0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Bez kategorii > ROTTENBERG: Nie będę...

ROTTENBERG: Nie będę unikać drastycznych kwestii... [WYWIAD!] O przygotowaniach do największej w historii wystawie o relacjach polsko-niemieckich w Berlinie

Kultura Liberalna Extra
dodatek pod redakcją Katarzyny Kazimierowskiej

* * *

Nie będę unikać drastycznych kwestii

Anda Rottenberg, historyczka i krytyczka sztuki, pracuje w tej chwili nad największą w historii wystawą o relacjach polsko-niemieckich w Martin-Gropius-Bau w Berlinie, która zostanie otwarta już we wrześniu. Katarzyna Kazimierowska i Karolina Wigura pytają ją o koncepcję ekspozycji, jej znaczenie i rolę sztuki w pojednaniu między Polakami a Niemcami.

Katarzyna Kazimierowska, Karolina Wigura: W jaki sposób narodziła się koncepcja całej wystawy, pomijając pretekst rocznicowy?

Anda Rottenberg: Historia jest długa i zawiła. Jej początki sięgają okresu przygotowań do polskiego sezonu w Niemczech, czyli maja 2005 roku. Wracałam właśnie z Berlina, gdzie szukałam miejsca na jakiś duży przegląd polskiej sztuki, kiedy zadzwoniła do mnie pani Irena Lipowicz, wówczas pełniąca funkcję ministra do spraw relacji polsko-niemieckich, i zaprosiła na rozmowę. „Nie ma pani pomysłu na jakiś projekt z Niemcami?”, spytała następnego dnia. „Najlepiej by było pokazać zawiłą historię naszego 1000-letniego sąsiedztwa”, odpowiedziałam bez namysłu. Po tygodniu pojechałam do Berlina na rozmowę z dyrektorem Martin-Gropius-Bau, wyposażona w pełnomocnictwa Waldemara Dąbrowskiego, ówczesnego ministra kultury. W lipcu uzgodniliśmy z Niemcami zasady współpracy, jesienią skończyłam wstępną koncepcję i… zmienił się rząd. Musiałam wyrzucić koncepcję do kosza i zająć się czym innym. Zapomniałam o całym projekcie. Ale pamiętali o nim moi niemieccy koledzy. Ostatecznie minister Zdrojewski zaproponował, abym do niego wróciła – jednak, z przyczyn finansowych, stało się to możliwe dopiero jesienią 2009 roku.

KK, KW: Wystawa ma zostać otwarta z okazji polskiej prezydencji. Jaki zatem będzie jej wymiar polityczny – i czy ten wymiar w ogóle jest ważny w tym kontekście?

AR: Kiedy rodził się pomysł, nie było jeszcze planów na prezydencję. Ale relacje z Niemcami mają w Polsce zawsze wymiar polityczny i trudno o nim zapomnieć podczas pracy nad tak rozległym tematem. Moi partnerzy zdawali sobie z tego sprawę od samego początku, dlatego zaproponowali formułę jednego kuratora i „polskiego punktu widzenia”. Nie zamierzam jednak koncentrować się na poprawności politycznej – chciałabym raczej uwypuklić dystans wobec obowiązującego, emocjonalnego podejścia do historii naszych krajów. Nie jestem jednak pewna, czy to się uda.

KK, KW: Wystawa przedstawia stosunki polsko-niemieckie i dla strony niemieckiej ma mieć wymiar przede wszystkim edukacyjny. Czy spodziewa się pani jakichś kontrowersji z tym związanych i, jeśli tak, w jakich aspektach?

AD: Nie da się przewidzieć kontrowersji i nie warto zaprzątać sobie tym głowy. Materiał jest rozległy, należało się ograniczyć do wybranych zagadnień i wskazać na ich złożoność. Każdy wyczyta z nich to, co zechce.

KK, KW: Przedstawianie 1000 lat historii polsko-niemieckiej nieuchronnie kojarzy się z listem biskupów polskich do biskupów niemieckich z 1965 roku. Tamten list na nowo interpretował millenium wspólnej historii. W tej interpretacji II wojna światowa wydawała się tylko epizodem na tle wieków udanych relacji. Czy wystawa w Berlinie ma być wydarzeniem o podobnym znaczeniu?

AD: Z perspektywy tysiąca lat, również list biskupów (który zostanie przez nas w Berlinie wyeksponowany) ma niewielkie znaczenie. Tym bardziej, iż odpowiedź wcale nie była taka jednoznaczna. Nie przesadzam też z rangą tej wystawy. Po prostu jest dobra okazja, by jakoś tę historię podsumować, uwypuklając – jeśli sie uda – najciekawsze wątki i najbardziej brzemienne w skutki procesy lub wydarzenia historyczne.

KK, KW: Z drugiej strony, o stosunkach polsko-niemieckich mówiono już tak wiele, że być może pewien rodzaj języka, związany z historią, polityką, został wyczerpany. Czy sztuka to nowy język mówienia o tych relacjach – i nowy sposób na wzajemne przebaczenie?

AD: Nie jestem politykiem i nie zajmuję się wzajemnym wybaczeniem. Stosunki polsko-niemieckie są nadal inaczej postrzegane w Polsce, inaczej w Niemczech. W obu krajach postrzeganie to obarczone jest wieloma rodzajami resentymentu. Może uda mi się je uwidocznić dzięki wystawie, niech mówią same za siebie. Dzieła sztuki są w tym pomocne.

KK, KW: Mówi pani, że nie jest politykiem, ale z drugiej strony trudno, by przy tak sformułowanym temacie wystawy tematy polityczne nie powróciły. Nasuwa się na przykład taki: jakie znaczenie ma dziś mówienie o wspólnej historii niemiecko-polskiej – w kraju, w którym wiedza na temat historii polsko-niemieckiej jest paradoksalnie znikoma? Czy to jedynie wystawa politycznie poprawna, czy też istnieje szansa, że jej treść dotrze do szerszej publiczności?

AD: Wolę nie mówić o znaczeniu. Ale być może taka wystawa po prostu nieco pogłębi obiegową wiedzę? Jest adresowana do bardzo rozległej publiczności. Nie chodzi tylko o mieszkańców Berlina i Niemiec. 40 procent widowni Martin-Gropius-Bau stanowią cudzoziemcy.

KK, KW: Jaki znaczenie ma dla Pani ta wystawa? Czy przyjmuje ją pani za rezultat swoich działań, pewne rozliczenie z przeszłością, rozliczenie ze wspomnieniami, próbę odpowiedzi na pytanie: a jak tu będzie? Jakie wobec tej wystawy ma Pani oczekiwania? I jakich spodziewa się pani reakcji ze strony publiczności niemieckiej i międzynarodowej?

AD: Nie mam zwyczaju wydobywać w pracy spraw osobistych. Nie zamierzam też dokonywać rozliczeń – choć nie będę też unikać drastycznych kwestii. Na przykład, pokazując polski punkt widzenia, muszę zaprezentować wielopokoleniową traumę wojenną – coś, co wyróżnia w świecie polską sztukę. Ale nie jestem w stanie przewidzieć reakcji zarówno ze strony publiczności niemieckiej, jak międzynarodowej. Mam jednak świadomość, iż akurat ta publiczność – w odróżnieniu od polskiej – oczekuje po prostu dobrej wystawy. Chciałabym sprostać tym oczekiwaniom.

* Anda Rottenberg, historyczka i krytyczka sztuki. 17 stycznia 2011 roku została odznaczona przez prezydenta Bronisława Komorowskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.
** Katarzyna Kazimierowska, sekretarz redakcji kwartalnika „Cwiszn”, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”.
*** Karolina Wigura, członkini redakcji „Kultury Liberalnej”, adiunkt w Instytucie Socjologii UW.

„Kultura Liberalna” nr 106 (3/2011) z 18 stycznia 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 106

(3/2011)
18 stycznia 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj