0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Spacerując > KUSIAK: Miejska osmoza

KUSIAK: Miejska osmoza

Joanna Kusiak

Miejska osmoza

Jeżeli o niektórych ludziach możemy powiedzieć, że są „warszawscy” albo „nowojorscy”, to jest tak dlatego, że fizyka zamieszkiwania miasta opiera się na procesie osmotycznym – powolnego przenikania się substancji miejskiej i indywidualnej substancji naszego charakteru. Tak jak mieszkańcy współtworzą i współprzetwarzają miasto, podobnie miasto wdziera się przez granice naszej podmiotowości i, można by rzec, przenika nam do krwi. Zamieszkiwanie w mieście jest zawsze rodzajem cichej walki pomiędzy indywidualnością człowieka a indywidualnością miasta. Znane są przypadki ludzi o słabym, urabialnym charakterze, którzy natychmiast po wprowadzeniu się do miasta stają się niczym więcej, jak tylko pustą, powtarzalną kwintesencją „berlińskości” albo „krakowskości”, w której trudno odróżnić jakikolwiek indywidualny rys. Podobnie zdarza się u ludzi, którzy mieszkają w tym samym mieście od urodzenia – nawet najsilniejsze charaktery po tak długotrwałym zanurzeniu w roztworze miejskim niemal całkowicie zabarwiają się na jego kolor. Wprowadzając się do nowego miasta, przechodzimy od początkowego odrzucenia i zachwytu (w różnym natężeniu), w których przeciwciała naszych przyzwyczajeń atakują „dziwne” i „niezrozumiałe” praktyki lokalne lub asymilują „wygodne” i „fantastyczne” sposoby życia, aż do stopniowej stabilizacji. Nawet, jeśli do końca pozostajemy z miastem w sporze, przekonani, że nigdy nie zaakceptujemy pewnych lokalnych reguł (a więc nigdy nie poczujemy się tu „u siebie”), jednocześnie niemal niezauważalnie tempo naszego kroku, styl ubierania, dobór przymiotników, akcent i flair dopasowują się do lokalnego.

Romantyczny ideał podróży formujących, młodzieńczych Wanderjahre kształtujących charakter polegał właśnie na wystawieniu nieuformowanego jeszcze człowieka na ofensywę wielu miejsc i miast, z których w każdym musiał on choć przez chwilę zamieszkiwać (a nie sfotografować się na tle zabytków). Echem tej tradycji są być może programy Erasmusa. Wiadomo bowiem, że w wymianach studenckich najmniej chodzi o naukę uniwersytecką, student wraca do kraju odmieniony. Ciągłe podróżowanie lub zamieszkiwanie w kilku miastach naraz kształtuje charakter, z jednej strony demaskując ich wpływ (dopiero w nowym mieście widzimy, jak bardzo jesteśmy ulepieni ze starego), przydając nam elastyczności (zmniejszając listę zachowań, które wydają nam się naturalne i oczywiste w każdych warunkach), ale jednocześnie utwierdzając i formując w nas to, co indywidualne: mierząc się z miastami, wyrabiamy sobie własną tożsamość, a często też wybieramy sobie jedno lub kilka miast jako własne.

Odnotowywany przez socjologów fenomen wielkomiejskiego singla w wielu (choć nie we wszystkich) przypadkach może sprowadzać się do bardzo intensywnej relacji z miastem, która chwilowo lub trwale zawiesza potrzebę klasycznego związku miłosnego (choć silna relacja z miastem jako taka oczywiście nie wyklucza takich związków, często jednak wpływa na ich formę i zasady). Dobry związek z miastem nie tylko wyrabia charakter, ale też przyczynia się najczęściej do radykalnego zwiększenia niezależności. O ile od średniowiecza do czasów przednowoczesnych była to głównie „niezależność od” (kontroli społecznej, rodziny), nowoczesne metropolie wyrabiają w wielu silny odruch niezależności rozumianej pozytywnie – wiele osób czuje się w mieście samemu/samej na tyle dobrze, by co najmniej zwiększyć wymagania i progi potrzebne do wejścia w inne relacje. Miasto, nawet najbardziej dynamiczne, może również paradoksalnie dawać poczucie stabilności. Ludzie przychodzą i odchodzą, miasto zostaje.

Miasta są niebezpieczne. Człowiek o mocnym i otwartym charakterze nigdy nie daje się miastu całkowicie owładnąć, choć jednocześnie wchodzi w swoje miasto odważnie, nie bojąc się jego wpływu. To, co przeniknie z miasta do charakteru, staje się wtedy niczym dobra, mocna przyprawa, której szczypta jednocześnie zmienia i wydobywa smak potrawy. Podróże lub doświadczenie zamieszkiwania w wielu miastach można potraktować jako zadanie autoformujące, kolejną z „technik siebie” opisywanych przez Foucaulta. Zarazem jednak nigdy – na szczęście – nie można mieć pełnej kontroli nad tym, co w procesie miejskiej osmozy przeniknie nam do krwi. Jak pisała Karen Blixen, „nie ma takiego życia, w którym miasto nie odegrałoby jakiejś roli”.

* doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego i Technische Universität Darmstadt, prezeska Stowarzyszenia DuoPolis, członkini redakcji Kultury Liberalnej. Przygotowuje rozprawę doktorską nt. „Rewolucja miast. Materialistyczna analiza transformacji miast postsocjalistycznych na przykładzie Tirany, Warszawy i Berlina“. Mieszka w Warszawie i Berlinie.

„Kultura Liberalna” nr 116 (13/2011) z 29 marca 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 116

(12/2011)
28 marca 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj