0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > Mocna czwórka. Komiksowe...

Mocna czwórka. Komiksowe nowości końca roku

Tomasz Pindel

Trondheim, Filiu i David B., Pearson, Sfar, czyli przegląd najlepszych komiksów wydanych w Polsce pod koniec 2013 roku.

Na początek tego rodzaju tekstu – bo będzie to coś w rodzaju podsumowującej multirecenzji – pasowałoby jakieś okrągłe zdanie, w rodzaju „to był komiksowo dobry rok” albo „pod względem publikacji komiksowych rok 2013 wypada tak-albo-siak”, ale tak naprawdę nie wiem, czy było lepiej, czy gorzej, czy tak samo, i niespecjalnie, przyznaję, zaprząta to moją uwagę. Z perspektywy zwykłego czytelnika ważne jest przede wszystkim to, że naprawdę jest co czytać: ostatnie miesiące przyniosły całkiem pokaźną liczbę dobrych i bardzo dobrych komiksów. Oto cztery z nich – w większości dość świeże premiery – których zdecydowanie nie warto przegapić.

Lewis Trondheim „Ralph Azham. 1. Czy oszukuje się tych, których się kocha”, Timof Comics.

Trondheim_Ralph AzhamKreska Trondheima rozpoznawalna jest na pierwszy rzut oka: szybka, dość prosta, z niewielką ilością szczegółów i charakterystycznymi postaciami zwierzęcymi, które można by w pierwszym odruchu skojarzyć z rysunkiem disneyowskim, przy czym tak się mają – dajmy na to – kaczki Trondheima do kaczek Disneya jak normalny Michael Jackson do tego z teledysku „Thrillera”.

Rysunek zresztą odpowiada klimatowi fabuły. Historia opowiedziana w pierwszym tomie „Ralpha Azhama” w zarysach nadawałaby się na przygodowy komiks dla dzieci: w oddalonej wiosce, rządzonej przez radę starców, mieszka sobie tytułowy bohater, postrzegany przez wszystkich jako loser i zakała. W dzieciństwie uważano go za wybrańca, ale od kiedy nie przeszedł inicjacyjnej próby i powrócił do wioski, sprawia same problemy. Tymczasem do osady zbliża się wroga armia, która regularnie łupi okolicę. Starszyzna tchórzliwie chce się poddać, próba przygotowania zbrojnego oporu zostaje poddana sabotażowi i dopiero interwencja Ralpha odmieni bieg wydarzeń.

Tyle że u Trondheima drapieżna jest nie tylko kreska, ale i wizja świata: obyczaje panujące w wiosce są głupie i bezduszne, mieszkańcy ze strachu gotowi są do czynów podłych, a przeszłość Ralpha kryje w sobie sekret bardzo trudny do jednoznacznej oceny. Album Trondheima (część druga ponoć w marcu) to, by tak rzec, komiks środka: w odróżnieniu od obowiązującej na rodzimym rynku tendencji do wydawania opasłych i kosztownych albumów ze zbiorczymi edycjami, ukazuje się w normalnej, pojedynczej formie i przystępniejszej cenie.

Jean-Pierre Filiu i David B. „Najlepsi wrogowie. Historia relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Bliskim Wschodem. Cześć pierwsza 1783-1953”, Kultura Gniewu.

Filiu_David_B_Najlepsi wrogowieJeśli chodzi o komiks edukacyjny i historyczny, skojarzenia mamy zazwyczaj jak najgorsze. Tak się jakoś złożyło, że tradycje komiksowej propagandy PRL w latach 90. odżyły i zaowocowały czymś na kształt wysypu nowych albumów poświęconych problematyce z zakresu historii najnowszej. Owe prace, zamawiane często przez wszelkiej maści instytucje, okazywały się zazwyczaj produktami – by sięgnąć do Bułhakowa – drugiej świeżości: drewniane scenariusze, nachalny przekaz przy jednoczesnym zaniedbaniu fabuły i często realistyczne, do bólu stereotypowe rysunki sprawiły, że u większości czytelników na hasło „komiks historyczny” aktywizuje się mechanizm ucieczkowy.

A tymczasem okazuje się, że można inaczej. „Najlepsi wrogowie”, album narysowany przez Davida B. do scenariusza Jeana-Pierre’a Filiu, nosi podtytuł „Historia relacji pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Bliskim Wschodem. Cześć pierwsza 1783-1953”, co brzmi, przyznać trzeba, jak temat pracy doktorskiej. I jest to faktycznie najzupełniej poważna opowieść o wzajemnych stosunkach między dzisiejszym mocarstwem numer jeden a regionem zapalnym numer jeden, które to stosunki, z oczywistych względów, powinny nas jak najbardziej obchodzić. Wstęp ma wprawdzie charakter mitologiczny, łączy bowiem postać Gilgamesza z wydarzeniami z więzienia Abu Gharib, w którym amerykańscy strażnicy upokarzali islamskich więźniów, ale potem przechodzimy do solidnego i bardzo gęstego wykładu o dziejowych wydarzeniach. To album, który czytać należy w skupieniu, ale też w żadnym momencie nie popada on ani w banał, ani w schematyczność typowe dla naszych krajowych produkcji, pewnie w znacznej mierze za sprawą znakomitych rysunków Davida B. Poznaliśmy go dotąd dzięki genialnemu „Uzbrojonemu ogrodowi” i słynnym „Rycerzom świętego Wita”, a „Najlepsi wrogowie” to kolejny dowód na wielkość tego twórcy. Plastycznie album kojarzyć się może z średniowiecznym malarstwem czy dawnymi rycinami symbolicznymi, gdzie w jednej scenie zapisany zostaje nie jakiś konkretny moment, ale cała synteza opisywanego zjawiska. Rury transportujące ropę jako ramki oddzielające kadry, studolarowe banknoty i rewolwery widoczne w tle to nie czcze zabiegi plastyczne, ale także część merytorycznego przekazu.

Wybitny album, zarówno jako przykład tego, co można zrobić z komiksem, jak i dla czytelników po prostu zainteresowanych tematem.

Luke Pearson „Hilda i troll”, Centrala.

Pearson_Hilda i trollBrak komiksów dla dzieci to chyba największa bolączka naszego rynku wydawniczego. Na palcach pewnie nawet jednej ręki można policzyć tytuły, które nadają się dla małych czytelników i są dostępne w ciągłej sprzedaży (a jeśli jeszcze dziecko jest płci żeńskiej, to już w ogóle dramat). Już choćby dlatego pierwszy tom przygód Hildy uznać można za wydarzenie. A przy tym jest to rzeczywiście komiks znakomity.

Fabuła jest tu tak naprawdę niezmiernie prosta. Hilda jest dziewczynką mieszkającą wraz z mamą w jakiejś bliżej niesprecyzowanej krainie (na oko jakaś baśniowa wersja Skandynawii, ale pewności mieć nie można). Pewnego dnia wybiera się z blokiem rysunkowym i ołówkiem w góry, żeby porysować kamienie i trafia na głaz wyraźnie wyglądający na trolla. Istoty owe, jak wiadomo, ożywają o zmroku i tak też dzieje się tym razem, lecz groźny stwór szczęśliwie nie żywi złych zamiarów.

Ale najwięcej smaczków kryje się chyba po prostu w świecie wykreowanym przez Pearsona: świecie mocno niedopowiedzianym, w którym elementy fantastyczne występują ot tak, po prostu. Mamy tu sporo zagadkowych stworów, jak choćby Drewniaka, wyglądającego jak wystrugana w pniu postać, Rożka, czyli coś między psem, lisem i jelonkiem, rogate olbrzymy, wodnego ducha czy fruwające w powietrzu puchate stworzonka. Wszystko to narysowane jest kreską prostą, przywodzącą na myśl Lucky Luke’a i Miyazakiego, ale jak na moje oko to pierwszym i najmocniejszym skojarzeniem jest tu Tove Jansson. Postać Hildy ma w sobie coś głęboko „mimblowatego”, jej miejsce zamieszkania ogromnie przypomina Dolinę Muminków i w ogóle klimat opowieści, oba światy, są wręcz bliźniacze. Z czego, Buko uchowaj, nie robię żadnego zarzutu, wręcz przeciwnie.

Album ma wspaniałe kolory, jest pięknie wydany, a druga część już jest dostępna: same dobre wiadomości. Testowałem na dzieciach płci obojga (lat 6 i 11), na żonie i na sobie, więc mogę powiedzieć, że satysfakcja gwarantowana ponad podziałami pokoleniowymi.

Joann Sfar „Kot rabina”, Wydawnictwo Komiksowe.

Sfar_Kot rabinaSfara nie trzeba chyba za bardzo przedstawiać – znamy go już całkiem dobrze i to od dłuższego czasu. O „Kocie rabina” można by w zasadzie powiedzieć to samo, jako że dwa pierwsze tomy serii ukazały się nakładem wydawnictwa Post w 2004 i 2005 r. No właśnie: dwa pierwsze i potem zapadła cisza. I oto tuż przed świętami dostaliśmy piękne wydanie zbiorcze zawierające wszystkie pięć części perypetii kota, jego pana i pani: „Bar Micwa”, „Malka Lwi Król”, „Wygnanie”, „Raj na Ziemi” i „Afrykańska Jerozolima”.

Jest to cykl wyjątkowy, chciałoby się rzec: filozoficzny i kulturoznawczy, choć zabrzmieć to może odstraszająco. Tytułowy kot pożera pewnego dnia papugę i tym sposobem zyskuje dar mowy, angażując się z miejsca w religijne dysputy ze swoim panem, rabinem z Algieru. Błyskotliwa polemika kota wprowadza rabina – a także rabina rabina – w nie lada kłopoty natury teologicznej i staje się okazją do specyficznej prezentacji judaizmu. Nie jest to jednak regularny wykład, nie jestem pewien, ile zupełny laik mógłby się z owych albumów o judaizmie dowiedzieć: chodzi tu raczej o swoistego rodzaju rozumowanie, uprawianie filozofii, stawianie pytań. Świat religijnych Żydów z Algierii stanowi centralny temat cyklu, przy czym pokazany jest on z ciepłem, ale i dystansem, humorem, absolutnie nie na klęczkach. Rabin bywa wzruszający i mądry, ale także śmieszny i odrobinę żałosny. Zaprawiona jest ta opowieść także kroplą utopijności (jak choćby w scenie z drugiego tomu, w której Żyd i Arab spędzają czas w wielkiej komitywie, i tylko ich osioł i kot rozpętują awanturę o to, czy pewien światły mąż był rabinem czy sufim), a także zgrabnie pokazuje różnice między światem północnej Afryki a Europą (w tomie trzecim). Przy tym fabuła nie ma charakteru statycznego, poznajemy losy bohaterów i szeregu dodatkowych postaci – jak choćby wspaniałego kuzyna Malki czy siostrzeńca rabina robiącego karierę w Paryżu – a Sfar wplata w swoją opowieść nawiązania nie tylko religijne i filozoficzne: w ostatnim tomie spotkamy na przykład samego Tintina z psem Milusiem i, hmm, Hergé nie byłby zachwycony.

O albumie tym pasowałoby powiedzieć, że jest mądry, ciepły i głęboki – choć, niestety, przymiotniki te stosowane bywają głównie do płodów takich twórców jak Coelho czy Éric-Emmanuel Schmitt, a przez to wydają się lekko skompromitowane. Ale jeśliby nie były, to tak właśnie opisałbym „Kota rabina”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 260

(53/2013)
31 grudnia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj