0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > Powidoki Horyzontów. Filmy...

Powidoki Horyzontów. Filmy festiwalu Nowe Horyzonty 2019

Diana Dąbrowska i Dawid Dróżdż

Wśród filmów zakończonego właśnie wrocławskiego festiwalu, kojarzonego z kinem eksperymentalnym, nie zabrakło powrotów. Obok legendy włoskiego kina Marca Bellocchia na ekrany powróciły też ogarnięte szaleństwem rave lata 90.

Wieczny powrót najntisów [Dawid Dróżdż]

Pośród „typowo nowohoryzontowych filmów” – jak zwykło się ironicznie nazywać dzieła posługujące się nieprzystępnym językiem, często nieznośne percepcyjnie ze względu na powoli rozwijającą się fabułę – znalazł się film, który emanował energią radykalnie odbiegającą od tego stereotypu. „Beats” to historia dwójki przyjaciół, którzy sprzeciwiają się swoim opresyjnym rodzinom oraz władzy, która w 1994 roku wprowadziła w Wielkiej Brytanii ustawę zakazującą organizowania masowych imprez z muzyką elektroniczną. Bohaterowie obrazu Briana Welsha kradną pieniądze bratu jednego z nich i wyruszają na imprezę swojego życia.

Fabuła nawołuje do buntu, pokazując jego wartość w świecie politycznych demagogów i zawłaszczających cudzą wolność autokratów. Sam reżyser otwarcie mówi, że chciał, aby jego film był interpretowany nie tylko przez pryzmat wydarzeń z lat 90., ale także współczesności – stąd odwołania między innymi do ustawy o wymiarze sprawiedliwości Tony’ego Blaira, którego wypowiedzi przemyca się w filmie.

Welshowi udało się doskonale oddać klimat tamtych czasów i atmosferę kontestacji, której przejawem była subkultura rave.

Dawid Dróżdż

„Beats” jest zatem kinem aktualnym, ale o jego sile stanowi przede wszystkim ożywienie wspomnień o Wielkiej Brytanii lat 90. Welshowi udało się doskonale oddać klimat tamtych czasów i atmosferę kontestacji, której przejawem była właśnie subkultura rave. Z jednej strony mamy więc transową muzykę elektroniczną, modę nierzadko graniczącą z kiczem, koszulki adidasa lub flanelowe koszule à la Kurt Cobain oraz magiczną imprezę do samego rana. Z drugiej strony, reżyser ukazuje także ponurą rzeczywistość szkockich blokowisk i problem rozwarstwienia społecznego – to różnica klasowa okaże się istotnym problemem w przyjacielskiej relacji bohaterów.

Nostalgia jaką rozbudza „Beats” nie jest związana jednak tylko z rzeczywistością Wielkiej Brytanii, ale także z kinem lat 90. w ogóle: po seansie filmu nasuwają się skojarzenia z takimi dziełami jak „Trainspotting” [1996] czy „Human Traffic” [1999]. Film Welsha, podobnie jak przywołane produkcje, charakteryzuje określony rodzaj humoru – często opierającego się na głupocie odurzonych narkotykami bohaterów. Wszystkie te tytuły łączy też wielogatunkowość. W „Beats” możemy odnaleźć elementy komedii, dramatu, a nawet kryminału. Jeśli więc ktoś, podobnie jak ja, z sentymentem wspomina ekscesy filmowych ćpunów z Rentonem na czele, ten z całą pewnością wtopi się też w podbity narkotycznym hajem wizualny klimat „Beats”.

Ostatni z włoskich mistrzów [Diana Dąbrowska]

Podczas tegorocznych Nowych Horyzontów legendarny twórca „Pięści w kieszeni” udowodnił, że jest ostatnim z serii wielkich mistrzów włoskiego kina. Jego najnowsze dzieło zaskakuje świeżością, odwagą i twórczym rozmachem. Marco Bellocchio przygląda się tym razem przełomowemu rozdziałowi w dziejach własnej ojczyzny, kiedy to członkowie osławionej Cosa Nostry rozpoczynają cenną współpracę z wymiarem sprawiedliwości. Zeznania skruszonego Tommasa Buscetty umożliwiły poznanie tajników działalności włoskiej przestępczości zorganizowanej i postawienie przed sądem najważniejszych sycylijskich bossów (w tym „capo di tutti capi”, Toto Riiny), a nawet kluczowego polityka dla historii I Republiki („boskiego” Giulia Andreottiego).

„Zdrajca” nie jest klasyczną opowieścią o odkupieniu gangstera, lecz porywającą historią pewnej transakcji, między państwem włoskim a mafią.

Diana Dąbrowska

„Zdrajca” nie jest klasyczną opowieścią o odkupieniu gangstera, lecz porywającą historią pewnej transakcji [wł. trattativa], między państwem włoskim a mafią. Ten, który uważał się za honorowego obrońcę najczystszych (i w dobie pejzażu polityczno-społecznego Włoch dekady lat 80. wręcz staroświeckich) ideałów „naszej sprawy”, przemienia się w żołnierza strzelającego prosto w jej serce. Za sprawą charyzmatycznej postaci Buscetty (spektakularny w swojej ekranowej metamorfozie Pierfrancesco Favino) Bellocchio ukazuje mafię w dychotomicznym ujęciu: jako fenomen równocześnie pociągający i odstraszający, pełen przemocy i erotyzmu; twór niejednoznaczny, którego nie da się łatwo wydestylować z tkanki włoskiego społeczeństwa. „Zdrajca” w interesujący sposób czerpie z dominujących narracji o mafii we włoskim kinie (zarówno tych „na poważnie”, jak i tych „z przymrużeniem oka”). Reżyser przedstawia wzmiankowany proces sądowy jako spektakl, w którym mafiosi celem obronienia własnej skóry przed dożywociem wcielają się z komicznym skutkiem w rolę niesłusznie oskarżanych, bezbronnych wręcz ofiar. Namacalność ich win sprowadza jednak całość do poważnej refleksji o świecie, który tylko pozornie przeminął.

Późna twórczość mistrzów to zresztą sam w sobie temat fascynujący. Czasami potrafi być ona ogromnym rozczarowaniem (sam Federico Fellini wielokrotnie wspominał już w starszym wieku, że nikt nie chwali go za najnowsze filmy, tylko jak mantrę przywoływane są „Słodkie życie” czy „Osiem i pół”), bądź też odkryciem i rodzajem buntowniczego wręcz wyzwolenia. Znany badacz Edward W. Said wprowadził w dziedzinie badań nad literaturą i muzyką kategorię tak zwanego późnego stylu [ang. late style]. Przyglądając się schyłkowej działalności tak ważnych dla światowej kultury postaci jak Beethoven, Mann, Lampedusa czy Genet, autor „Orientalizmu” zwrócił uwagę na zaskakujące zjawisko: moment, w którym opanowało się artystyczne rzemiosło do perfekcji, otwiera twórcę na nieskrępowaną wolność oraz daje mu przyzwolenie na chaos i szaleństwo. Nikomu nie trzeba przecież już nic udowadniać, przed nikim nie trzeba się popisywać – rzekłby Said. Marco Bellocchio jest tego żywą ilustracją.

Filmy:

„Beats”, reż. Brian Welsh, 2019.

„Zdrajca” [Il traditore], reż. Marco Bellocchio, 2019.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 552

(32/2019)
6 sierpnia 2019

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj