Magdalena M. Baran

Przedświąteczne świąteczności

Miasta rozbłysły już setkami tysięcy świateł. Wieczory, do niedawna tak ponure, od kilku dni igrają ognikami rozbłyskającymi na zalegającym wszędzie śniegu. Girlandy, gwiazdki w kabli masę zaplątane, fontanny światłem i muzyką nieświąteczną tryskające, anioły gigantyczne, co na trąbach przyszłych wydarzeń chwałę – powtarzaną/zapomnianą? – wygrywać mają. Wokół zgiełk, oczu zadziwienie, dziecięce buzie rozdziawione, z innej zaś strony utyskiwania – ileż to miasto zapłaci za przedświąteczną iluminację. Aniołami po oczach, po oknach błyskają, a tu śnieg po kolana, solanka w buty się wżera, codzienność i pospolitość skrzeczą.

Na placach kolorów (i dymów) pełnych, barw paletą całą rozkwitają jarmarki. Tu prezent dla każdego znajdziesz, z każdej dziś niemal strony świata. Regionalny czasem – ot, ceramiczne drobiazgi, obrusy i poduszki Świąt duchem zdobne, choinki „gotowe”, nic tylko na stół stawiać i przedwcześnie pierwszej czekać gwiazdy, pudełka, pudełeczka, świec zapachowych setki, co piernika woń udają. Dalej kolczyki szklane, aniołki w odmian rozmaitości, że aż głowa rozboleć może, chińszczyzna jakby dyskretniejsza, przykryta półprzezroczystym płaszczykiem, tkanym z radości dawania i resztek nadziei.

Ponad głowami dymy grilowo-kiełbasiane, dławiące, tumaniące najtrzeźwiejsze nawet zmysły. Piernikowe tłumią wonie, orzechów prażonych opodal wyczuć się nie daje, światełek blask przyćmiewają, jadowitym mięsnym zapachem mieszanym z barwą węgla drzewnego fałszują obraz jarmarku. Na szczęście z kramów muzyka płynie – kolędowa już, choć do nocy witania Dzieciątka czasu jeszcze sporo. Mimo to czekanie zaciera się… Czasy dawne zza winkla „cudom” nowym się przypatrują. Radosne oczekiwanie to dziś prawdziwa sztuka.

Tymczasem, jak nakazuje wieloletnia już tradycja, na krakowskim Rynku, tuż pod Adasiem, zagościł konkurs szopek. Pierwszy czwartek grudnia cuda wieści – radość dorosłych, uciechę dzieci. Przygotowywane z mozołem i uśmiechem, dokładnością dopieszczone w każdym, najmniejszym nawet szczególe, żłóbki zamknięte w pałacach ogromnych, kościołach o wysokich wieżach. Złotkiem połyskujące, folijkami, co dziś już raczej nie z cukierków, a z profesjonalnych sklepów, internetowych zakamarków wydarte. Przyjść tu – z własną wizją narodzenia – może każdy. I tak tworzą szopki architekci i emeryci, więźniowie i lekarze, rodzice i dzieci. Niewymienionych, nieznanych wielu. Architektura się liczy, tradycja, co otwartością swą chłonie wpisujące się w rozwój nowatorstwo, życia ruch gwiazd i postaci budowlom dodaje, kolorystyka radością tchnie. Na szopki, pod Adasiem, co rok czekamy.

Te zaś od lat takie same, choć plejada postaci przychodzących do żłobka, barwnym korowodem na rękach twórców przez Rynek niesionych, co rok bogatsza. Laleczki maleńkie – święci i grzesznicy, magowie z Pisma znani, sznurek w pokorze kajających się politycznych twarzy, artyści lat dawnych, to znów groteskowe oblicza wyskakujące z kolorowych magazynów. Bliscy i obcy… A wszyscy oni w szopce zamknięci – poważnie, to znów zabawni nieco, kiedy indziej jakby zagubieni, wstawieni w cudzy teatrzyk, zaskoczeni, co robią tu i teraz. W szopce każdej spotkania nawet odległych sobie czasów, światów. W szopce, co świat, roku wydarzenia, czas profanum i sacrum w sobie mieści. Czekanie to inne, na swój sposób bogatsze. Kto świat ów oglądać, kto żyć go przyjdzie?

Wystawa:

Szopki Krakowskie, Muzeum Historyczne Miasta Krakowa, od 5 grudnia 2010 do 27 lutego 2011 r.

* Magdalena M. Baran, koordynator projektów Instytutu Obywatelskiego, stale współpracuje z „Kulturą Liberalną”. Przygotowuje rozprawę doktorską z filozofii polityki.

„Kultura Liberalna” nr 100 (50/2010) z 7 grudnia 2010 r.