inne kraje. Polska, jako kraj sąsiadujący zarówno z najeźdźcą, jak i napadniętym, ma powody, żeby patrzeć na inwazję Rosji na Ukrainę z jeszcze większym niepokojem niż znakomita większość krajów Starego Kontynentu.

A jednak obecna sytuacja międzynarodowa oprócz obaw przyniosła Polakom coś jeszcze –moralną satysfakcję. Wiedzieliśmy! No przecież wiedzieliśmy, że Rosja nie zmieniła się od czasów Iwana Groźnego. Zachód jak zwykle dał się omamić wielkiemu, rosyjskiemu niedźwiedziowi, któremu wcale nie stępiły się pazury. Nam trudno jednak mydlić oczy gazowymi kontraktami.

Zresztą wszystko mamy przeżyte i zapisane. Wystarczy przypomnieć sobie rodzinne opowieści oraz odkurzyć stare wydania klasycznych książek. Na przykład „O charakterze zaborów moskiewskich” Maurycego Mochnackiego, które to dziełko możemy dziś czytać z równym zainteresowaniem, co młodociany Ryszard Przybylski. W smutnym 1942 roku znalazł on w tym tekście potwierdzenie własnych obserwacji o Rosji: „tylko despotyzm stanowi ogrom tego kraju. Prócz tej dziwnej oryginalnej instytucji wszystko jest małe i słabe w państwie carów” [1].

Rosja we francuskiej karykaturze 

Czy jednak tylko my – i być może Bałtowie – mamy w Europie monopol na wiedzę o charakterze rosyjskiego państwa?

Weźmy pod lupę Francję. W Polsce lubimy się śmiać z umiłowania przez Francuzów rosyjskiej kultury i ich podziwu dla rosyjskiej potęgi. Z chęcią wytykamy im Diderota pielgrzymującego do carycy Katarzyny, stalinowskie sympatie Louisa Aragona i innych pisarzy oraz z niesmakiem przyjmujemy fakt, że seksowny głos Gilberta Bécaud sławi nie tyle wdzięki niejakiej Natalii, ile porozumienie francusko-radzieckie.

Honoré Daumier, „Rosyjski entuzjazm”. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Rzeczywistość jest jednak bardziej skomplikowana. Przez większą część XIX wieku Rosja była nad Sekwaną raczej państwem do straszenia niż wzorem do naśladowania. Żyli jeszcze ludzie, którzy pamiętali triumfalny przemarsz carskich wojsk ulicami Paryża (po raz pierwszy w historii!) po klęsce Napoleona. Francuzi wcale nie byli też wówczas przekonani o jakiejś szczególnej wartości rosyjskiej myśli państwowej. W końcu to właśnie we Francji wydano jedno z najlepszych studiów krytycznych rosyjskiego samodzierżawia – „Listy z Rosji” markiza de Custine [wyd. fr. 1843], czytane później namiętnie przez polskich dysydentów.

Cham (Amédée de Noé), „Wódz dzikiego plemienia szykujący się do oskalpowania parlamentarzysty”. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Rosjan się w Paryżu obawiano, ale z Rosjan się również śmiano, choć kto wie, czy ten śmiech nie był rewersem obaw. W każdym razie wykorzystywano wszelkie stereotypy o Rosji, jakie znał wiek XIX – okrucieństwo jej władców, bezwolność poddanych, syberyjskie zimno, dzikość obyczajów. Nasilenie antyrosyjskich karykatur w prasie nastąpiło zwłaszcza po wybuchu wojny krymskiej (1853–1856), w której przeciwko Rosji stanęły Francja, Wielka Brytania i Imperium Osmańskie.

Rysowali je najlepsi ilustratorzy epoki. Honoré Daumier przedstawiał „rosyjski entuzjazm” w postaci rekrutów zaganianych nahajką do nowo utworzonego regimentu. Charles Vernier wytykał Rosjanom ich nikłe zdolności koalicyjne, szkicując rosyjskiego kozaka, z czerwonym pijackim nosem i futrzaną czapą, który bezskutecznie pukał do drzwi kolejnych europejskich mocarstw: Prus, Austrii i Szwecji. Cham (pseudonim artystyczny Amédée de Noé) wyśmiewał cara Mikołaja I, portretując go jako półnagiego, wytatuowanego członka pierwotnego plemienia, który oskalpowuje parlamentarzystę.

500 grawiur Gustave’a Doré

Do tego grona szacownych rysowników należałoby dodać jeszcze Gustave’a Doré. Ten niezwykle zdolny Alzatczyk w momencie wybuchu wojny krymskiej miał zaledwie dwadzieścia jeden lat, ale zdążył już sobie wyrobić markę świetnego grafika. Dwa lata wcześniej zabłysnął ilustracjami do nowego wydania „Gargantui i Pantagruela” Rabelais’ego. W tym samym czasie opublikował też napisany przez siebie i narysowany album „Des-agréments d’un voyage d’agrément” [Niedogodności wycieczki dla przyjemności], opowiadający perypetie pary mieszczan w trakcie ich podróży po Szwajcarii i będący jednym z pierwszych francuskich protokomiksów.

Ilustracja Gustave’a Doré do „Gargantui i Pantagruela” François Rabelais’go, „Pielgrzymi pożarci w sałatce”, 1873. Źródło: Wikimedia Commons (domena publiczna)

Po wybuchu wojny krymskiej antyrosyjskie nastroje czytelników skłoniły wydawcę rysownika do zamówienia u niego kolejnej pracy. Ukazała się ona w 1854 roku pod barokowym tytułem „Dzieje Świętej Rusi: malownicze, dramatyczne i karykaturalne na podstawie tekstów kronikarzy i historyków Nestora, Sylvestre’a, Karamzina, Segura etc.”. Tekst, tak jak i rysunki, był oczywiście autorstwa Doré. Na pięciuset grawiurach w humorystyczny sposób przedstawił on historię Rosji od jej zamierzchłych mitycznych dziejów aż do współczesnych mu wydarzeń.

Okładka pierwszego wydania „Dziejów Świętej Rusi”. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

W Polsce „Dzieje Świętej Rusi” mogliśmy po raz pierwszy przeczytać w języku polskim dopiero sto pięćdziesiąt lat po ich francuskiej premierze. W 2004 roku album, w twardej okładce i na pięknym kremowym papierze, opublikowało gdańskie wydawnictwo słowo/obraz terytoria. Jego tłumaczem był Józef Waczków. W 2022 roku otrzymaliśmy do rąk drugie polskie wydanie. W dobrym momencie. Jednym z oręży w walce przeciwko Rosji – i to wcale nie tym najbardziej błahym – jest przecież dowcip, co wielokrotnie udowadniali Ukraińcy. Warto więc przypatrzyć się, jak wyglądała antyrosyjska satyra w XIX wieku. I sprawdzić, czy wciąż śmieszy.

Z czego śmieją się Francuzi

To ostanie pytanie jest kluczowe. Rozstrzyga bowiem o tym, czy „Dzieje Świętej Rusi” są tylko graficznym artefaktem, którym powinni zainteresować się historycy sztuki, czy też nadal pozostają żywą i inspirującą lekturą. Wiadomo przecież, że nic nie starzeje się tak szybko, jak humor polityczny.

Wydaje się, że z tej próby Doré wychodzi obronną ręką. Może dlatego, że – wyjąwszy ostatnie plansze, na których przedstawił współczesne sobie wydarzenia z wojny krymskiej – artysta dzieje Rosji potraktował z dość dużą dozą fantazji i ogólności. Pozwala to wyśmiać ogólny rys rosyjskiego samodzierżawia bez wdawania się w erudycyjne szczegóły, o których ani nie mieli pojęcia ówcześni Francuzi, ani nie mają go współcześni Polacy.

Jak przekłada się to na konkrety i jakich formalnych zabiegów używa Doré, by nas rozśmieszyć? Warto wymienić najważniejsze, bo dobrze pokazują rodzaj humoru, który króluje na kartach komiksu.

Po pierwsze, Doré korzysta z przywileju wszystkich grafików świata, a więc przy okazji tekstu o metaforycznym znaczeniu gra dosłownością obrazu. Chwyt ten widać już w pierwszych kadrach komiksu. Album otwiera czarny, malewiczowski prostokąt. To mroki starożytności, w której gubią się dzieje Rusi. Klika niewyraźnych kresek drugiego kadru to moment, w którym początki dziejów zaczynają się dopiero „rysować”. Stulecie z „niezmiennym ciągiem bezbarwnych obrazów” ilustruje plansza z pięcioma pustymi kadrami.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr

I odwrotnie – tekstowi o charakterze zwykłej relacji towarzyszy hiperboliczny obrazek. W ten sposób opowieść o wyborze wodza przez plemiona Rusów Doré ilustruje, rysując bitwę, a raczej krwawą rzeźnię, której skutkiem jest stos odciętych nóg i rąk oraz ściętych głów. Groteskowo ukazane okrucieństwo Rosjan, a zwłaszcza rosyjskich władców jest zresztą stałym motywem komiksu Doré, który uważał je za jedną z główny cech rosyjskich rządów.

Po drugie, w „Dziejach Świętej Rusi” mamy do czynienia z celowymi anachronizmami. Żyjący w XI wieku Izjasław wyrusza, by podbić Turków, którzy pojawili się u bram Europy dopiero w XIII wieku, a urośli w siłę dopiero w wieku XIV. Kniaź Igor, nie wiadomo zresztą który, ale na pewno z dynastii Rurykowiczów, układa się w Konstantynopolu z Portą Osmańską, kiedy miasto to jest jeszcze stolicą Cesarstwa Bizantyjskiego. Podczas najazdów tatarsko-mongolskich Rosjanie wznoszą pod Nowgorodem okrzyki „1812! 1812! Zjaw się, zjaw”, nawiązując do klęski Napoleona pod Berezyną itd.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Po trzecie, Doré gra językiem. Układa kalambury, wykorzystuje onomatopeje i homonimy, parodiuje języki słowiańskie. Kiedy Ruryk, pomimo kandydatury jego braci, zostaje wybrany na pierwszego cara, wiemy, że stało się tak, ponieważ „wyróżnił się bezwzględniejszym umysłem [un esprit plus tranchant]” [2]. Francuskie słowo tranchant w pierwszym znaczeniu oznacza „krojący”, „tnący”. Nie dziwią więc ucięte głowy jego braci rozrzucone wokół tronu. Doré dobrze się też bawi (a my wraz z nim), wymyślając nazwy plemion ruskich i imiona carów. Wśród tych pierwszych mamy Pleplewplenów, Złomotów, Pieczyngębów, Ćwierciowców, Wykiwatów, Kwkwgtów, Krwmgptyksów i Śmiechłaków. Wśród drugich Brutosława, Jadłosława, Strzałosława, Ciałosława, Osoblisława i Okaleczysława.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Po czwarte, autor „Dziejów Świętej Rusi” z powodzeniem parodiuje styl i formę uczonych rozpraw, powołując się na wymyślone bibliografie znanych historyków i dając takie choćby przypisy:

„Greg. Nab. de hist. gr. et apud. valp, § 347, tom. 8, in dissert, sub et adv. pro et contr. sed gen. et Cat. vol. 1., § 2341. Tom. XIIIVIX. gr. R.S. pr. 1871. absc. controv. et diss. de super ind. A.B. o Br., § N° 1, ind. in d. sed. pr. de histor. Slaw. et brev. glossarium et ling.?? (Tom. XII, § XVI, D. A.B. Atque Diff. Calpurn. § 6 ? ? her, et Plin. Juv. de lat. et grec. comm.? ling. T. XII. Grat vuln. sed pro contra atque in vero enim. Crin P. XIII, t. XV. Gr. hor. cord.? diem rebus. ; cognose. 1893246, T. XII, Indiff.? (!) Br. et gr. gall. sin. seg. Caln Bringzingcouz 169. voll. in octavo. Bris. Amsterdam 1349. – Et apud Sidn. od. magn. de nat. mosc. descr. et mor. brag. enim, sed ? Atque G. V. XII (.) de gloss, Valp. t. XVIVXI. De super contra, insc. non et in anno 1313. – 1412 vel in greg. anno 1411. – 1501 herod. regn. ins. gan. pro, sed, contra procul ? Tit. VI, vol. de Insurr. Nord, et prec. inde ; non ( – ) n X PN. 3191 gran. in. od. atque. prat. Tit. cat. sen. non inv. () – : : anno 313. – 1417 premat. et philos, ant. et procul inde ven. 147. T. XIII, § 12, spsr., etc., etc., etc.”.

Pozwala też sobie na ironiczne odautorskie komentarze i portretowanie narratora, a więc samego siebie.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Wreszcie po piąte, Doré stosuje stare, sprawdzone sposoby rozśmieszenia publiczności – skatologię, czarny humor, poetykę absurdu i slapsticku oraz obscena. Większość carów umiera na kolkę jelitową, wymiotując lub puszczając wiatry. Najeżdżających Świętą Ruś Tatarów i Mongołów jest tak dużo, że nie mogą się ruszyć i w ten sposób zostają unieruchomieni i pobici przez Rosjan. Stary i zdziecinniały car Iwan Groźny oddaje się niewinnym rozrywkom, będącym jedynie wspomnieniem niegdysiejszych wspaniałych sesji tortur, i obrywa owadom skrzydełka i nóżki… Tutaj przykładów można przytaczać bez liku.

Hragnwkpstwsklmtsss

Album Doré nawet dziś zapewnia nam więc sporą dawkę zabawy. Co nam jednak w tym dziele umyka? 

Przekład Józefa Waczkowa jest naprawdę świetny, ale nawet najlepszy tłumacz musi polec, mierząc się z nieprzekładalną grą słów. Pisałem już o esprit tranchant cara Ruryka. Wieloznaczność tego wyrażenia nie ostała się w polskiej wersji. Tak samo trudno przełożyć dowcip słowny z kadru opowiadającego o pobycie cara Iwana Groźnego w arktycznych regionach podbiegunowych. Iwan pyta przewodnika, jak nazywa się olbrzymie zwierzę, które chowa się w wodzie – ce grand animal qui se cache à l’eau. Przewodnik odpowiada: Vous l’avez dit [Właśnie wypowiedzieliście jego nazwę, Panie], odnosząc się do takiego samego brzmienia wyrażenia cache à l’eau, co cachalot [kaszalot]. Waczków próbuje oddać ten kalambur poprzez wieloznaczność polskiego słowa „walenie”, ale nie jest to już tak zgrabne i trąci sztucznością.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Zupełnie zniknął też żart z kadru przedstawiającego starożytne kobiety rosyjskie, które z trudem ciągną olbrzymi wóz wypełniony zadowolonymi z siebie mężczyznami. Doré w podpisie umieszcza frazę: „[kobiety], które potrafiły im [mężczyznom] wmówić wszystko i nakłonić ich do wszystkiego”. W oryginale fragment ten brzmi: femmes, par lesquelles ils étaient d’avis de se laisser conduire en tout et pour tout, gdzie czasownik se laisser conduire oznacza zarówno „pozwolić sobą rządzić”, jak i bardziej wieloznaczne „pozwolić sobą pokierować”. To do tego drugiego znaczenia nawiązuje wizerunek wozu.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Na pewno też bardziej śmieszne dla czytelnika francuskiego były wymyślone przez artystę nazwy słowiańskich plemion. W końcu przeciętny Francuz miał i nadal ma olbrzymie kłopoty z wymową rosyjskich, polskich, ukraińskich czy czeskich słów. Doré pewnie dobrze uchwycił to, jak języki słowiańskie słyszą jego krajanie, wymieniając następujące rosyjskie ludy: Golwsphriens, Snsplglpdswiths, Poldniwgkariksss, Dwlarzwirrwka, Threrwpnmdplwisses, Prlwpdnckgniennes, Whgptstv, Krwngpthgntklss, Hragnwkpstwsklmtsss.

W zamian tłumacz stanął na wysokości zadania w wielu innych sytuacjach, wzbogacając nawet – niczym Stanisław Barańczak – dowcip oryginału poprzez wykorzystanie potencjału polszczyzny. Nic jednak, niestety, nie mógł poradzić na polityczne, nieczytelne dziś mrugnięcia okiem, którymi Doré upstrzył oryginał. Podajmy przynajmniej jeden przykład. Oto gdy Iwan Groźny śni, że będzie musiał stawić czoło nowemu najazdowi barbarzyńców, widzi zbliżający się do niego tłum książek in octavo, w stronę których wykrzykuje: „Cóż, sami tego chcecie! Spotka was przykładna kara [des châtiments exemplaire]!”. W roku 1854 była to jawna aluzja do gwałtownej krytyki Napoleona III, wyrażonej w zbiorze poezji Victora Hugo „Les châtiments” (Chłosta), wydanym w momencie tworzenia „Dziejów Świętej Rusi”.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Historia świata jako komiczna farsa

Mimo tych drobnych niedogodności książkę Doré czyta się (i ogląda) znakomicie i niejednokrotnie prowokuje ona do śmiechu. Przypomina nam przy okazji, że pewne polityczne rosyjskie tradycje nie wzięły się znikąd.

Zresztą nawet jeśli jakimś cudem Rosja stałaby się w przyszłości w pełni demokratycznym, liberalnym państwem, szanującym prawa swoich obywateli i wolność innych narodów, album Doré nadal warto będzie mieć pod ręką. Jak pytał bowiem retorycznie francuski historyk literatury Alain Vaillant w poświęconym „Dziejom Świętej Rusi” tekście: „A jeśli to nie jest rzecz o historii barbarzyńskich, porywczych, niekonsekwentnych Rosjan, ale o Historii samej w sobie, która zawsze jest tylko komiczną farsą i absurdem?” [3]. Coś w tym pytaniu jest na rzeczy.

Gustave Doré „Dzieje Świętej Rusi”, fragment, Paryż 1854. Źródło: Bibliothèque nationale de France/gallica.bnf.fr (domena publiczna)

Przypisy:

[1] Cyt. za: Ryszard Przybylski, „Uśmiech Demokryta. Un presque rien”, wyd. Sic!, Warszawa 2009, s. 66.
[2] Oryginalne francuskie wydanie z 1854 roku jest w całości dostępne nieodpłatnie na stronie Bibliothèque nationale de France: https://gallica.bnf.fr/ark:/12148/bpt6k1044804x [dostęp: 05.01.2022].
[3] Alain Vaillant, „Rire de l’histoire et comique absolu : la Sainte Russie de Gustave Doré”, „Écrire l’histoire”, 10/2012, s. 98.

Książka:

Gustave Doré, „Dzieje Świętej Rusi”, przeł. Józef Waczków, wyd. słowo/obraz terytoria, Gdańsk 2022, wyd. II.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 731

(2/2023)
10 stycznia 2023

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj