0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Felietony > ŚRODA [Francja] KIEŻUN:...

ŚRODA [Francja] KIEŻUN: Saint-Denis, Avenue Lénine

Piotr Kieżun

Saint-Denis, Avenue Lénine

Kiedy w sierpniu zeszłego roku „Der Spiegel” umieścił na okładce olbrzymie zdjęcia Churchilla i przywódcy III Rzeszy, znajomy zajmujący się Niemcami mruknął: „No proszę, sezon ogórkowy. Kiedy Niemcy nie mają o czym pisać, zawsze zabierają się za Hitlera”. To samo wrażenie można odnieść spoglądając na zeszłotygodniowy „Le Point”. Na okładce w równym rzędzie prężą piersi Mao, Hitler, Stalin, Kaddafi i Kim Dzong Il. Nad nimi dużą, żółtą czcionką wyróżniono temat numeru: „Szaleństwa tyranów”. Choć i tak najwięcej miejsca zajmuje obszerne dossier o Saint-Tropez. Jednym słowem – kanikuła.

I pewnie Francuzi mogliby spokojnie pochylić się nad erotycznymi ekstrawagancjami XX-wiecznych satrapów, wygrzewając się na Lazurowym Wybrzeżu, gdyby nie nerwowe doniesienia o pikujących indeksach giełdowych i zamieszkach w Wielkiej Brytanii, które jako żywo przypominają wydarzenia z francuskich przedmieść sprzed sześciu lat. Historia znów nie daje o sobie zapomnieć.

Ten niespokojny sierpień przypomniał mi mój pierwszy pobyt we Francji w 1998 roku. Pojechałem tam w czasie wakacji z przyjacielem z liceum. Czuliśmy się jak przybysze zza żelaznej kurtyny, bo choć wspomnienie o niej zblakło, a my dorastaliśmy już w latach 90., to pamiętaliśmy jeszcze kartki i szarość końcówki PRL-u. Z oszczędności plecaki do połowy mieliśmy wypchane jedzeniem. Na granicy musieliśmy pokazać paszporty. Płaciło się jeszcze we frankach, które kupowaliśmy w polskim kantorze po 70 groszy. Ze sobą wzięliśmy tylko jedną książkę – „Barbarzyńcę w ogrodzie” Herberta. Jechaliśmy do Francji jak do europejskiego ogrodu.

O różnicy dzielącej wówczas tę lepszą, Zachodnią Europę od krajów postkomunistycznych świadczyły nie tylko obficiej wyposażone sklepy, ale również bariera mentalna. Rok po pierwszej podróży rozmawiałem na stopniach strasburskiej katedry z pewnym Francuzem. Gdy dowiedział się, skąd jestem, zawołał, że o Polsce wie dwie rzeczy: po pierwsze, Polakami są papież i „Lesz Walsa”, po drugie, w Polsce powszechnie panuje skrajna nędza. O tej ostatniej opowiadał niestworzone historie, choć może przeczucie, że lepiej żyje się we Francji, było po trosze prawdziwe. Sam był bezdomny, ale – myślałem wówczas – daj Boże tak dobrze utrzymanych bezdomnych w Polsce. Ja nie mogłem się znów nadziwić adresowi taniego hotelu, w którym mieszkałem pod Paryżem: Saint-Denis, Avenue Lénine.

Dziś podróż do Francji nie jest już taką wyprawą. Niepotrzebne są paszport ani tona kabanosów w plecaku (motyw niezmienny od czasów „Monizy Clavier” Mrożka), a młodzi Polacy pracujący lub studiujący w Heksagonie czują się względnie u siebie. Wystarczyło kilkanaście lat. Ten krótki okres uświadamia jednak, jak świeżą sprawą jest wspólna Europa i jak kruchą. Nerwowe komentarze na temat giełdy jeszcze to wrażenie potęgują. Dziennikarz „Le Figaro” opisując bessę na światowych rynkach finansowych, stwierdził: „dziś nikt nie ufa nikomu”. Odnosi się to rzecz jasna do inwestorów i polityków, ale przy pogłębiającym się kryzysie łatwo o brak zaufania pomiędzy samymi obywatelami. Zwłaszcza we Francji, w której odsetek imigrantów z Maghrebu jest olbrzymi.

Czy jesteśmy dziś świadkami nagłego przyspieszania historii? „Wolałbym nie”, jak mawiał kopista Bartleby z opowiadania Melville’a. Ale cały czas mam w pamięci adres hotelu, w którym mieszkałem podczas mojego „Tour de France” trzynaście lat temu. Saint-Denis to jedno z największych skupisk imigrantów w paryskiej aglomeracji. Dzieje patrona ulicy wszyscy doskonale znają. Przed laty wszystko to, wraz z faktem, że w bazylice w Saint-Denis są pochowani królowie Francji, wydawało mi się zabawnym paradoksem. Teraz brzmi to jak ostrzeżenie.

* Piotr Kieżun, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 135 (32/2011) z 9 sierpnia 2011 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 135

(32/2011)
9 sierpnia 2011

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE

NAJPOPULARNIEJSZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj