KULTURA LIBERALNA > Czytając > Rankingi, Proust i...
Rankingi, Proust i apologia słowników, czyli co czytać w święta
Jaki jest najlepszy prezent na święta? Oczywiście – książka. Wiadomo, łatwo zapakować, dobrze wygląda na półce, później – w przeciwieństwie do skarpet czy zestawu balsamów pod oczy – nietrudno ją spieniężyć. Tylko, co kupić, św. Mikołaju, co kupić, by potem cichutko, na paluszkach, w tajemnicy przed zgrają wszędobylskich dzieciaków podrzucić w twoim imieniu pod choinkę nasz skromny łup, łup okupiony łzami i ciężką gotówką, wydarty w niedzielę handlową ze stugębnej paszczy Lewiatana Komercji?
Na szczęście w sukurs przychodzi nam prasa, w której przed świętami roi się od zestawień, rankingów i osobistych zaleceń. Problem leży jednak w tym, że większość polecanych pod choinkę książek to literatura: primo, zbyt długa (vide opasłe tomiszcze „Cesarz wszech chorób. Biografia raka” Siddharthy Mukherjee, rekomendowane w „Gazecie Wyborczej” przez Ignacego Karpowicza – 600 stron z okładem!), secundo, zbyt sieriozna (jak wyżej). Czasami zestawienie jest również szalenie monotematyczne, jak w przypadku listy książek polecanych w tym roku przez tygodnik „wSieci”, który postanowił wyręczyć zasłużoną „Polskę Zbrojną” (pierwsza trójka: „ZAfganistanu.pl”, „Task Force 50”, „Mój Dżihad”).
Nie dajmy się jednak zwieść mylnym wyobrażeniom. Święta to w rzeczywistości okres permanentnej zadyszki, kolki i wzdęć. To czas miliona odwiedzin, familijnego chaosu, wspólnych telewizyjnych seansów, nerwowych skurczów kiszek broniących się przed kolejną porcją bigosu, czas sylwestrowego szaleństwa i noworocznego kaca. Zanim dojdziemy do końca wstępu „Cesarza wszech chorób”, ba, zanim nacieszymy się stroną tytułową, ów stan egotycznej błogości po tysiąckroć przerwą nam ciekawskie dzieci, troskliwi rodzice, zazdrosne ciotki, siostry, wujki i babki.
Cóż więc robić? Co czytać? W co zaopatrzyć się na ten ciężki świąteczny czas? Odpowiedź jest prosta. W encyklopedie, słowniki, leksykony.
Nie, nie namawiam do czytania Słownika Poprawnej Polszczyzny czy Słownika Ortograficznego, choć zapewne niejednemu z nas przydałaby się powtórna lektura tych pasjonujących tomów. Myśl o encyklopedii, jako o idealnej świątecznej lekturze przyszła mi do głowy, gdy otworzyłem świeżo zakupiony „Dictionnaire amoureux de Marcel Proust” (dosłownie: słownik rozkochany w Marcelu Prouście), kolejny z całej serii „rozmiłowanych słowników” wydawanych przez francuskie wydawnictwo Plon.
Pomysł na serię jest pros
Zróbmy małą symulację na słowniku Prousta. Jakże wszystko jest tu dostosowane do świątecznych potrzeb. Już sama para autorów zapowiada udaną lekturę. Ich historia może zainteresować wszystkich tych domowników, którzy pochłaniają na co dzień plotkarskie żurnale, a więc sporą ich część. Jean-Paul Enthoven to znany wydawca i dziennikarz. Raphaël Enthoven to jego syn, filozof, który swego czasu uwiódł ojcu partnerkę, niejaką Carlę Bruni. Ta powiła młodszemu dziecko. Zanim jednak Raphaël odbił Jean-Paulowi przyszłą prezydentową, był przykładnym mężem modelki Justine Lévy, córki słynnego filozofa Bernarda Henri-Lévy, przyjaciela Jean-Paula. Justine po zdradzie opublikowała rozliczeniową książkę… Po resztę historii odsyłamy rodzinę do internetu i tym samym jedną sprawę mamy już załatwioną. Jesteśmy usprawiedliwieni w oczach znacznej części naszej familii. Książka takich autorów musi być dobra, więc „niech sobie dziecko deczko poczyta”.
Jadąc więc na świąteczne wywczasy lub zapraszając hordy najbliższych milusińskich do naszych domostw, zaopatrzmy się w literackie słowniki i encyklopedie. Podczytujmy je w kuchni, salonie, buduarze i water closecie. Tylko one pozwolą nam z poczuciem spełnienia przerzucić dwie, trzy strony książki w drodze do kubła na śmieci czy na porannym spacerze z psem matki. Tylko one uchronią nas od goryczy niedokończonych rozdziałów.
Jedyny kłopot pole
Książka:
Jean-Paul Enthoven, Raphaël Enthoven „Dictionnaire amoureux de Marcel Proust”, Ed. Plon/Grasset, Paris 2013.
Skoro tu jesteś...
...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa
Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.
Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!
PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU
KOMENTARZE